- Niektórzy przejawiają czy przejawiali oznaki zmęczenia, jest pewien brak świeżości, ale to dla nas lekcja na przyszłość - mówi Maciej Skorża, trener Lecha Poznań. Od początku sezonu Lech rozegrał 14 meczów, a do końca roku pozostały jeszcze 22 lub 23 spotkania - zależnie od tego, czy "Kolejorz" pokona w Pucharze Polski Ruch Chorzów. To dawka, której zawodnicy Lecha nigdy nie doświadczyli. - I ja też dopiero tych zawodników w pełni poznaję - dodaje Skorża: - Pytam się piłkarzy, dostaje od nich informacje o tym, czy trening był mocny, czy nie. Bardzo często sugerowaliśmy się ich sugestiami i wynikami krwi. Ale niekiedy się myliliśmy - przyznaje.
Przed sezonem wiele mówiło się o tym, czy kadra Lecha wytrzyma walkę na dwóch albo i trzech frontach. Udało się połowicznie, czyli wcale. Lech awansował do fazy grupowej Ligi Europy, ale zawodzi w lidze (zaledwie jedno zwycięstwo w sześciu meczach). Kadra "Kolejorza" nie jest na tyle szeroka, by sztab szkoleniowy mógł wystawiać dwa różne składy na następujące po sobie spotkania. Rotować trzeba więc wybiórczo. - A to lekcja dla mnie, by nie doprowadzać do zmęczenia i lepiej rotować, gdy zachodzi taka potrzeba. Bardziej obawiam się czegoś innego... - mówi Skorża.
Chodzi o kontuzje. Spośród ofensywnych zawodników Lecha tylko dwóch nie narzekało w tym sezonie na kontuzje - Denis Thomalla i Dariusz Formella. - Martwi mnie, gdy tracimy ofensywnych piłkarzy, tak jak chociażby teraz. Urazy leczą i Robak, i Kownacki, i Jevtić [wrócą do gry dopiero za dwa tygodnie - przyp. red.]. To strata trudna do uzupełnienia - uważa Skorża: - A kontuzji nie przewidzimy, nie idzie tego zaplanować. W naszej lidze gra się ostro, kontaktowo. W dodatku przychodzi teraz taka pora roku, gdy boiska będą gorsze i to wszystko wpływa na to, że ryzyko urazów idzie w górę.
Najbardziej wyeksploatowani piłkarze w kadrze Lecha to Marcin Kamiński, Łukasz Trałka i Jasmin Burić. Do tej pory zagrali kolejno 1260, 1184 i 1080 minut.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!