Lech Poznań stawiał dzielny opór wyżej notowanemu rywalowi, ale indywidualne błędy dużo kosztowały. FC Basel pokonał "Kolejorza" aż 3:1 i zakończył marzenia lechitów o Lidze Mistrzów. - Czerwona kartka była przełomowa. Za łatwo traciliśmy bramki, mieliśmy też niezłą sytuację na gola przy stanie 0:0 i gdybyśmy wtedy otworzyli wynik, to grałoby się inaczej - mówi Łukasz Trałka, kapitan Lecha: - Wydaję mi się, że przegraliśmy zbyt wysoko. Mieliśmy swoje szanse, a przy traconych bramkach popełniliśmy fatalne błędy. Na tym poziomie czegoś takiego się nie robi, bo to kosztuje gole.
Trałka docenia klasę rywala i nie ukrywa, że odwrócenie losów dwumeczu jest niemal nierealne. Na pewno gra była po ich stronie, ale znaliśmy ich możliwości już przed meczem. W pierwszej połowie graliśmy jednak tak, jak sobie założyliśmy, czyli blisko siebie i agresywnie. Nie ma co się oszukiwać i opowiadać bajek przed rewanżem. Jasne, będziemy walczyć, ale jesteśmy w bardzo złej sytuacji - tłumaczy kapitan Lecha.