Śląsk Wrocław - Jagiellonia. Dwa oblicza i porażka białostoczan

Dobrze w pierwszej połowie i słabiej po przerwie - Jagiellonia przegrała 1:3 w sobotę we Wrocławiu ze Śląskiem. Na czterech spotkaniach zakończyła się seria białostoczan bez porażki w ekstraklasie

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Przed meczem we Wrocławiu w rozgrywkach ekstraklasy była dwutygodniowa przerwa na spotkania reprezentacji. Piłkarze Jagiellonii w kadrach spisali się nieźle (m.in. Fedor Cernych i Konstantin Vassiljev zdobyli po golu), ale był to też pewien kłopot, bo zespół z Białegostoku nie mógł w optymalnym składzie przygotowywać się do pojedynku ze Śląskiem. Wspomniany Cernych dopiero po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Litwy po raz pierwszy trenował z Jagiellonią. Jak się okazało, nie stanęło to na przeszkodzie, aby były gracz Górnika Łączna we Wrocławiu wybiegł na boisko w podstawowym składzie. Od pierwszej minuty zagrał również m.in. Łukasz Sekulski, który podczas pauzy w ekstraklasie był skuteczny w meczu III-ligowej drużyny rezerw.

- Wszystko weryfikujemy poprzez treningi, mecze. Sekulski zdobył trzy bramki w drugim zespole i zasłużył sobie na grę - tłumaczył przed spotkaniem trener Jagiellonii Michał Probierz i już w 14. minucie mogło, a wręcz powinno, być potwierdzenie tego, że postawienie na Sekulskiego było dobrą decyzją. Wówczas to kapitalnym zagranie w pole karne popisał się Cernych. Sekulski będąc w wyśmienitej sytuacji, trzy-cztery metry przed bramką, uderzył jednak zbyt lekko i Mariusz Pawełek zdążył z interwencją.

- Nie ma wytłumaczenia, to musi być bramka - przyznał w przerwie spotkania na antenie nc+ Sekulski, a w pierwszych 45. minutach Jagiellonia była lepszą drużyną. Białostoczanie dłużej utrzymywali się przy piłce i też kilka razy zrobiło się groźnie po ich dośrodkowaniach pod bramką Śląska. Już w pierwszej minucie nieźle z rzutu wolnego uderzał Vassiljev, ale piłkę po jego strzale odbił Pawełek, a dobitka Sebastiana Madery była niecelna. Później dobry rajd po lewym skrzydle przeprowadził Sekulski, ale jego podania nie wykorzystał Vassiljev. Następnie indywidualną akcją popisał się też Alvarinho, ale jego uderzenie było niecelne.

- W drugiej połowie musimy zagrać lepiej - przyznał w przerwie Mariusz Pawełek, który w pierwszej części spotkania kilka razy nieźle interweniował na przedpolu, wyłapując piłki po dośrodkowaniach piłkarzy Jagiellonii. Z kolei Bartłomiej Drągowski w pierwszych 45 minutach był w zasadzie bezrobotny. W drugiej części meczu to się zmieniło.

Co prawda jeszcze w 51. minucie Jagiellonia była bliska objęcia prowadzenie. Białostoczanie mieli rzut wolny około 22 metrów przed bramką rywali. Do piłki podszedł Vassiljev. Strzał Estończyka był minimalnie niecelny. Kilka chwil później do głosu doszli już gospodarze i swe szanse wykorzystali. W 58. minucie Piotr Celeban skutecznie wykończył dośrodkowanie z rzutu rożnego Petera Grajciara. Cztery minuty później było już z kolei 2:0. Dobrą akcją popisał się wówczas Flavio Paixao, który następnie podał piłkę do Grajciara, a ten chciał ją zgrać wzdłuż bramki. Podanie to przeciął Piotr Tomasik. Obrońca uczynił to tak nieszczęśliwie, że skierował piłkę do własnej bramki.

Jagiellonia przegrywała więc 0:2, a mogła wyżej, gdyby nie interwencje Drągowskiego. Najpierw bramkarz białostoczan wygrał pojedynek sam na sam z Grajciarem (Drągowski sam sprowokował tę sytuację po własnym błędzie), a następnie dobrze spisał się po strzale z rzutu wolnego Jacka Kiełba. Potem golkiper Jagiellonii, który w końcówce miał problem z mięśniem, musiał jednak jeszcze raz wyjąć piłkę z własnej bramki. Co prawda odbił jeszcze piłkę po strzale Kamila Bilińskiego, ale przy dobitce Toma Hateleya nie miał szans.

Ostatecznie Jagiellonia przegrała 1:3, bo jeszcze przed startą trzeciej bramki gola zdobył Piotr Grzelczak, który wykończył dobre podanie Karola Mackiewicza (zagrał po raz pierwszy w tym sezonie, bo wcześniej zmagał się z problemami zdrowotnymi).

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.