Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl Taką serię w ekstraklasie Cracovia miała po raz ostatni w... 1949 roku. Jacek Zieliński na każdym kroku przekonuje, że to żaden powód, by popaść w hurraoptymizm, choć ta passa to głównie jego zasługa. Jego bilans jako trenera Cracovii: dziewięć zwycięstw i trzy remisy.
Tym razem jego drużyna rozkręcała się jednak powoli. Z początku goście próbowali z mozołem konstruować ataki, częściej byli przy piłce, ale jeśli już ktoś oddał strzał, to bielszczanie. Mimo wszystko nie trudno było odgadnąć, która drużyna ma za sobą serię 11 meczów bez porażki, a która przegrała ostatnio 0:5.
Gospodarze chwilami mogli się poczuć tak, jakby zostali zamknięci w pomieszczeniu bez klucza. Na własnej połowie patrzyli, jak Cracovia rozgrywa piłkę. A kiedy ją w końcu odzyskali, to głównie po to, by zaraz stracić. Krakowianie mieli więc przewagę, z której... prawie nic nie wynikało.
Przełom miał przynieść koszmarny błąd Wojciecha Kaczmarka, bramkarza Podbeskidzia, który za polem karnym odbił piłkę ręką. Nie powinien w ogóle wybiegać tak daleko od bramki, a kiedy zorientował się, że zrobił głupotę, było już za późno. Za jego plecy wybiegał Deniss Rakels, który najprawdopodobniej trafiłby do siatki.
Jeśli jednak krakowianie pomyśleli, że czerwona kartka ułatwi im zadanie, to mylili się. Zrobiło się trudniej, zamiast łatwiej. Gospodarze ani myśleli atakować, tylko zajęli się bronieniem. Paradoksalnie po 45 minutach najlepszą okazję miało... osłabione Podbeskidzie. Po jedynym kontrataku Kohei Kato źle jednak kopnął piłkę z woleja i nic z tego nie wyszło.
- Staramy się pogonić Podbeskidzie, która jest skazane na bronienie. Musimy zagrać mądrze - przekonywał w przerwie przed kamerą Canal+ Mateusz Cetnarski, pomocnik Cracovii.
I, zgodnie z życzeniem, Cracovia grała mądrze. Rozgrywała piłkę tak cierpliwie i umiejętnie, że rywale mogliby pęknąć z wściekłości i bezradności. Na boisko wszedł Boubacar Diabang, który w maju strzelił w Bielsku-Białej... trzy gole w niecałe 20 minut. Senegalczyk liczył pewnie na powtórkę, ale okazało się, że "nic dwa razy się nie zdarza".
To powiedzenie nie obowiązuje za to Miroslava Covili, który po raz kolejny zrobił to, co umie najlepiej. Wyskoczył wyżej od rywali i przyłożył głowę, a piłka wpadła do siatki.
Po golu nic się nie zmieniło - Cracovia do znudzenia wymieniała podania i próbowała rozgryźć rywali. Niezłą szansę miał Mateusz Cetnarski, a dwie jeszcze lepsze Diabang. Wcześniej przy wyniku 0:0 Damian Dąbrowski mógł strzelić bramkę życia, ale z ok. 30 metrów trafił w poprzeczkę.
A Podbeskidzie próbowało się odgryzać. Nerwowo było m.in. po strzale Krystiana Nowaka, ale skończyło się na strachu. Imponująca seria Cracovii trwa!