Płocczanie w niedzielę przegrali u siebie z Arką Gdynia 0:2 (0:1). - Gra naszego zespołu nie wyglądała tak, jak sobie zaplanowaliśmy, zespół zagrał słabe spotkanie - tłumaczył na konferencji prasowej trener Kaczmarek. - Przeciwnik to umiejętnie wykorzystał. Niektóre zachowania z meczu musimy wyrzucić jak najszybciej z pamięci, skoncentrować się na meczu w Kluczborku, bo tylko zwycięstwo w następnym meczu może nas w jakiś sposób wprowadzić na dobre tory.
W drugiej połowie bramkarz Wisły Seweryn Kiełpin obronił rzut karny. I wydawało się, że ta sytuacja doda piłkarzom wiatru w żagle. Animuszu starczyło jednak na kilka minut. - Nie mieliśmy argumentów w ataku pozycyjnym, nie potrafiliśmy dojść do pozycji strzeleckich - przyznał trener Wisły, odpowiadając na pytanie dziennikarza. - Nie układało się to tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Pierwsza bramka miała wpływ na to, co dzieje się na boisku. To była taka bramka z trampkarzy, ale zdarza się najbardziej doświadczonym. Jako cały zespół musimy to wziąć na klatę, a nie rozliczać błędy pojedynczych piłkarzy. Oni doskonale wiedzą, że takie rzeczy nie mogą się zdarzać. Popełniliśmy stanowczo zbyt wiele błędów, by móc powalczyć choćby o remis.
- Bardzo się cieszę, że zdobyliśmy trzy punkty na tak bardzo trudnym terenie, z tak dobrą drużyną - podkreślił Grzegorz Niciński, trener Arki Gdynia. - Dawno nie wygraliśmy, kilkanaście spotkań bez zwycięstwa, ale w końcu się udało. Musieliśmy naprawdę sporo się napracować. Najpierw bramka po błędzie defensywy, potem niewykorzystany rzut karny. I do końca było bardzo nerwowo. Ale zdołaliśmy wywieźć trzy punkty, jesteśmy bardzo zadowoleni. To dopiero początek drogi. Drużyna Marcina [Kaczmarka - red.] będzie dobrze funkcjonowała, życzę mu punktów w następnych meczach.