Superpuchar. Lech Poznań nie buja w obłokach

Zespół z Poznania jest mocniejszy niż w czerwcu, gdy świętował pierwsze od pięciu lat mistrzostwo. I wydaje się gotowy na piątkowy Superpuchar oraz zaczynające się za tydzień eliminacje Ligi Mistrzów.

- Chciałbym, żeby odszedł od nas maksymalnie jeden zawodnik i żeby nie był to Karol Linetty - mówił kilka tygodni temu trener Lecha Maciej Skorża. Odeszło co prawda pięciu zawodników (kontrakty skończyły się Vojo Ubiparipowi, Luisowi Henr~quezowi i Arnaudowi Djoumowi, a wypożyczony do Norwegii został Muhamed Keita), ale tak naprawdę strata jednego - Zaura Sadajewa - może być odczuwalna dla "Kolejorza". Czeczen przyleciał do Polski po wakacjach, ale tylko po to, by powiedzieć, że nie chce być drugi raz wypożyczony do Lecha. - Odległość od domu okazała się kluczowa. Nie pieniądze, nie poziom sportowy, ale to, żeby być blisko domu, rodziny. Musimy to uszanować - mówi Skorża. Napastnik, który miał duży wkład w zdobycie tytułu, wrócił do Tereka Grozny, ale trener Raszid Rachimow nie wystawił go w pierwszym letnim sparingu. - Przyszłość Zaura w Tereku jest niejasna - powiedział szkoleniowiec.

Wiceprezes Lecha Poznań Piotr Rutkowski mówi, że Sadajew wciąż nie dostał żadnej konkretnej oferty z Rosji. - Nie zdziwię się, jeżeli w ciągu tygodnia czy dwóch będzie chciał do nas wrócić - mówi pół żartem, pół serio. Już na poważnie deklaruje: - Do meczów z FK Sarajevo [14 i 22 lipca] nikt już nie odejdzie.

To oznacza, że także w piątkowym Superpucharze z Legią Skorża również będzie mógł wystawić najsilniejszy skład. Później Lech prawdopodobnie jednak kogoś sprzeda. - Co roku powtarzamy, że jeden młody zawodnik powinien odejść, bo takie są realia i takie jest nasze miejsce w europejskiej hierarchii - mówi Rutkowski.

Najbliżsi wyjazdu są Karol Linetty, Dawid Kownacki i Marcin Kamiński. Jest właściwie przesądzone, że jeden wyjedzie z Poznania. Budżet Lecha bardzo potrzebuje ok. 4 mln euro ze sprzedaży Linettego albo Kownackiego lub ok. 1,5 mln za Kamińskiego. - Oni mają potencjał, by występować w najlepszych ligach. Przygotowujemy piłkarzy do gry w czołowych klubach, ale na pewno nie prowadzimy sprzedaży obwoźnej i do nikogo nie wysyłamy maili - podkreśla Rutkowski. - Jeśli pojawiłaby się konkretna oferta, to będziemy starać się przeciągnąć negocjacje, by do sierpnia, czyli do końca eliminacji pucharowych, utrzymać obecny skład. A gdyby udało nam się kogoś drogo sprzedać, to postaramy się też kogoś taniej kupić.

Dotychczas Lech ściągnął za darmo Dariusza Dudkę, blisko 3 mln zł wydał na Marcina Robaka, Abdula Aziza Tetteha oraz Denisa Thomallę, byłego młodzieżowego reprezentanta Niemiec. Ten ostatni ma rodziców pochodzących z Opola, w Poznaniu jest traktowany jako inwestycja na przyszłość. Pozostała trójka może szybko wywalczyć miejsce w pierwszej jedenastce. - Tetteh to prawdziwy czołg - mówi trener, a sam piłkarz przedstawia się tak: - Jestem bardzo twardym gościem, bardzo, bardzo twardym.

Dudka w barwach Auxerre występował już w Lidze Mistrzów m.in. w meczu z Realem Madryt. W sumie w europejskich pucharach zagrał blisko 30 razy. - Będę starał się przekazać młodszym zawodnikom wszystko, czego doświadczyłem w karierze. Bardzo dobrze radzę sobie z presją, wiem, po co przyszedłem do Lecha, z kim i o co będę grał. Wiem, jak to wszystko "ugryźć" - zapewnia 65-krotny reprezentant Polski.

Gdyby szukać słabszych punktów w Lechu, to jest nim bramka. Maciej Gostomski zawiódł w finale Pucharu Polski i nie ma pewności, czy sytuacja nie powtórzy się na wypełnionym fanatycznymi kibicami 30-tysięcznym stadionie w Sarajewie. Jasmin Burić z kolei często leczy kontuzje, a Krzysztof Kotorowski w ostatnim sezonie w karierze ma być bramkarzem numer trzy.

Problemem są też urazy. Rehabilitację przechodzą Paulus Arajuuri i Gergö Lovrencsics, a najlepszy strzelec zespołu Kasper Hämäläinen trenuje dopiero od paru dni, bo miał dłuższy urlop ze względu na narodziny syna.

Mimo to "Kolejorz" wydaje się być w dobrej formie, niedawno w sparingu rozbił 3:0 APOEL Nikozja. Cypryjczycy ostatnio regularnie występują w fazach grupowych europejskich pucharów, trzy lata temu dotarli do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Drużyna Skorży grała bardzo dobrze, jakby nie zrobiła na niej żadnego wrażenia przerwa między sezonami.

Czy zatem Lech może zostać pierwszym od 19 lat polskim zespołem w Champions League? Drogę ma trudną, bo FK Sarajevo był najwyżej notowanym rywalem spośród drużyn nierozstawionych, ma ambitne plany i bogatego właściciela - malezyjskiego miliardera Vincenta Tana. W III i IV rundzie eliminacji poznaniacy nie będą rozstawieni i mogą się zmierzyć z Basel, Steauą Bukareszt czy Celtikiem Glasgow. - Marzymy, by zagrać w Lidze Mistrzów. Na samą myśl o tym, że jesienią hymn tych rozgrywek mógłby być kilka razy odgrywany na naszym stadionie, przechodzą nas ciarki po plecach - mówi Rutkowski. - Nie bujamy jednak w obłokach. Nie stać nas na to, by w krótkim czasie wydać na transfery tyle pieniędzy, by znacznie zwiększyć prawdopodobieństwo awansu do fazy grupowej. Postępujemy według strategii rozpisanej na lata i krok po kroku się wzmacniamy. Żeby klub się rozwijał, potrzebujemy awansu co najmniej do grupy Ligi Europy - kończy wiceprezes Lecha.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA