Lech Poznań - Pogoń Szczecin 1:2. Eksperyment w ataku się nie udał. Trener: Brak zrozumienia

Wystawienie Denisa Thomalli u boku Marcina Robaka nie dało Lechowi Poznań żadnych korzyści w meczu z Pogonią Szczecin. - Bardzo możliwe, że będziemy grali tą parą w przyszłości - mówi jednak trener mistrzów Polski Maciej Skorża.

Lech Poznań rozpoczął sezon ligowy bez pięciu podstawowych zawodników. Kontuzję od wielu tygodni leczy Paulus Arajuuri, niedawno dołączyli do niego Karol Linetty i Dawid Kownacki, a przed meczem z Pogonią także Kasper Hamalainen i Tomasz Kędziora. Tylko na ławce rezerwowych był obecny Gergo Lovrencsics, ale to raczej na zachętę, bo po artroskopii kolana nie zagrał ani minuty nawet w sparingu. - Dopiero wraca do nas, ma za sobą pierwszy mikrocykl treningowy - przypomina trener Lecha Poznań.

Pojedynek z Pogonią Szczecin był więc w wykonaniu lechitów jednym wielkim eksperymentem. - W drugiej połowie z mistrzowskiej jedenastki było tylko czterech zawodników. Reszta to nowe osoby. Mam po tym meczu dużo informacji na temat tego, jaką siłą dysponujemy - mówi Maciej Skorża. - W naszej grze było wiele słabości. W drugiej połowie otworzyliśmy się, ale nie potrafiliśmy stwarzać takich sytuacji jak w poprzednim sezonie. Wówczas udawało nam się to, nawet wtedy, gdy graliśmy z zespołami, które były nastawione tak jak teraz Pogoń, czyli na skomasowaną obronę. Musimy być bardziej kreatywni i bardzo mocno nad tym pracować.

Jednym z pomysłów na odmianę losów meczu było wpuszczenie na boisko Denisa Thomalli, który dołączył w ataku do Marcina Robaka i "Kolejorz" grał dwójką napastników. Efekt był marny, bo obaj bardziej przeszkadzali sobie w grze, niż pomagali. Były snajper Pogoni Szczecin zakończył mecz z ładną asystą z pierwszej części spotkania, przy trafieniu Darko Jevticia. - Marcin bardzo się starał, ale wciąż jeszcze szuka formy po kontuzji. Na pewno stać go na lepszą grę - uważa trener Lecha Poznań, a pytany o współpracę dwóch napastników w drugiej połowie meczu z Pogonią Szczecin, odpowiada: - Bardzo możliwe, że będziemy grali tą parą w przyszłości, ale potrzeba jeszcze czasu, żeby wytworzyły się automatyzmy w ich grze. Denis może grać nie tylko w ataku, ale też jako ofensywny pomocnik. A na razie widzieliśmy między nimi i Marcinem brak zrozumienia. Graliśmy pod presją, chcieliśmy poprawić wynik, więc w grze drużyny była duża nerwowość. To na pewno nie sprzyjało temu, żeby lepiej współpracowali ze sobą. Podania między Marcinem i Denisem można policzyć na palcach jednej ręki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.