Do sobotniego meczu z MKS-em Kluczbork Grzegorz Goncerz wciąż pozostawał bez gola w tym sezonie, a teraz jest już współliderem klasyfikacji strzelców pierwszej ligi! Skoro jednak bramkarza beniaminka pokonał aż cztery razy...
Grzegorz Goncerz: - Tak. Chociaż mogło być nawet lepiej, bo miałem jeszcze kilka dogodnych sytuacji. Tego sobie życzyłem, tego wymagałem od kolegów. Stanęli na wysokości zadania, a mi nie pozostało nic innego, jak tylko korzystać z tych doskonałych podań.
- Wiedziałem, że zacznę strzelać, ale "grzałem się", bo brakowało tych sytuacji. Z Kluczborkiem zagraliśmy czwórką ofensywnie usposobionych pomocników i było mi znacznie łatwiej. Wydaje mi się, że tędy droga. Szczerze mówiąc, nie pamiętam GKS-u tak grającego jak w sobotę w pierwszej połowie. Nie popadamy jednak w hurraoptymizm, twardo stąpamy po ziemi. Wiemy, jakie są nasze braki.
- Zagraliśmy zdecydowanie agresywniej, wyżej. Cały tydzień mówiliśmy sobie, że musimy zaryzykować, bo nie mamy nic do stracenia. Po czwartej kolejce - jak co roku - atmosfera w klubie była gęsta. Wiedzieliśmy, że przy niekorzystnym wyniku mogłoby być różnie. Egzamin zdany, ale to zwycięstwo będzie smakowało dopiero wtedy, jeśli w kolejnym meczu też sięgniemy po pełną pulę.