Choć w esporcie pełną parą działa od niedawna, dał poznać się znaczącej części polskiej społeczności. Dawid "dejf" Wawryk na co dzień tworzy treści na potrzeby autorskiego podcastu Gadają o Esporcie, zaś prywatnie pracuje jako General Manager w organizacji esportowej AGO Esports. Z redakcją Sport.pl porozmawiał o stanie polskiej sceny League of Legends, a także bieżących wydarzeniach.
Dawid "dejf" Wawryk: Ha! A czego nie brakuje? Chciałoby się zapytać. Na pewno pieniędzy, o których wiecznie mówimy. Dlaczego tak jest? Też chciałbym wiedzieć. Często brałem udział w rozmowach z potencjalnymi sponsorami i wielu rzeczy nie rozumiem. Zdaję sobie sprawę, że esport w Polsce ciągle nie robi takich zasięgów, jakie byśmy chcieli żeby robił. Ale wiem, że firmy wchodzą w równie nisko zasięgowe biznesy czy kompetycje. Ciężko powiedzieć dlaczego tak jest, ale to coś, co nas ciągle blokuję.
Myślę też niestety, że sami siebie blokujemy. Mam wrażenie, że Polakom brakuje samodyscypliny, która gdzieś każdemu w każdym biznesie czy sporcie powinna towarzyszyć. Tylko dzięki temu możemy dojść na szczyty. Nie każdy rodzi się z gigantycznymi umiejętnościami, jak Caps czy S1mple, którzy nawet gdyby nie trenowali, a i tak trenują, to pewnie mogliby być na szczycie. Nie każdy z tym się rodzi, więc tutaj wypadałoby dyscyplinować to, co się robi na co dzień. Często tego u nas brakuje. Doświadczałem tego również na własnej skórze, kiedy widziałem z bliska sposób pracy zawodników. Zresztą, pracowałem razem z nimi, czy to w ESCE czy AGO. Chciałbym wiedzieć czym to jest spowodowane, ale my Polacy chyba po prostu lubimy użalać się nad sobą i często poddajemy mówiąc sobie, że tego czy tego się nie da.
To jest bardzo dziwne, bo motywacji nam nie brakuje. Mamy bardzo dużo zawodników, którzy mówią, że chcą być najlepsi, a potem brakuje tej egzekucji.
To na pewno. Mnie też ostatnimi czasy trochę to boli. Kiedy zaczynałem pracę w Team ESCA Gaming mam wrażenie, że inaczej to wyglądało. Było w tym więcej wizji, wizjonerstwa, gdzie chciało się dojść najpierw na szczyt polskich tabel, a potem nawet i dalej. Teraz mam wrażenie, że Bartosz Aparta, prezes ESCA, trochę się zmierzył z murem i trochę go to zabolało.
Z tego też powodu nie do końca wie, w którą stronę chce iść. Ta ESCA na początku miała być reklamą wszystkich gaming house’ów, które Bartosz prowadził. Na ten moment nie prowadzi chyba żadnego, więc nawet ten argument za ESCĄ trochę upadł. Ciężko powiedzieć, w którą stronę chce iść Bartosz. Właśnie z tego powodu brzmi to trochę, jakby się użalał. Znam go prywatnie, pewnie nie do końca tak jest, bo dalej chce dobrze. Jest jednak wiele organizacji w Polsce, na które jak patrzę z boku, to mam wrażenie, że właściciele czy osoby decydujące nie do końca mają na siebie pomysł.
No tragedia, nie da się tego inaczej nazwać. Gra czasami była lepsza niż wynik, ale niestety, to European Masters pokazuje, że zachód - w szczególności Francja - uciekła całej Europie. Ale inne regiony albo nam pouciekały, albo do nas się zbliżają. Chociażby ta porażka AGO ROGUE z grecką drużyną pokazuje, że nie jesteśmy już potęgą w Europie Wschodniej i różne drużyny mogą z nami rywalizować.
Niestety, jest to porażka, ale miejmy nadzieję, że ten rok, te dyskusje, o których mówimy, ten wynik na EU Masters i że oglądalność nie zadowala obudzi nas wszystkich. Ostatnimi czasy mam wrażenie, że coraz mniej jest osób, którym na dobrze tego esportu w Polsce zależy. Coraz mniej osób jest w to bezpośrednio zaangażowanych.
Na pewno bardzo rozczarowani jesteśmy postawą AGO ROGUE. Ta grupa na papierze była do przejścia, a jeśli nie, to wierzyliśmy, że AGO dużo bardziej powalczy. Momentami to była kompromitacja, a wierzyliśmy w coś więcej. Z kolei z Zero Tenacity było tak, że w momencie, gdy rozlosowano grupy, to już wtedy negatywnie i pesymistycznie podchodziliśmy do tego, co się może wydarzyć. To się niestety sprawdziło.
Może malutkim plusem było Illuminar Gaming i to, jak w play-inach momentami szło łeb w łeb. Czy można plusem nazwać to, że na koniec drużyna nie dostaje się do main stage? Prawdę mówiąc, nie wiem.
Plusem zdecydowanie jest to, że mamy takie podmioty jak Zero Tenacity w Polsce. Cieszmy się póki możemy, bo jest to drużyna, która nie dość, że dba o sztab i zawodników, to także o infrastrukturę całej organizacji. Z tego co słyszałem, cały czas się rozbudowuje ich wielki gaming house. To jest clue z tego wszystkiego.
Jeśli chodzi o wynik, nie doszukujmy się plusów w tym sezonie. Myślę, że jest to bezcelowe. Powinniśmy sobie powiedzieć: tak, jest bardzo słabo. I zróbmy coś z tym.
Ja zawsze patrzę na to z dwóch stron. Odejście ROGUE, jeśli do niego dojdzie, będzie oznaczało to, że na pewno zabraknie nam najmocniejszej drużynie w lidze. Są tego plusy i minusy. Minusem jest to co powiedziałem, czyli zabraknie najmocniejszej drużyny.
Plusem jest to, że szczerze mówiąc, wiem jak wyglądały ostatnie sezony. Chociaż AGO ROGUE nie zawsze kończyło z tytułem mistrza, przed sezonem każdy podchodził i mówił: no, Rogue z mistrzem, ciężko będzie cokolwiek zrobić, można walczyć o wicemistrza, ale jak trafi się na Rogue to pewnie się przegra, i tak dalej. Myślę, że to może odblokować kilka drużyn, mentalnie wielu zawodników. Fajnie byłoby kiedyś podejść do ligi bez jednego potentata.
W pewnym sensie, może wyniki na to nie wskazują, bo AGO ROGUE nie wygrało dwa razy w sezonie, ale ta drużyna stała się Bayernem Monachium Ultraligi. Przed sezonem każdy już w głowie układał wyniki, widząc AGO na samym szczycie.
No nareszcie! Nareszcie coś, na co czekała cała społeczność, szczególnie League of Legends. VALORANT jednak te małe LAN-y miał, organizowane przez Krystiana Terpińskiego Be Champions, gdzie zaangażowały się Mentos czy Tiger. Działo to się w EPC, ci ludzie grali LAN-owo co chwilę. W League of Legends tego zdecydowanie brakowało. Nawet, jeśli była to tylko "trzecia liga" w Polsce, to ściągnęło to masę ludzi, którzy chcieli zobaczyć LoL-a na żywo.
Ja się im nie dziwię, bo też świetnie się bawiłem, czy to oglądając czy gadając z ludźmi. Event uważam za bardzo udany. Czy to sam event, czy gry, stoiska, spędzanie czasu z ludźmi, nawet turniej piłkarski. To było coś super, coś co jest nam wszystkim potrzebne. Było widać, że chociażby ten esportowy Twitter, do którego często się odwołujemy, żył tym przez kilka dni.
Tak. Z ESPOTEM jestem związany od jakiegoś czasu, bo biorę udział we wszystkich turniejach League of Legends, które mają tam miejsce. Nie jest to dla mnie jakoś bardzo zaskakująca sytuacja, aczkolwiek zdecydowanie powinniśmy dziękować ESPOTOWI za to, że to się dzieje. To kolejna okazja, aby zobaczyć ludzi i się spotkać.
Tak szczerze mówię, ja pochodzę ze świata sportu. Do esportu trafiłem dosyć przypadkowo. W pewnym momencie poczułem ten brak spotkań ze wszystkimi. Ten świat internetu nieco mnie przytłacza, kiedy kompletnie nie widuję się z osobami, z którymi mam kontakt na co dzień. Takie turnieje zdecydowanie nam pomagają. Szkoda jedynie, że zasady Riotu nie pozwalają na to, żeby mogły grać w tym profesjonalne drużyny. To przyniosłoby zarówno większe zarobki dla wszystkich, jak i większe zainteresowanie ludzi.
Ja pochodzę z tej amatorskiej sceny. Bardzo dużo czasu spędziłem oglądając amatorskie turnieje. Oczywiście, tutaj też są plusy i minusy. Plusy są takie, że ci ludzie mogą gdzieś grać. Ten system franczyzowy i Riotowy, który nie pozwala na organizację lig poza tymi z licencjami, przeszkadza troszkę młodym zawodnikom. Te amatorskie rozgrywki zdecydowanie w tej sytuacji pomagają.
Minus jest jednak taki, że czasami zawodnicy, którzy grają w tych amatorskich ligach, na tym samym pułapie już zostają do końca swojej przygody z League of Legends. Tam znajdują miejsce dla siebie, a przez to, że cały czas gra się na te same osoby, przestajemy się rozwijać. Mało jest sytuacji w League of Legends, kiedy możemy zagrać kwalifikacje czy turniej, nie mówiąc o LAN-ach, na mocniejsze drużyny.
To jest problem tego całego systemu, z którym tak lekko walczę. Muszę powiedzieć wprost - bardzo mi się on nie podoba. Odkąd pracuję w AGO i siedzę bliżej Counter-Strike’a, to widzę, jak to wygląda. Ostatnie pojedynki Los Kogutos z Astralis - samo mówienie Los Kogutos kontra Astralis brzmi jak absurd. Los Kogutos to sklejka kolegów, która gra na Astralis. Teraz sobie wyobraźmy, że robimy drużynę, która nazywa się w równie losowy sposób i gramy na Fnatic z LEC. Jest to niemożliwe, a w innych grach droga do tego jest znacznie prostsza.
Może zabrzmiałem bardzo pesymistycznie, ale to też nie jest tak. Gdybym całkiem nie wierzył w to, co się dzieje w esporcie, to nie byłoby mnie w tym biznesie. Nie robiłbym o tym podcastu, nie gadał o tym tyle godzin tygodniowo, nie zajmował się zawodnikami i tak dalej. Ostatnio powiało pesymizmem przez wyniki i przez to, co się działo, ale tak jak rozmawialiśmy: trochę się zmienia, pojawiły się chociażby LAN-y.
Teraz wywołałeś mnie, żebym powiedział coś o młodych zawodnikach. Takich na pewno jest dużo. Ciągle gdzieś tam patrzymy na tego Czajka, który aktualnie gra w Misfits, we Francji. Ma za sobą nie wiadomo ile splitów, zdobył bodajże dwa razy mistrzostwo Polski, a ciągle jest bardzo młody. Musimy na niego patrzeć jako na nadzieję tego podwórka. Jest Harpoon z Marloonem w BIG, jest Zamulek. Zawodników jest sporo.
Historia pokazuje, że naprawdę potrafimy produkować dobrych graczy. Przecież mamy nie tylko Jankosa w najwyższych ligach. Chociażby w niedzielę Trymbi zdobył mistrzostwo Europy. To były zawodnik AGO ROGUE. Mamy Inspireda, który w poprzednim splicie zdobył mistrzostwo Ameryki Północnej. Jest gdzieś legendarny Vander, wcześniej Kikis, Selfmade w Vitality. To nie jest tak, że nie potrafimy wychować żadnych zawodników. Historia pokazuje, że jest zupełnie inaczej.
G2 Esports w zasadzie nie istniało. O błyszczeniu nawet nie ma co mówić. Caps nie dojechał na finał, Jankos też nie grał tak jak zazwyczaj. Myślę, że tutaj jest największy problem G2 Esports. To są te dwa największe silniki napędowe, które ciągną drużynę w gorszych momentach. Tym razem ich nie było.
Druga sprawa jest taka, że Rogue jak zawsze było świetnie przygotowane, jeśli chodzi o draft i taktykę. To Rogue robi świetnie. Sztab szkoleniowy i sami zawodnicy po prostu to czują. Często w pojedynkach na G2 Esports brakowało tego błysku indywidualnego, tym razem potrafili go przykryć po prostu. Tak jak mówiłem, Caps i Jankos w tym finale nie istnieli. Z tego powodu byli drużyną lepszą, zasłużyli na to mistrzostwo. NIe tylko zawodnicy, nie tylko sztab, ale cała organizacja, bo od dłuższego czasu pokazują, że mają na siebie pomysł i chcą to kontynuować. Ciągle wierzą w zawodników, których mają w składzie. No i mamy nowego mistrza Europy, który jedzie na Worldsy. A co z tego będzie? Zobaczymy dalej. Mam nadzieję, że ten projekt będzie kontynuowany.
To wszystko zależy od ich mentalu. Z drugiej strony może być tak, że porażka ich zmotywuje. Pokaże, że nie jest tak przyjemnie, jak wszyscy mówili. Może G2 Esports poczuło się zbyt pewnie. Wczoraj nie było widać pomysłu, nie było widać błysku. Na dobrą sprawę nie była to drużyna, którą oglądaliśmy w poprzednim i przez cały ten sezon LEC. Może to właśnie pójdzie w drugą stronę.
I miejmy nadzieję. Ciągle, patrząc się na te składy, moim zdaniem największą nadzieją na Worldsach jest G2 Esports.
Play-iny Worldsów, wbrew wszelkim pozorom, rozmawiałem o tym z kilkoma osobami, jest często łatwiej przejść niż play-iny European Masters. Nie ma tutaj aż tak mocnych drużyn. Tutaj często trafiają ekipy ze słabszych regionów i dla takiego Fnatic czy Evil Geniuses wygrywanie z LOUD czy Chiefs Esports Club nie powinno być wielkim wyzwaniem. Jeśli chce się cokolwiek osiągać na świecie, takie mecze trzeba po prostu wygrywać.
Tutaj powinniśmy zatrzymać się nad szansami naszego Polaka-rodaka, Inspireda. Ta grupa jest zdecydowanie do przejścia. North America to taki śmieszny region. Przez cały rok mówi się o nich "o Jezu, jacyś oni są śmieszni! Tam w ogóle nie ma gry, wszyscy grają dla pieniędzy! Sama bijatyka!". Porównuje się do Mortal Kombat lub do innych bijatyk to, jak oni rozgrywają swoje mecze. Na koniec przychodzą Worldsy, a któraś z tych drużyn dochodzi daleko, nawet dalej niż formacje z Europy. Ja bym tej drużyny nie skreślał, a mówiąc dosadniej uważam, że Inspired da sobie radę i przejdzie do main stage.
Oj! No tego to nie wiem, bo jednak ta grupa wygląda zdecydowanie poważniej. Kto chciałby grać z DRX czy Royal Never Give Up już w play-inach. Na pewno nic przyjemnego. Jeśli Evil Geniuses myśli o awansie, takim przyjemnym i łatwym, to na pewno musi zająć tutaj pierwsze lub drugie miejsce i wtedy może być spokojne w takiej sytuacji.
Z MAD Lions jest taki problem, że oni nawet w Europie nie dawali sobie rady. Być może na ten moment są po prostu za słabą drużyną. W sezonie zasadniczym wyglądało to całkiem fajnie. Patrzyliśmy bardzo pozytywnie, na to jak grają i jakie wyniki osiągają. Myśleliśmy wszyscy, że w play-offach znowu się pokażą z dobrej strony, grając o najwyższe cele w Europie. Po czym okazało się, że przegrali wszystkie BO5 w play-offach, ale zasady w EU są takie, że nazbierali tyle punktów, że i tak trafili na Worldsy.
To jest dosyć zabawne. Tak szczerze mówiąc, patrząc na ich grupę w play-inach i ostatnie BO5 w Europie, to żadnych szans na awans nie widzę.
Może być ciężko. Aczkolwiek w tej grupie są drużyny ze słabszych regionów. Z tego powodu mogą pourywać mapy i do baraży trafić. W tych barażach jednak nie będzie łatwo.
No tak, zdecydowanie. Dlatego mówię, że play-iny European Masters są cięższe niż Worldsów. Tutaj grasz na drużyny pokroju Isurus czy Istanbul Wildcats, gdzie mierząc w cokolwiek wyżej, takie ekipy musisz pokonywać bez problemu.
Problemy zaczynają się, kiedy trafiasz do main stage, a tam czekają na Ciebie T1 i EDward Gaming lub G2 Esports, DAMWON i JD Gaming. To są ciężkie wyzwania. Play-iny powinny europejskie drużyny przechodzić, aczkolwiek tak jak mówię, o MAD Lions się obawiam.
Miejmy nadzieję, że tak nie będzie. Aczkolwiek rzeczywiście ten rok może być tym gorszym dla Europy czy Ameryki. Azjatyckie drużyny odskoczyły samym poziomem rozgrywkowym. Szczerze mówiąc, patrząc na LEC czy LCS, które w tym roku śledziłem dosyć mocno, ze względu na prowadzenie podcastów na ten temat w Gadają o Esporcie, nie napawało to optymizmem. Jak się czasem przełączy na ligę chińską czy koreańską, to odnosi się wrażenie, że ogląda się zupełnie inną grę.
Kiedy siedzę co roku, w tym samym momencie, przed Worldsami, mówię w zasadzie to samo. Potem się okazuje, że G2 Esports dochodzi do półfinału, ćwierćfinału. Czy Mid-Season Invitational, kiedy wygrywali na T1. Coś musi być w tej europejskiej lidze, czego nie dostrzegam. Musimy mieć jakiś styl, który nie do końca pasuje azjatyckim zespołom. Na pewno to, co europejskie czy amerykańskie drużyny robią lepiej, to dużo szybciej dopasowują się do mety. Musimy pamiętać, że nim Worldsy się rozpoczną, meta może się diametralnie zmienić.
Jak lubię Cloud9, to jednak nie widziałbym tutaj wysokich szans na ich wyjście z grupy. T1 w Korei pokazywało, jak w tym roku jest przygotowane i tutaj widzę ich awansujących dosyć pewnie. Tak samo ciężko może być z EDward Gaming. Nie wiemy też, kto będzie czwartą ekipą. Patrząc na play-iny, tak szczerze mówiąc, te grupy będą. naprawdę silne. Mogą trafić do nich mocne zespoły.
Jeśli mam mówić to co myślę, to z dwóch pierwszych grup awansują T1, EDward Gaming, DWG KIA oraz JD Gaming.
To prawda, też nie do końca rozumiem, co się stało w tym formacie. Wygląda to tak, jakby organizatorzy zapomnieli, że europejskie formacje mogą jeszcze awansować do main stage’u.
Ta grupa wydaje się być możliwa do przejścia. Oczywiście, z Top Esports będzie ciężko, ale Rogue podczas finału z G2 Esports pokazało, że potrafi mieć plan na przeciwników, rozgrywkę i fajne pomysły, którymi zaskakuje. Z tego powodu wierzę, że Rogue z tej grupy wyjdzie.
Nie no, my po prostu jesteśmy tragiczni.
Półfinały?! Muszę to jakoś rozkminić. Sercem czy rozumem… No dobra, to zdecydowanie T1, RNG.. Ale w sumie.. Teraz mnie zaszyłeś tym pytaniem! To trzeba przeanalizować. Dobra, stawiam cały czas w ten sposób: T1, JD Gaming, Top Esports. Chciałoby się dwie z Chin, a dwie z Korei.. Ale to trochę niestety sercem za Koreą. Niech będzie: T1, Gen.G, Top Esports i JD Gaming.
Do półfinałów? Oj...
Jeśli miałbym stawiać na kogoś z Europy, to na G2 Esports. Oglądałem, co oni wczoraj wyprawiali. Nie wiem, na scenę wyszła zupełnie inna drużyna. Niech jednak zostaną wcześniejsze predykcje.
Plany na Gadają o Esporcie. Zdecydowanie chcemy rozszerzyć naszą działalność na nowe gry. Weszło TFT, które prowadzi Piotruś. Ja chcę wprowadzić Counter-Strike’a, w którym się zakochałem pracując w AGO. To są takie plany na najbliższe miesiące.
Dodatkowo planujemy, aby podczas Worldsów chcemy nagrywać codzienne odcinki. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Na pewno Gadają o Esporcie rozrosło się tak, że nie zostawimy tego projektu, jak to często na polskiej scenie esportowej bywa. Będziemy to kontynuować. Te trzy, a ostatnio cztery odcinki tygodniowo będą pojawiać.
Może to to samo, od czego rozpoczęliśmy tę rozmowę - brak determinacji i systematyczności. Osobiście nie uważam, żeby tamten projekt był nieudany. Wyświetlenia były naprawdę dobre, jak na polski esport. Niektóre odcinki wybiły się naprawdę, było wiele fajnych pomysłów. Organizacja takiej redakcji jak Zahatch o Esport była na pewno bardzo ciężka. U nas jest o tyle łatwiej, że siedzę po prostu z Piotrusiem na kanapie i gadamy o esporcie.
Może tak być. Myślę, że naszym głównym atutem jest to, że nic nas nie trzyma. Możemy mówić co chcemy, o kim chcemy i o czym chcemy. Gdybyśmy dzisiaj spotkali się z Piotrusiem i chcieli gadać o tym, co zjemy na obiad, to możemy nagrać dwugodzinny segment o tym, co zjemy na obiad.
To też pewnie by się przyjęło. Ludzie, którzy śledzą nasz podcast widzą, jaką mamy społeczność, community. Jest takie agresywne, co sami sobie wychowaliśmy, ale na koniec idą za nami w ogień. Za to bardzo im dziękuję.