Esportowa publiczność pomaga graczom w hali. Wszystko przez ekran

Turnieje z udziałem publiczności na żywo w formie LAN-owej to prawdziwa esencja esportu. Wtedy emocje sięgają zenitu, budowana jest niepodrabialna atmosfera, a fani mogą podziwiać rywalizację w najlepszej możliwej otoczce. W tym morzu pozytywów tkwi jednak również poważny problem. Mianowicie, czy publiczność ma możliwość wpływu na przebieg gry jako osoby trzecie?

Esport już dawno wyszedł z iluzorycznej - jak i rzeczywistej - piwnicy. Rozgrywki odbywają się na wielkich arenach przy udziale kilkunastotysięcznej publiczności. Skala i potencjał organizacji tego typu wydarzeń w zasadzie tylko rośnie. Dowodem na to jest trwający obecnie IEM Rio 2022, który przeniósł atmosferę i otoczkę esportowej rywalizacji na zupełnie inny poziom. Fani pokazują ogromne zaangażowanie, tworząc oprawy, organizując doping, czy... starając się pomóc swoim ulubieńcom. W czym dokładnie tkwi problem?

Zobacz wideo Praca marzeń naszych dzieci, żyła złota, a zarobki? "Polska w światowej czołówce"

Kibice nieuczciwie pomagają graczom

Doping publiczności w meczach esportowych jest prawdziwą duszą całej dyscypliny. Przebieg rozgrywki często jest tak intensywny, że fani cały czas mogą być zaangażowani i wykorzystywać pokłady swej nieprzebranej energii. W Brazylii na IEM Rio publika przerosła wszelkie oczekiwania, o czym pisaliśmy w jednym z tekstów na naszej stronie. Atmosfera rodem z piłkarskiego meczu Mistrzostw Świata, a nie esportowego turnieju. Zainteresowanie rośnie.

I absolutnie nie ma w tym nic złego. To dobrze, że esport się rozwija, trafiając do coraz szerszej grupy odbiorców. Wspaniale wręcz, że organizator musi stanąć na rzęsach, aby dorównać oczekiwaniom fanów. Ale wszystko może wymknąć się spod kontroli. I nie chodzi tu o względy bezpieczeństwa - nigdy na esportowym wydarzeniu nie doszło do wypadku na większą skalę. Problemem jest możliwy wpływ czynników trzecich na przebieg rywalizacji. Mówiąc wprost, fani mają szansę nieuczciwie wspierać swoich ulubieńców.

Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.

Informujące okrzyki czy pokazywanie znaków - tych aspektów nie da się kontrolować. Doświadczeni gracz nauczyli się już sugerować emocjami publiczności. Wiedzą, ile może im to dać i jak prowokować fanów, by sami dali im sugestię. W Rio najwygodniej o to rzecz jasna brazylijskim ekipą, ale przy tak licznej publice dużo informacji może dotrzeć bezpośrednio do graczy.

Ci mają wygłuszające słuchawki, lecz nie zawsze to wystarcza. Czasem organizator decyduje się na stworzenie specjalnych stanowisk w formie budek, ale to z kolei mocno odcina zawodników od fanów, a nie taka jest esencja LAN-owych turniejów. Z drugiej strony wyprowadzanie zbyt stronniczych oglądających czy ograniczanie form dopingu to wariant niemożliwy do realizacji. Nie ma więc rozwiązania idealnego. Wszyscy powoli przyzwyczajają się do standardów, lecz nie jest to wytłumaczeniem. Liczne przykłady interakcji graczy z publicznością można znaleźć w filmiku załączonym poniżej. Esport musi znaleźć receptę na ten problem, gdyż udział zorganizowane grupki fanów mogą mocno wpływać na przebieg meczu, czyniąc go niesprawiedliwym.

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA