Trener na dywaniku? Przecież Wisły, która rządziła, już nie ma

Radę nadzorczą Wisły zaniepokoiło, że zespół jest niepokonany - m.in. nie przegrał z mistrzem czy wicemistrzem Polski. Wezwał więc trenera Kazimierza Moskala, by się tłumaczył z tych wyników.

Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl Posady nie stracił. Dla fana piłki nożnej, który nie zna realiów panujących w klubie z ul. Reymonta, informacja, że trener trafił na dywanik u właściciela, może wprawić w osłupienie.

Po pierwsze, drużyna jest słabsza niż w poprzednim sezonie. Straciła Semira Stilicia, odeszli też solidni ligowcy: Łukasz Garguła, Ostoja Stjepanović czy Dariusz Dudka. Z następców w podstawowym składzie grają Krzysztof Mączyński i Radosław Cierzniak.

Oczywiście można by zarzucić Moskalowi, że to on dobierał sobie nowych piłkarzy. Tyle tylko, że trzeba pamiętać, w jak złej sytuacji finansowej jest klub (przecież zaczynał z minusowym punktem). Nie dość, że zawodnicy nie dostają regularnie wypłat, to skąd wziąć pieniądze na transfery graczy, którzy rzeczywiście byliby wzmocnieniami. Z tego powodu np. nie ma konkurenta dla Pawła Brożka, który przeżywa największy kryzys, od kiedy jest podstawowym napastnikiem Wisły. Seria bez bramki w lidze to już 11 spotkań.

Po drugie, Wisła miała terminarz prawie najtrudniejszy z możliwych. Pesymiści wątpili, czy zdobędzie więcej niż trzy punkty. Siedem, które wywalczyła, nawet optymiści wzięliby w ciemno. Mierzyła się bowiem z dużo bogatszymi mistrzem i wicemistrzem Polski, rozegrała prestiżowe derby Krakowa na wyjeździe, do tego podejmowała Lechię Gdańsk, która chce być trzecią siłą polskiej ekstraklasy. Jedynie Górnik Zabrze był teoretycznie słabszym rywalem. Mimo to krakowianie po pięciu kolejkach są drużyną niepokonaną (obok najbliższego rywala - Pogoni Szczecin).

Oczywiście pod wodzą Moskala Wisła zdecydowanie zbyt często remisuje - 11 razy, od kiedy objął ją w marcu, i to częściej remisuje na własne życzenie, niż odrabia straty. Z drugiej strony niewiele innych drużyn nie przegrywa tak rzadko - cztery porażki (podobnie tylko Legia, Cracovia i Śląsk). Do tego jej gra w końcu może się podobać. Nie jest to "męczenie piłki" jak za czasów np. Tomasza Kulawika. - Wisła gra widowiskowo i jej każdy mecz w tym sezonie przynosi emocje - podkreślał Kazimierz Węgrzyn, komentujący mecz z Lechią.

Ten jednak, kto zna realia w Wiśle, wie, że Bogusław Cupiał nie w takich sytuacjach zwalniał trenerów. Macieja Skorżę wyrzucił z pracy, mimo że ten zdobył dwa tytuły mistrzowskie z rzędu, a w trzecim sezonie po 20 kolejkach drużyna była liderem. Taki sam los spotkał jeszcze bardziej zasłużonego szkoleniowca krakowskiego klubu - Henryka Kasperczaka. Po dwóch mistrzostwach Polski, pamiętnych występach w europejskich pucharach stracił pracę (w grudniu 2004 r.), choć zespół też był na pierwszym miejscu.

Tyle że to już nie jest ta Wisła, która na początku XXI w. dzieliła i rządziła w ekstraklasie. Już nie będzie gromiła krajowych rywali po 4:0. Nie widać na horyzoncie, by te czasy miały wrócić, przynajmniej dopóki Cupiał czy ktokolwiek inny nie zacznie znów dawać sporych pieniędzy na klub. Mam jednak wrażenie, że właściciel klubu żyje przeszłością i wydaje mu się, że z każdym nowym trenerem zespół zacznie wygrywać na zawołanie.

Na razie jednak Wisła musi robić wszystko, by finansować się sama, bez pomocy Cupiała czy Telefoniki. Na pewno nie stać jej teraz na to, by utrzymywać trzech trenerów (wciąż płaci Franciszkowi Smudzie, musiałaby wypełnić kontrakt z Moskalem, gdyby go zwolniła, i zatrudnić nowego szkoleniowca).

O co będzie walczyć Wisła w tym sezonie?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.