Esportowy trener uniewinniony po latach. Komisja Integralności ponownie przyznaje się do błędu

Esportowa Komisja Integralności ponownie zrobiła z siebie pośmiewisko. Podjęła ona decyzję o zdjęciu wykluczenia jednego z najbardziej kontrowersyjnych trenerów CS:GO. Zdania są podzielone.

ESIC (Esportowa Komisja Integralności) podejmuje decyzję sprzeczną ze swoimi wcześniejszymi osądami? Stare, znaliśmy. Organ, który miał chronić esport przed oszustwami i korupcją, ponownie pokazuje ogromną hipokryzję, tracąc na wiarygodności. Tym razem sprawa tyczy się duńskiego trenera CS:GO. Społeczności kończy się cierpliwość do działań komisji.

Zobacz wideo Praca marzeń naszych dzieci, żyła złota, a zarobki? "Polska w światowej czołówce"

ESIC nie zdaje egzaminu. Esportowy świat traci na uznaniu

Przez lata wiele form oszustw i innego rodzaju machlojek uchodziło w esporcie na sucho. Każdy odkryty skandal odbijał się szerokim echem, psując reputację całego środowiska. ESIC miało temu zaradzić - przeciwdziałać zakazanym procesom i karać winnych im ludzi. Wydawało się, że wreszcie na esportowym podwórku pojawił się policjant, jakiego branża potrzebowała od bardzo dawna.

Jedną z pierwszych spraw, którymi zajęło się ESIC, była afera związana z tzw. "spectator bugiem". Pozwalał on na oglądanie spotkania trenerom z nieuczciwych pozycji i kątów. Dzięki temu zdobywali oni informacje o rozstawieniu przeciwnika i o wszystkim dawali znać swoim zawodnikom. W skandal było zamieszanych kilkudziesięciu szkoleniowców, którzy stopniowo przyznawali się do winy, bądź ESIC ich demaskowało.

Zaczęto narzucać kary i wykluczenia. Winni trenerzy nie mogli brać udziału w Majorach współorganizowanych przez Valve. To najważniejszy doroczny cykl na esportowej scenie CS:GO. Część szkoleniowców zbanowano na lata - wszystko wyznaczano współmiernie do ilości udowodnionych spotkań z wykorzystaniem błędu. Im więcej, tym dłuższa kara.

Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.

Jednakże w miarę upływu czasu coraz mocniej podważano słuszność werdyktów ESIC. Kilka miesięcy temu uniewinniono Luisa "peacemakera" Tadeu. Brazylijczyk poszedł ze sprawą do sądu i wygrał - komisja zdjęła z niego karę. Teraz to samo stało się z dużo bardziej kontrowersyjną osobą - Nicolaiem "HUNDENEM" Petersenem.

Były trener Heroic nie ma najlepszej opinii w esportowych kręgach. Poza oskarżeniami o oszustwa związane z "spectator bugiem", miał on również poważną kłótnię ze swoim byłym składem, której apogeum było upublicznienie przez Petersena wielu strategii i taktyk duńskiej ekipy. Wydawało się, że "HUNDEN" jest już spalony na scenie CS:GO. Zdjęcie wykluczenia przez ESIC zostawia mu jednak furtkę do powrotu. Smród tematu ciągnie się po latach od wykrycia skandalu - wszystko wraca jak bumerang.

Publikacje i opinie ESIC nie są już respektowane przez ogromną część esportowej społeczności, a kolejna korekta wyjątkowo mocnego werdyktu nie poprawi i tak już wątpliwej wiarygodności organu. W październiku pisaliśmy szerzej w oddzielnym artykule o bezradności komisji i kolejnych brudach, jakie na nią wyciągano. Swoimi działaniami ESIC kompromituje nie tylko siebie, ale i całe esportowe środowisko. Więcej z tego komplikacji niż pożytku. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA