Miał być wielki mecz esportowy. Widowisko jednak rozczarowało

To miała być prawdziwa wisienka na torcie IEM Rio 2022. Mecz legend w formie rozgrzewki przed głównym finałem. Nie wszystko poszło jednak jak powinno, a w samym "showmatchu" trudno było wyczuć owe "show".

Showmatch to już wręcz tradycja przy okazji Majorów w CS:GO. Jak sama nazwa wskazuje, jego celem jest zabawienie widzów i wprowadzenie w nieco luźniejszą atmosferę przed głównym finałem, gdzie emocje sięgną zenitu. Na IEM Rio 2022 szykowano prawdziwy rarytas dla wieloletnich fanów CS:GO - mecz brazylijskich i szwedzkich legend. Wydaje się jednak, że cały zamysł minął się z realnym celem, a dowodem na to jest mnóstwo niepochlebnych opinii ze strony internautów.

Zobacz wideo Praca marzeń naszych dzieci, żyła złota, a zarobki? "Polska w światowej czołówce"

Nudny showmatch na IEM Rio 2022

Pokazowe mecze zazwyczaj mają pewne zależności, które się w nich powtarzają. Składy są dobierane według pewnego wzoru. Na ich czele mogą stać określeni kapitanowie, a w zespołach przewijają się nie tylko profesjonalni gracze, ale też ci emerytowani lub dziennikarze czy eksperci. Na Rio zaplanowano całkiem ciekawą obsadę, która miała wzbudzić pewne uczucie nostalgii. Przeciwko sobie stanęły składy brazylijskich legend - ikoniczny skład Luminosity/SK Gaming z 2016 roku - oraz legendy szwedzkiego CS:GO, których trzon tworzyli byli gracze Ninjas in Pyjamas. 

Już sama zapowiedź meczu wywołała ogromne poruszenie. Fani byli podekscytowani zamysłem. Miała to być forma uhonorowania legend brazylijskiego Counter-Strike'a, bez których rozwój tytułu w kraju nie byłby tak prężny. Sam Major w Rio to zresztą po części ich zasługa. Turniej budził wielkie nadzieje jeszcze przed rozpoczęciem, a tak sentymentalne spotkanie towarzyskie tuż przed finałem było czymś naprawdę wyjątkowym. Niestety finalny efekt nie do końca sprostał oczekiwaniom.

Wpierw okazało się, że na ostatni moment w składzie Szwedów musi dojść do zmiany. Ze względu na chorobę wypadł Jesper "JW" Wecksell. Doświadczonego snajpera zastąpił Duńczyk Finn "Karrigan" Andersen. Kapitan FaZe Clanu również jest graczem bardzo zasłużonym, ale trochę nie pasował do pierwotnego konceptu showmatchu.

Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.

Do tego nie zaskoczono z doborem mapy, gdyż spotkanie rozegrano na Trainie. Wycofana z puli turniejowej plansza nie byłą niczym nowym. Co poniektórzy liczyli, że pokazowy mecz zapowie coś świeżego na horyzoncie CS:GO, ale nic takiego się nie stało.

Sam przebieg rywalizacji też mocno rozczarował. Trybuny świeciły pustkami, a to przecież dla nich miała być to prawdziwa uczta. Wyjątkowa okazja zobaczenia swoich idoli w jednym składzie jeszcze jeden raz wcale nie wypadła tak imponująco. Zresztą jak sam mecz, który był bardzo jednostronny. Po pierwszej połowie Team Brazil prowadził 14:1. Ostatecznie skończyło się na 16:8, więc Szwedzi nieco obronili honor. W samym spotkaniu zabrakło jednak luźniejszych akcji, sprytnego podchodzenia przeciwnika czy prób upokarzania. Ot zwykły, rutynowy mecz jak każdy inny. Swoje rozczarowanie fani wylewali na portalach społecznościowych. Chyba nie taka jest filozofia spotkań pokazowych.

Szkoda, że taka okazja nie została wykorzystana w pełni, gdyż mogło to być naprawdę ładne zwieńczenie esportowego karnawału w Brazylii. Intencje były dobre, lecz wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Więcej wniosków na przyszłość - do samego zamysłu zdecydowanie trzeba dodać więcej finezji i kreatywności, bo showmatche w takiej formie zupełnie mijają się z celem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.