Lekkoatletyczne MŚ. Rzutki jak Polak. Nasi jadą do Pekinu po medale

Wytrzymałość biegowa Kenijczyków przez lata urosła do miana legendarnej. Za kilka dni w Pekinie ostatecznie potwierdzi się, czy polscy lekkoatleci to herosi konkurencji rzutowych.

Jeżeli w najbliższych dniach w stolicy Chin nie wydarzy się żadna tragedia, to Paweł Fajdek, Piotr Małachowski i Anita Włodarczyk ponownie zostaną medalistami lekkoatletycznych mistrzostw świata. Polskie trio w swoich konkurencjach legitymuje się w tym roku najlepszymi wynikami na świecie. Wychowany w Żarowie pod Świdnicą Fajdek na 15 najdalszych rzutów w 2015 r. jest autorem 12 z nich. Nad drugim na listach Węgrem Krisztiánem Parsem ma ponad cztery metry przewagi. Z kolei Włodarczyk po historycznej próbie na 81,08 m ma wynik lepszy o metr od swojej największej konkurentki Betty Heidler. Tutaj nie można mówić o wyraźnym prowadzeniu. W młocie to przepaść.

Zdaniem bukmacherów także Małachowski powinien wrócić z Pekinu ze złotem. Reprezentujący WKS Śląsk Wrocław dyskobol nie jest co prawda takim pewniakiem jak młociarze, ale w suchym kole i przy stabilnych warunkach atmosferycznych powinien poradzić sobie lepiej niż najwięksi rywale. Jego atutem będzie też olbrzymie doświadczenie i znajomość stadionu. W 2008 r. w tym samym miejscu zdobył przecież olimpijskie srebro.

Niestety, sukcesy Polaków nie są efektem znakomitego zaplecza treningowego, bo chociaż to stale się poprawia, to w czasach młodości obecnych mistrzów było ono w fatalnym stanie. Niedawno pierwsza trenerka Fajdka - Jolanta Kumor - przyznała, że pierwsze rzuty broniący tytułu mistrzowskiego młociarz wykonywał w pobliżu zaworów gazu, pola ziemniaków i ze społecznie wybetonowanego koła. A mimo to nie zrezygnował. W tej prowizorce wykuł charakter zwycięzcy.

Siłą polskiego rzutu jest przede wszystkim zaangażowanie trenerów, którzy co chwilę wynajdują nowy talent, a następnie w umiejętny sposób prowadzą go przez kolejne szczeble rozwoju. Kumor, choć miała w rękach prawdziwy diament, z pokorą przekazała go w ręce wybitnego fachowca Czesława Cybulskiego. Oboje wiedzieli, że ten ze swoimi zawodnikami na szczyt wspinał się już niejednokrotnie.

Charakterni, silni i znakomicie zmotywowani polscy lekkoatleci rządzą i dzielą na światowych rzutniach. Kolejna odsłona tej hegemonii zaczyna się już dziś w Pekinie. I jeśli wszystko potoczy się zgodnie z planem, to potrwa jeszcze długie lata.

Mistrzostwa świata w lekkoatletyce potrwają do 30 sierpnia.

Dolny Śląsk oprócz Pawła Fajdka i Piotra Małachowskiego na mistrzostwach świata w Pekinie reprezentować będą: Joanna Linkiewicz (400 m ppł, 4x400 m), Agata Forkasiewicz (4x100 m), Weronika Wedler (4x100 m), Robert Sobera (tyczka), Łukasz Krawczuk (4x400 m), Rafał Omelko (4x400 m) i Jakub Krzewina (4x400 m).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.