Solari: "Ludzi intryguje widok kobiety w esporcie"

Esport z pozoru może wydawać się męską dyscypliną, jednak kobiety nie są w nim wyjątkiem. Solari opowiedziała o rozpoczęciu kariery komentatorki, życiu w Polsce i dalekosiężnych planach na przyszłość.

Wraz z rozpoczęciem wiosennego splitu Ultraligi w 2022 roku uruchomiona została angielska transmisja ze spotkań. Jednym z jej głosów jest Alisia "Solari" Linnik, która szybko zdobyła sympatię polskiej publiczności. Kim jest i jak do tego doszło? Na te i wiele innych pytań udzieliła odpowiedzi w rozmowie ze Sport.pl

Daniel Hudoń: Obecnie społeczność zna cię głównie przez działania w Internecie. Kim jesteś w realnym świecie?

Alisia "Solari" Linnik: Próbuję choć w małym stopniu oddzielić moje codzienne życie od życia w Internecie. Gdy udzielam się w mediach społecznościowych lub streamuję przedstawiam prawdziwą siebie, jednak wciąż staram się zachować pewną barierę. Gdy liczba moich obserwujących i działania w mediach społecznościowych rosły, nie chciałam, żeby oddziaływało to z życiem. Staram się zachować balans pomiędzy codziennością a pracą, jednocześnie zachowując swoją prywatność.

Jest niewielka różnica pomiędzy tym, kim jestem w rzeczywistości, a w mediach społecznościowych. Nazywam się Alisia, jestem raczej wyluzowaną osobą. Większość czasu spędzam w domu. Obecnie wciąż mam etatową pracę, z którą rozstanę się w lecie. Skupię się w zupełności na tworzeniu treści i komentowaniu. Będzie to nowy rozdział w moim życiu, którym się bardzo ekscytuję. Jeśli nie ma mnie z domu, najpewniej wyprowadzam swojego pieska.

Pierwszą rzeczą, którą można znaleźć w twoich mediach społecznościowych jest cosplay. Pamiętasz postać, którą odtworzyłaś jako pierwszą?

Moją pierwszą imprezą był Comicon, był to też pierwszy Comicon w Warszawie. Pierwszego dnia poszłam tam ubrana jako Academy Ahri. Nie był to jednak typowy cosplay, ubrałam rzeczy, które znalazłam w swojej szafie i połączyłam w całość. Od tamtego czasu jestem przywiązana do przebierania się za Ahri, lecz tamten był katastrofą. Może pewnego dnia zrobię to w normalny sposób.

W świecie cosplayu zagościłaś na długo, współpracując ze znanymi markami. Jaki jest twój ulubiony strój i co zatrzymało cię przy cosplayu na dłużej?

Czynnikiem, który sprawił, że cosplay mnie wciągnął, byli zdecydowanie ludzie i społeczność. Nie wiem, jak wygląda to w innych krajach, lecz w Polsce każdy jest ciepło przyjęty. To bardzo ekscytujące, zwłaszcza, gdy pojedziesz na duży konwent. Na pierwszym i każdym kolejnym Pyrkonie, który odwiedziłam, zawsze byłam mile widziana, pomimo braku doświadczenia czy mówienia dobrze po polsku. Mimo wszystko każdy był przyjacielski i otwarty. To naprawdę sprawia, że chcesz to robić dalej.

Moim ulubionym cosplayem jest ten, z którego jestem zadowolona i zrobiłam go w całości od podstaw. To Elderwood Ahri, którą zabierałam na ostatnie konwenty i będę zabierać na te nadchodzące. Wszystko dlatego, że po prostu jestem z niego bardzo, bardzo dumna. To nie jest niesamowicie skomplikowany kostium, lecz każdy jego detal był wykonany przeze mnie i cieszę się szczęśliwa za każdym razem, gdy go noszę. Czuję się wtedy pewna.

Wspomniałaś wielokrotnie, że mieszkasz w Polsce. Jak długo tutaj jesteś i jak to się stało?

Z końcem września będę w Polsce osiem lat. To zwariowane, gdy myślę ile czasu już minęło. Pierwotnie przyjechałam tutaj z zamiarem studiowania. Jak mam być szczera, nigdy nie myślałam, że osiedle się w Polsce. Zawsze w tym kontekście myślałam o Finlandii, bo tam się wychowałam. 

Ale zawaliłam mój egzamin wstępny na uniwersytet, zabrakło mi jednego punktu, byłam bardzo blisko, ale nie zdałam. Po tym zaczęłam szukać innych opcji - chciałam studiować w Europie i po angielsku. Wtedy wpadłam na jedną z polskich uczelni, która złapała moją uwagę i zainteresowała mnie. Zdecydowałam się aplikować, a oni mnie przyjęli. Przeprowadziłam się nie myśląc, że zostanę tutaj na dłużej. Jednak tak się stało i jestem szczęśliwa.

Co i kiedy sprawiło, że postanowiłaś zostać w Polsce na stałe?

Głównym powodem była niechęć do powrotu. Wydaje mi się, że doszłam do takiego wniosku dość wcześnie. Polubiłam Polskę, Warszawę. Wiem, że wiele osób nie lubi tego miasta, sama myślę o wyprowadzce, ale mimo wszystko zyskało moją sympatię. Warszawa jest przede wszystkim wszechstronna, możesz znaleźć tutaj wszystko, czego potrzebujesz.

Mówiąc o samej Polsce, to piękny kraj z interesującą historią i fascynującą naturą. Najważniejsze jest jednak dla mnie to, co cały świat mógł dostrzec w ostatnich tygodniach. To ludzie, otwarci na każdego, kto potrzebuje ich pomocy. Nigdy nie miałam negatywnej interakcji z Polakami. To niesamowicie mili ludzie i chciałabym zostać Polką.

Proces zdobycia polskiego obywatelstwa nie wydaje się być trudny.

Nie jest szczególnie trudny, ale jest długi. Wciąż muszę czekać trzy kolejne lata, ale jestem cierpliwa. Nie mogę się doczekać, gdy je zdobędę.

Wkrótce swoją działalność w Internecie poszerzyłaś o streaming. Jak to się stało, że po raz pierwszy włączyłaś kamerę i postanowiłaś mówić do ludzi?

To było w trakcie pandemii. Wydaje mi się, że to już sporo wyjaśnia. To także sprawka moich przyjaciół, którzy bardzo mnie wspierali. Próbowałam streamować, gdy studiowałam, lecz robiłam to tylko dla grupy bliskich przyjaciół. Pokazywałam im trochę League of Legends, głównie grałam.

Pandemia sprawiła, że podeszłam do tematu poważnie. Miałam w głowie myśl "co jeśli spróbuję, tym razem podchodząc do tematu solidnie?", a przyjaciele zaczęli ją wspierać. W końcu spróbowałam. Nie była to ciężka decyzja, nad którą spędziłam wiele czasu. Był to może tydzień, kiedy nad tym rozmyślałam, chodząc po swoim domu. Nie miałam nic do stracenia, a mogłam wiele zyskać. To coś, co chciałabym robić, więc kupiłam tanią kamerę i mikrofon.

Pamiętam, gdy na początku streamowałam dla zupełnie nikogo. Stworzyłam drugie konto, żeby symulować, że ktoś ogląda i wyobrażać sobie, że to ktoś, kto mnie słucha. Wkrótce zaczęli jednak pojawiać się ludzie, którzy zdecydowali się zostać, bo im się spodobało. Ilość widzów zaczęła nagle wzrastać w dość szybkim tempie, a ja poczułam, że mnie to cieszy i chciałabym robić to dłużej.

Co jest najlepszą częścią streamowania?

To społeczność! Osoby, które przychodzą na mój stream, są absolutnie niesamowite. Większość z nich siedzi także na Discordzie, który stworzyłam specjalnie dla osób śledzących moje transmisje. Wszyscy są wyluzowani i niezwykle mili, a gdy odpalam streama, przychodzą się przywitać i opowiadają o swoim dniu. To moment, na który czekam najbardziej. Kocham chodzić z nimi w interakcję i wiem, że kolejne kilka godzin spędzę w niezwykle miły sposób.

Streamowanie wydaje się nie leżeć daleko od castowania. Dowiedziałem się, że jako pierwsze rozgrywki komentowałaś LFL, ligę francuską. Jak do tego doszło?

LFL był komentowany nieoficjalnie. Zrobiliśmy to razem z DrBrilmannem jako projekt fanowski. To całkiem ważne, bo tylko raz zrobiliśmy to na żywo, jednak wówczas nie mieliśmy żadnego obrazu z gry, bo robiliśmy to bez licencji. Transmitowaliśmy wyłącznie nasz komentarz. Zaczęliśmy to robić, bo oboje chcieliśmy w jakiś sposób wejść w świat esportu.

Esport zawsze mnie fascynował, zupełnie jak castowanie i bycie hostem. Nie będzie zaskoczeniem, że patrzyłam na Sjokz i myślałam "Wow! To osoba, z którą chciałabym się kiedyś identyfikować". Wówczas nie wiedzieliśmy jak w ogóle zacząć pracować w esporcie. Nie ma szkół dla casterów, zazwyczaj nikt nie organizuje otwartej rekrutacji na pozycję komentatora.

To zaczęło się w dość interesujący sposób. Pewnego dnia Hatchy skomentował jedno z moich zdjęć w cosplayu. Odezwał się w prywatnej wiadomości, powiedział, że mu się spodobały. Mieliśmy pogawędkę o jego pracy w Berlinie i zaoferował pomoc, jeśli będę w potrzebie. Miałam szalony pomysł i powiedziałam mu znikąd, że chciałabym zacząć komentować League of Legends z pytaniem jak powinnam to zrobić.

To on dał mi ten pomysł o nieoficjalnym castowaniu LFL, żebym zobaczyła jak to wygląda. Wtedy zaczęłam razem z DrBrilmannem śledzić rozgrywki za każdym razem, gdy grał polski zespół. Z początku śledziliśmy Misfits, a potem też Karmine Corp. Przy każdym meczu tych drużyn nagrywaliśmy własny komentarz równolegle z oficjalną transmisją. Następnie wrzucaliśmy nagrania na YouTube. I tak to się zaczęło, nasze działania zyskały uwagę społeczności, prawdopodobnie dlatego, że wtedy nie było angielskiej transmisji z LFL.

W ten sposób zostaliśmy zauważeni przez niektóre osoby z branży, co doprowadziło nas do komentowania Ultraligi po angielsku.

Jak doszło do stworzenia anglojęzycznej transmisji Ultraligi?

Nie do końca wiem, jak działo się to po stronie organizatorów. Z naszej perspektywy to oni się do nas odezwali i zaoferowali castowanie Ultraligi po angielsku. To było bardzo nieoczekiwane i wydarzyło się na ostatnią chwilę, ale z miejsca się zdecydowaliśmy. To było szalone - gdy Ultraliga się zaczynała, byłam poza domem. Musiałam komentować z terenu korzystając z ekwipunku, który miałam pod ręką.

Stresowałaś się przed pierwszą transmisją?

Byłam przerażona!

Było to też pierwsze zetknięcie z polską społecznością..

Właściwie do tego doszło dzień wcześniej, gdy ogłoszono naszą transmisję. Wiele osób, zupełnie znikąd, zaczynało mnie obserwować. Nieco się przestraszyłam i musiałam wyłączyć część powiadomień, bo było ich za dużo.

Podczas pierwszego dnia komentowania byłam przestraszona. Przede wszystkim było to na żywo. Przy nagrywaniu LFL też nie pozwalaliśmy sobie na pomyłki, ale jednak było to zupełnie inne. Denerwowanie potęgowała ilość widzów. Myślałam, że nasz komentarz nie będzie popularny. W końcu istnieje polska transmisja, a to w końcu polska liga. Strzelałam 200 widzów, a jednak transmisja przyciągnęła 600 czy 700 osób cały czas.

Mocno to na mnie działało. Byłam zdenerwowana podczas komentowania i kolejnego dnia ciężko mi było ze świadomością, że muszę to powtórzyć. Wydaje mi się, że wykonywałam swoją pracę dobrze. Wciąż jednak bałam się popełnienia błędu przed liczną publicznością i dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że wcale nie popełniam ich tak dużo i przede wszystkim, że mogę strzelić gafę. Najlepsze osoby w branży robią głupie błędy. Nie powinnam być dla siebie tak surowa i zajęło mi wiele czasu, żeby to zrozumieć. Teraz czuję się lepiej.

Otrzymałaś jakąś pomoc od twórców Ultraligi? Wskazówki, informacje czy szkolenie w zakresie komentowania?

Tak. Koledzy z Polski byli bardzo pomocni pod tym względem. Organizowaliśmy regularne spotkania, gdzie opowiadano nam wszystko, co musimy wiedzieć. Przedstawiano nam drużyny, historię Ultraligi, której nie mogliśmy poznać, bo większość materiałów w Internecie jest po polsku. Dostawaliśmy też sporo ocen naszego komentarza. Czuliśmy ich wsparcie.

Kto oglądał waszą transmisję? Byli to Polacy, którzy poszukiwali alternatywy, czy osoby z zagranicy?

Nie jestem pewna. Podejrzewam, że były to osoby z regionu bałtyckiego, który został wcielony w Ultraligę. Bariera językowa uniemożliwiała im oglądanie głównej transmisji. Wiem jednak, że sporo Polaków też przychodzili do nas, bo podobał im się nasz komentarz. To bardzo pocieszające.

Rozważasz próbę komentowania po polsku?

Często jestem o to pytana! Pewnego dnia - może, z pewnością nie teraz.

Co cię powstrzymuje?

Nie czuję się jeszcze wystarczająco pewna posługując się językiem polskim. Czuję ten język i rozumiem na dość dobrym poziomie. Rozumienie polskiego jest jednak znacznie prostsze, niż próba wyrażania moich myśli po polsku. Wydaje mi się, że zasób słownictwa nie jest jeszcze na tyle duży, żeby komentować gry. Potrzebowałabym sporo poćwiczyć.

Jakie to uczucie być jedną z pierwszych kobiet komentujących Ultraligę?

Z pewnością mam nieco więcej uwagi ze strony społeczności. Nie będę kłamać, ludzi intryguje widok kobiety w esporcie i trzeba mieć to na uwadze. Chciałabym myśleć, że nie jestem oceniana przez wzgląd na moją płeć, ale wiem, że nie zawsze tak jest.

Gdy komentuję mam zasadę, że nigdy nie czytam czatu. Potrafi mnie to wybić z rytmu pracy. Przyznaję, że parę razy mi się jednak zdarzyło, a dodatkowo znajomi wspominali, co się na nim dzieje. Zdarzają się niepochlebne komentarze tylko dlatego, że jestem kobietą. Wiem, że mogę być oceniana w inny sposób, ale mam nadzieję, że nie będzie to brane pod uwagę w mojej karierze, jeśli chodzi o mój profesjonalizm.

Wspomniałaś o pracy jako host. Nadal chcesz to robić w przyszłości, czy polubiłaś komentowanie na tyle mocno, żeby przy nim pozostać?

Pierwotnie moim marzeniem było zostanie hostem. Chciałabym tego spróbować, a następnie, gdy będę miała większe pojęcie o tej pracy, zadecydować o zmianie zawodu. Muszę mieć perspektywę na obie strony, żeby podjąć decyzję.

Na początku rozmowy wspomniałaś, że niedługo odchodzisz ze swojej głównej pracy. Jakie są dalsze kroki w twojej karierze?

Obecnie chciałabym poświęcić więcej czasu na streamowanie. To coś, co mnie cieszy i przynosi trochę zarobku. Cosplay zdecydowanie pozostanie w moim życiu, ale raczej w formie hobby. Robienie tego zawodowo wymaga wiele czasu, wiele pieniędzy i wiele praktyki. Z kolei niewiele z tego wraca, przez co ciężko się utrzymać.

Zdecydowanie chcę, żeby castowanie było moją główną pracą i rzeczą, na którą poświęcam najwięcej czasu. Niestety nie mogę powiedzieć, co czeka mnie w przyszłości. Mimo wszystko ujawnię, że skupię się najpierw na komentowaniu, a następnie na streamingu.

Gdzie widzisz się za kilka lat?

To może brzmieć teraz niedorzecznie, ale nie sądzę, że jest kompletnie niemożliwe. Chciałabym móc pracować na poziomie LEC i co najważniejsze, odnosić tam sukcesy. Chciałabym też, aby mój stream znacznie się rozwinął. I pragnę być Polką!

Więcej o:
Copyright © Agora SA