Szefowie Stelmetu BC z wyrokiem się nie godzą. Janusz Jasiński, właściciel zielonogórskiego klubu, mówi o "sądzie kapturowym" i zapowiada walkę na prawników.
O co w tym wszystkim chodzi?
Latem 2013 r. Eyenga związał się ze Stelmetem dwuletnim kontraktem. Na campie w USA wypatrzyli go i wybrali Jasiński i Walter Jeklin, generalny menedżer Stelmetu.
Jeszcze zanim Kongijczyk stawił się w Zielonej Górze, już było wiadomo, że skacze niesamowicie wysoko. I rzeczywiście mnóstwo razy kończył kontry tak, jak kibice uwielbiają najbardziej, miał swoich wielkich fanów na trybunach areny CRS, gdzie kilka razy oklaskiwała go aktorka i piosenkarka Patricia Kazadi, z którą był związany.
W połowie obowiązywania kontraktu, czyli latem 2014 r., po przegranej serii finałowej play-off z PGE Turowem Zgorzelec, szefowie i trenerzy Stelmetu postanowili rozstać się z latającym Eyengą. Wypowiedzieli umowę, a po jakimś czasie wypłacili 20 tys. dolarów buyoutu zapisanego w jednym z punktów kontraktu. Myśleli, że sprawa została załatwiona?
Koszykarz miał przenieść się do PGE Turowa Zgorzelec. Podpisał tam kontrakt, ale w sumie nic z tego nie wyszło. Bo Eyenga nie stawił się w Zgorzelcu w umówionym czasie. Zdaniem prezesów PGE Turowa umyślnie opóźniał przylot do Polski. A kiedy w końcu się stawił, pracodawcy zarzucali, że brakuje mu formy i odpowiedniego przygotowania.
Dla Stelmetu istotniejsze stało się coś innego. Otóż Eyenga i jego agenci uznali, że zielonogórski klub wypowiedział kontrakt nieskutecznie. Na tej podstawie domagali się od zielonogórskiego klubu 270 tys. dolarów. Bo tyle Kongijczyk zarobiłby przez sezon gry w Stelmecie.
Prezesi z Zielonej Góry nie chcieli zapłacić. Stąd sprawa trafiła do trybunału arbitrażowego FIBA w Genewie. I kilka tygodni temu zapadł tam wyrok, wg którego Stelmet musi zapłacić Kongijczykowi 140 tys. dolarów.
- Jeżeli umowa została wypowiedziana nieskutecznie, to gdzie się podziało nasze 20 tys. dolarów? Zgubił ktoś?! - dopytuje Jasiński. - Nie zgadzamy się z tym wyrokiem "sądu kapturowego". I będziemy się odwoływać, do Szwajcarii niestety. Konsultujemy to z prawnikami i dlatego uważamy, że mamy rację. Ale ogólnie to dla nas nauka, że w kontraktach trzeba bardzo uważać na wszystkie zdania, słowa, kropki i przecinki - mówi właściciel Stelmetu BC Zielona Góra.
Czy wyrok trybunału arbitrażowego i toczący się spór może zamknąć mistrzom Polski drogę do zawierania kolejnych kontraktów? - Dziś nie mamy takiego problemu, widać zresztą, że nie spieszymy się z kontraktowaniem graczy. W przyszłości, gdyby sprawy poszły nie po naszej myśli, problemy mogą wyniknąć - przyznał Jasiński.