To miało być wielkie wzmocnienie amerykańskiego Team Liquid. Tak wszyscy postrzegali transfer, na jaki zdecydowała się formacja na początku roku. Do drużyny dołączył Richard "shox" Papillon. Francuska legenda CS:GO nigdy nie grała wcześniej w zespole anglojęzycznym. Wizja pięknego snu okazała się jedynie ulotnym złudzeniem. Zawodnika szybko przytłoczyły nowe obowiązki i narzucone warunki.
Przy podpisywaniu umowy "shoxowi" jasno przedstawiono warunki współpracy. Francuz miał mieć realny udział w budowaniu drużyny na nowo - wraz z nim do Liquid dołączyło dwóch innych zawodników. Ustalono również aspekty związane czysto z życiem prywatnym Papillona. Gracz zgodził się spędzić w USA okres pięciu miesięcy na przestrzeni całego 2022 roku. Ma on żonę i małe dziecko, przez co nie chciał decydować się na radykalną przeprowadzkę z Francji.
Komplikacje pojawiły się jednak od samego początku. Nastawiony na rywalizację w Stanach Zjednoczonych "shox" został zaskoczony nagłą informacją o przeniesieniu wielu turniejów do Europy ze względu na decyzje organizatorów. Stało się tak między innymi z rumuńskim RMR, którego wagą była kwalifikacja na Majora w Antwerpii. Wszystkie kwalifikacje regionalne rozegrano w Bukareszcie.
W efekcie wyszło na to, że przenosiny Papillona za ocean są zupełnie bezsensowne. Gracz pozostał więc we Francji, ale musiał współpracować ze swoimi kolegami, dostosowując się pod ich strefę czasową. Jeśli już zdarzało mu się przebywać w USA na krótki czas, to nie miał swojego miejsca ani domu. Jego opcją był hotel lub dom menadżera zespołu. Taki tryb życia uniemożliwiał mu normalne i regularne spędzanie czasu z rodziną, co było jednym z ważnych elementów, który Francuz brał pod uwagę przy podpisywaniu kontraktu.
Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.
"shox" cały czas dawał z siebie wszystko, ale warunki nie pozwalały mu osiągnąć pełni możliwości. Choć zazwyczaj kibice kojarzyli Francuza z ogromną precyzją i ponadprzeciętnymi umiejętnościami, tak w Liquid kompletnie nie potrafił się odnaleźć. W trakcie spotkań wydawał się być zagubionym. Popełniał proste błędy. Fanom trudno było zrozumieć, co dokładnie się z nim dzieje, gdyż nie znali zakulisowych faktów, które "shox" przybliżył po odejściu z drużyny.
Po sześciu miesiącach pracy w nienaturalnych warunkach Papillon zrozumiał, że dłużej tak nie da rady. Zawodnik nie obwinia o sytuację pracodawcy. Serdecznie podziękował wszystkim za współpracę, okazane wsparcie i zrozumienie. Na komplikacje złożyło się wiele aspektów, w tym niektóre kompletnie niezależne od żadnej ze stron. Od pewnego czasu "shox" zaczął mocno nad sobą pracować - nie tylko zawodowo, ale przede wszystkim prywatnie.
Od zakończenia Majora robiłem wszystko, aby zadbać o siebie jak najlepiej. Pracowałem nad psychiką, uprawiałem sporty, spędzałem czas z rodziną. To było mi bardzo potrzebne. Już odczuwam tego korzyści i zamierzam dalej podążać w tym kierunku, aby być spełnionym i gotowym na 200% na kolejny rozdział w nowej drużynie.