Bolesny przypadek Miroslava Covili

Serbski pomocnik Cracovii ostatnio nie trenował z powodu niegroźnej, ale dokuczliwej kontuzji - wrośniętego paznokcia. Będzie operacja? - Musimy to zrobić inaczej - mówi trener zespołu

Rzadko w Polsce zdarza się tak dobry transfer. Już niemal od samego początku pobytu Covili przy ul. Kałuży było widać, że drużynie trafił się piłkarz nietuzinkowy.

Gdyby w piłce nożnej, jak w siatkówce, liczył się zasięg, Covilo byłby liderem w ekstraklasie nie tylko ze względu na wzrost, ale też imponujący wyskok. W poprzednim sezonie Serb "wyfruwał" Cracovii siedem goli.

Ostatnio jednak mający 193 cm pomocnik nie mógł normalnie ćwiczyć. Wszystko przez kilkanaście milimetrów - wrośnięty paznokieć w paluchu prawej stopy. - To dolegliwość niby niegroźna, ale nieprzyjemna, bo bolesna - mówi Jacek Zieliński, trener Cracovii.

Przez to Covilo opuścił sporo treningów w kluczowym momencie okresu przygotowawczego - gdy drużyna szlifuje schematy i taktykę. - Brakuje mu pewności, swobodnego operowania piłką. Będzie musiał nadrabiać stracony czas - dodaje szkoleniowiec.

Covilo: - Przez to nie jestem w formie. Trenowałem, ale sam.

Zieliński: - Największy ból minął, jest postęp, ale wciąż źle to chłopak znosi. Jest przyzwyczajony do ciężkiej roboty i nie daje z siebie tyle, ile oczekujemy.

Ile może z siebie dać Covilo? - Mam problem, gdy zmieniam kierunek biegu, wtedy mi dokucza. Gdy biegam prosto, wszystko jest OK. Mogę uderzać piłkę wewnętrzną częścią stopy, ale prostym podbiciem nie - narzeka Serb.

Brak zgrania z drużyną widać było w ostatnim sparingu z Ruchem Chorzów. Serb mało ryzykował, nie włączał się do ofensywy, stronił od pojedynków z rywalami.

Świadomy ograniczeń lidera drugiej linii jest Zieliński, który mówi, że choć nie ma ryzyka, że Covilo nie będzie mógł zagrać z Lechią Gdańsk, to nie może dać gwarancji, że piłkarz wybiegnie w pierwszym składzie.

Cracovia nad morze jedzie po trzy punkty - zapowiada trener, ale bez Serba w wyjściowej jedenastce będzie o to trudniej. Zastąpić go mogą Mateusz Cetnarski lub Bartosz Kapustka, obaj dobrzy technicznie, stworzeni do gry kombinacyjnej, ale nie mają takiego autorytetu jak Covilo, nawet jeśli ten przez ostatni czas nie trenował na pełnych obrotach.

Cracovia robi wiele, by postawić pomocnika na nogi. Arsenał dostępnych środków jest jednak ograniczony. Wrośnięty paznokieć można usunąć chirurgicznie, ale wtedy pomocnik wypadłby z gry na wiele tygodni. - Musimy to więc zrobić inaczej - mówi Zieliński.

Dolegliwość Covili to dla niego żadna nowość. Miał ją już wcześniej, gdy grał w Serbii, ale odnowiła mu się w ostatnim miesiącu sezonu 2014/2015. - Miał już dwie operacje - zdradza Zieliński.

- Nie bolało jednak tak mocno jak teraz - podkreśla pomocnik, który z wrośniętym paznokciem po zakończeniu rozgrywek wrócił do kraju. - Tam byłem u doktora, który dał mi maść, ale nic nie pomagało. Teraz dostałem mocniejszą, która ma mi ściągnąć ten paznokieć do końca. Potem zobaczymy, co tam jest w środku - dodaje Covilo.

Wtedy też okaże się, kiedy w końcu ustąpi ból i będzie mógł grać na sto procent. Na razie drobny problem nie pozwala piłkarzowi na rozwinięcie skrzydeł i szybowanie nad ekstraklasowymi boiskami.

Do zdrowia wraca natomiast Marcin Budziński, który spędził kilka dni w szpitalu po infekcji wirusowej. W sparingu z Ruchem raczej po boisku się snuł, niż biegał, ale wszystko przez odwodnienie. - Fizycznie jest przygotowany - zapewnia trener Zieliński.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.