Kulisy sportowych wydarzeń na Śląsku. Dołącz do nas na Facebooku >>
Po 30 latach przerwy Zagłębie znowu wygrało przy Bukowej. Sosnowiczanie zasłużyli na zwycięstwo, a jedynego gola zdobył po uderzeniu głową Konrad Budek.
Szymon Gąsiński: - To fakt. Na Bukowej postanowiliśmy grać normalnie. To, co potrafimy. Uważam, że już w meczu z Wisłą byliśmy lepszą drużyną. W Katowicach też wyszliśmy na boisko z takim przekonaniem i jak widać mieliśmy rację.
- Graliśmy mądrze. Spokojnie budowaliśmy akcje od obrony. Pewnie, gdybyśmy dołożyli drugiego gola, to grałoby nam się spokojnie. No, ale przecież nie ma co narzekać. Już tak gra, to nasze Zagłębia. GKS nie miał za wiele okazji pod naszą bramką.
- Pomyślałem, że do pełni szczęście jeszcze bardzo daleko. Graliśmy zbyt wolno. Mogła nas zgubić ta pewność siebie. Momentami wkradło się też zbyt wiele nonszalancji. Walka na szczęście była do końca.
- Dobrze się czułem. Zresztą podobnie było tydzień temu w meczu z Wisłą Płock. Myślę, że pomogłem drużynie.
Nie ruszyłem. Myślę, że nie miałem szans, żeby sięgnąć piłkę. Gdyby jednak leciała w światło bramki, pół metra bliżej mnie, to na pewno bym pofrunął. To był taki moment, gdy GKS chciał nas ukąsić. Wyprowadził trzy kolejne groźne akcje.
- Widać było, że kibice bardzo się wyczekali na takie spotkanie. Można było się spodziewać, że na trybunach będzie gorąco.
- Tego akurat nie pochwalam. To nie powinno się zdarzyć. My jednak mieliśmy swój plan i nie wytrąciło nas to z równowagi.
- No nie wiem. GKS też był zmobilizowany. Po prostu im nie wyszło. Zdecydowały bowiem umiejętności. A te były wyższe po naszej stronie. Pokazał to nie tylko wynik, gol, ale przede wszystkim przebieg spotkania. To prestiżowe zwycięstwo i ważne punkty w pierwszoligowej tabeli.
Nie narzekam zbyt często, ale tym razem było naprawdę ciężko. Spłynąłem już w trakcie rozgrzewki. Ktoś może powiedzieć, że bramkarz to tyle nie biega, więc aż tak bardzo się nie zmęczy. Bzdura. Bramkarz też musi zachować świeżość. Także, a może przede wszystkim umysłu. Szacunek dla nas, że to wytrzymaliśmy. Jestem zdechły...
Przed meczem poprosiłem Sebastiana Dudka [kapitana drużyny - przyp.red.], żeby na pierwszą część meczu wybrał połowę bliżej sektora naszych kibiców. Liczyłem, że potem słońce schowa się za drzewa i po drugiej stronie boiska będzie broniło się łatwiej. Nie do końca tak było i przez pierwszy kwadrans drugiej połowy było ciężko.