Sreten Sretenović - obrońca Cracovii na dwa etaty

W Cracovii był m.in. tłumaczem i przewodnikiem, ale wyrósł też na lidera defensywy. - Jestem z siebie zadowolony, ale będzie jeszcze lepiej - zapowiada Sreten Sretenović.

Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl Być może to jeden z najmniej docenianych piłkarzy Cracovii. Kiedy przyjechał, nie było pewności, czy jest w stanie wejść w buty lidera, ale szybko rozwiał wątpliwości. Pytań o formę było sporo, bo od czasu, gdy zachwycał w Zagłębiu Lubin, minęło siedem lat, a ostatnio przez dwa sezony grał w dalekiej Korei Południowej.

Po dotarciu do Krakowa opowiadał o trudnym życiu w Azji. Dobrze tam zarabiał, ale nie mógł się odnaleźć. Wspominał, że na sam widok ryżu miał już dość, bo w klubie jedli go prawie cały czas.

W Polsce nie było ani bariery kulturowej, ani językowej. Po polsku umiał mówić od czasów gry w Zagłębiu (sezony 2007/08 i 2009/10). - Dlatego po przyjeździe częściej tłumaczyłem wywiady, których udziela Miroslav Covilo, niż sam ich udzielałem - śmieje się Sretenović.

A w klubie cieszyli się, że Covilo, lider drużyny, będzie miał kompana, bo z początku nie czuł się w Krakowie komfortowo. Na boisku szybko się odnalazł, ale w wywiadach (tłumaczonych przez kolegę) opowiadał m.in., że tęskni za rodziną i bliskimi. Ze Sretenoviciem znali się wcześniej, bo w lidze słoweńskiej byli rywalami. Sretenović grał w Olimpii Lublana, Covilo - w FC Koper.

- Nadal najwięcej czasu spędzam z Mirem, ale on już sobie radzi. Mówi po polsku tak dobrze jak ja, więc jako tłumacz nie jestem mu już potrzebny. Czy wcześniej nie czułem się trochę w jego cieniu? Skąd! Nie miałem z tym najmniejszych problemów - zapewnia Sretenović.

Twardziel, ale tylko na boisku

Szybko okazało się, że Cracovia, która wcześniej traciła bramkę za bramką, właśnie takiego człowieka potrzebowała. - Kiedy przed laty przyszedł do Zagłębia, byliśmy zdziwieni, że taki piłkarz wybrał polską ligę. To było dla nas ogromne wzmocnienie. Jak na swój wzrost był niezwykle szybki i każdego napastnika potrafił skasować. Do tego wygrywał wszystkie górne piłki, więc z przyjemnością patrzyło się na jego grę. Był jednym z lepszych środkowych obrońców, jakich spotkałem. Na boisku był typowym twardzielem, a poza nim spokojnym człowiekiem, który podchodził do wszystkiego z dystansem - wspomina Adam Fedoruk, były asystent Rafała Ulatowskiego w Zagłębiu.

Do Polski w 2007 r. tak naprawdę trafił nieco przez przypadek. Był piłkarzem Benfiki Lizbona, ale nie mógł się przebić, więc tuż przed zamknięciem okienka transferowego szybko chciał znaleźć klub. Padło na Zagłębie, o którym wcześniej nie słyszał. W Serbii był uważany za wielki talent, a przenosiny do Lubina nie były szczytem marzeń.

Fedoruk: - Po odejściu z Zagłębia doznał poważnej kontuzji i chyba to przeszkodziło mu w zrobieniu wielkiej kariery, bo miał na to papiery. Dziś z racji wieku Sreten gra inaczej niż wtedy. Ciągle dużo wnosi do polskiej ligi, ale jest już trochę wolniejszy, bardziej bazuje na doświadczeniu.

Sretenović zapowiada, że ostatniego słowa jeszcze nie powiedział: - Wszystko zaczęło się układać, mamy za sobą dziewięć meczów bez porażki, więc jestem zadowolony. Wyprowadzka z Korei do Krakowa była dla mnie jak powrót do domu. Jest dobrze, ale może być lepiej. I będzie w zbliżającym się sezonie.

Obserwuj @krakow_sport_pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.