Finał śledztwa ws. byłego prezesa Stomilu Olsztyn

Jacek Czałpiński, który w latach 2012-2014 kierował klubem piłkarskim Stomil, nie stanie przed sądem. Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe zdecydowała się umorzyć śledztwo.

Zawiadomienie na byłego prezesa Stomilu na przełomie lipca i sierpnia ubiegłego roku złożyła Ewa Bagińska, która pełniła wówczas funkcję przewodniczącej komisji rewizyjnej, a więc organu kontrolującego funkcjonowanie klubu. Chodziło o nieprawidłowości, jak udzielanie niezgodnych ze statutem pożyczek i niepotrzebne wydawanie pieniędzy (m.in. złe rozliczanie delegacji). - Nie wiadomo jeszcze, jakie straty finansowe mogło to przynieść zespołowi - mówił Zbigniew Czerwiński, rzecznik prasowy olsztyńskiej prokuratury.

O uchybieniach głośno zaczęto mówić 30 czerwca ubiegłego roku. Właśnie tego dnia odbyło się w Stomilu walne zebranie sprawozdawczo-wyborcze, na którym doszło do zmiany władz klubu. Czałpińskiego zastąpił wtedy Robert Kiłdanowicz, a Bagińska poinformowała o nieprawidłowościach.

Dodatkowe światło na sytuację rzucił audyt zewnętrzny, który przeprowadzono w klubie po objęciu rządów przez Kiłdanowicza. Objął on okres od 1 stycznia 2013 do 30 czerwca 2014 r. W dokumencie wykazano liczne uchybienia w działalności pierwszoligowca, jak np. zaliczenia wydatków do kosztów OKS Stomil Olsztyn na podstawie kopii faktur VAT, rachunków i polis ubezpieczeniowych. Na jaw wyszło też, że listy płac nie były podpisywane oraz zatwierdzane przez osobę sporządzającą. Poważne wątpliwości budzą również rozliczenia zwrotu kosztów podróży służbowych. Jakby tego było mało, kontrolerzy opisali przypadek umowy użyczenia samochodu, którą klub zawarł z jednym ze swoich pracowników. Mimo że osoba ta poświadczyła dobry stan techniczny pojazdu, to wydatki, jakie klub poniósł na jego naprawę, oszacowano na 3,8 tys. zł.

W miniony wtorek (7 lipca) Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe ostatecznie umorzyła śledztwo. Uznała, że takie nieprawidłowości, jak złe rozliczanie delegacji, za duże faktury na słodycze czy remont prywatnego auta za pieniądze z klubu, to zbyt małe przewinienia, aby móc postawić zarzuty. - Nigdy nie zamierzałem szkodzić klubowi - zapewnia w rozmowie dla olsztyn.sport.pl były prezes OKS. - To przykre, że zamiast otrzymać podziękowania za pracę, po swoim odejściu musiałem się dodatkowo stresować. Pod względem organizacyjnym udało mi się wypracować solidną pozycję dla klubu. Przypominam, że przez lata mojej prezesury klub otrzymywał licencję na grę. Początkowo była ona warunkowa, ale później już bezwarunkowa. To dowodzi, że nasze relacje z PZPN-em były dobre.

I dodaje: - Cały czas oglądam mecze i chciałbym, aby kibice dobrze mnie pamiętali. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy może się czasami pomylić. Zaczynając pracę w Olsztynie, nie miałem żadnego doświadczenia w zarządzaniu pierwszoligowym klubem. Wynik śledztwa potwierdza jednak, że nie było wcale tak najgorzej.

Tymczasem piłkarze Stomilu od czwartku przebywają na zgrupowaniu w Jarocinie, gdzie w najbliższych dniach rozegrają mecze kontrolne (we wtorek z Wartą Poznań, w czwartek z Jarotą).

Więcej o piłkarzach Stomilu czytaj na olsztyn.sport.pl .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.