Te organizacja zarobiły najwięcej w CS:GO. Kwoty sięgają milionów dolarów

Przez lata dzielą i rządzą na scenie, inkasując przy tym ogromne pieniądze. Górują wśród innych organizacji. Prezentujemy zestawienie pięciu drużyn, które zarobiły najwięcej z turniejów w CS:GO.

W esporcie przelewają się coraz większe pieniądze i to wiadomo nie od dziś. Na naszej stronie kilkukrotnie opisywaliśmy poszczególne stawki, skupiając się na różnych tytułach. Dziś na warsztat pora wziąć scenę CS:GO i dorobki czołowych organizacji. Część z nich jest aktywna w dziedzinie od lat, a wygrane w turniejach pieniądze sięgają wręcz astronomicznych kwot. 

Zobacz wideo Marcin Gortat i Bogusław Leśnodorski zainwestowali w żyłę złota. Biznes marzeń

5. Virtus.pro - 4,35 miliona dolarów

Zestawienie otwierają rosyjska organizacja, która ostatnio nie cieszy się dobrą opinią na rynku esportowym. Swego czasu było jednak inaczej, a ogromny wkład w zdobycie podanej kwoty mieli przecież polscy gracze. Polacy tworzyli skład "Niedźwiedzi" niemal do końca 2019 roku. Do największych jego osiągów należały zwycięstwa w pierwszym sezonie ELEAGUE czy na DreamHack Masters w Las Vegas. Do tego doszły również wysokie miejsca w innych dużych turniejach, a za to Virtusi również inkasowali niemałe kwoty. Janusz "snax" Pogorzelski nadal jest graczem CS:GO, który zarobił najwięcej z graczy Virtusów w historii - 590 tysięcy dolarów.

Największa pojedyncza wygrana należy już jednak do kazachsko-rosyjskiego zespoły, z którym Virtus.pro współpracuje do dziś. W 2020 roku "Niedźwiedzie" wygrały w drugim sezonie Flashpoint, za co otrzymały poł miliona dolarów. 

Virtus.pro jest aktywne na scenie CS:GO praktycznie od samego początku produkcji, a więc 2012 roku. Jest jedną z najstarszych marek. Być może brakuje im od dłuższego czasu konkretnych sukcesów, ale mimo wszystko wciąż są w światowej czołówce, a to przekłada się na powiększanie zarobków.

4. Fnatic - 4,91 miliona dolarów

Brytyjska organizacja od zawsze powiązana z szwedzkimi graczami. Ich największe sukcesy przypadają na pierwsze lata sceny CS:GO. Wygrywali najczęściej na IEM-ie Katowice, a na swoim koncie mają aż trzy wiktorie na Majorach. Prawdziwie obłowili się jednak na World Electronic Sports Games w 2018 roku. Za zwycięstwo w nich wpadło na ich konto 800 tysięcy dolarów. 

Wszystkie te osiągnięcia trzeba przypisać zespołowi, którego człon rozpadł się w 2019 roku. Obecnie Fnatic przyjęło nowy koncept, mieszając Szwedów z Brytyjczykami w swoim składzie. Trudno powiedzieć, gdzie dokładnie zmierza aktualny projekt, bo w zasadzie tylko część graczy ma stałe umowy podpisane z organizacją. Dodatkowo zaczęto eksperymentować również graczami z akademii. Fnatic od lat stawiało na rozwój młodzieży, będąc zresztą jedną z pierwszych marek, która poważnie skupiła się na tym w CS:GO.

Fnatic, podobnie jak Virtus.pro, jest w Counter-Strike: Global Offensive, od kiedy scena praktycznie raczkowała. Lepsze czasy ma już za sobą, ale wiara w odbudowę dawnej renomy jeszcze nie upadła.

3. Team Liquid - 5,17 miliona dolarów

Jedyny reprezentant Stanów Zjednoczonych w czołówce. Nie ma co ukrywać - amerykański Counter Strike niezmiennie boryka się z wyjątkowo chwiejną formą. Rzadko, kiedy zespoły zza oceanu utrzymywały się na szczycie sceny na dłużej. W zasadzie jedynym, któremu się to udało, był Team Liquid w 2019 roku.

Trwało to kilka miesięcy, ale dzięki temu "Rumaki" odnotowały parę znaczących sukcesów, a co najważniejsze zapewniło sobie bonus w postaci Intel Grand Slam, wynoszący milion dolarów. Ów cykl został wprowadzony dopiero w 2018 roku, więc ani Virtusi ani Fnatic nie mieli szans na takie osiągnięcie. Liquid załapało się na jego drugą edycję, dzięki czemu mocno zyskali w klasyfikacji.

Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.

Minęły trzy lata, a obecne Liquid nawet nie stoi obok wyników ze swoich złotych czasów. Amerykańska scena jest w głębokim dołku. Jej fani patrzą z nadzieją właśnie na "Rumaki", choć nieco to naiwne. Dotychczasowe rezultaty nowego składu Liquid nie zadowalają. Czas jeszcze pokaże, na ile właściwie ich stać.

2. Natus Vincere -  8,31 miliona dolarów

Kolejna z zasłużonych organizacji na scenie CS:GO. Natus Vincere to symbol i flagowy reprezentant Europy Wschodniej. W ich historii przełomowy okazał się przede wszystkim rok miniony. NAVI zdominowało całą scenę. Wygrany Intel Grand Slam, Major w Sztokholmie i światowe finały BLASTA. Ukraińska organizacja zarobiła praktycznie trzy miliony dolarów tylko z ubiegłego sezonu. 

Wcześniejsze lata Natus Vincere też należały do przyzwoitych, lecz zawsze brakowało im drobnostek, by sięgać po największe trofea. Niemniej jednak organizacja wyrobiła sobie renomę. Nigdy nie dokonywała drastycznych i dużych rotacji, dzięki czemu też nigdy nie wypadła poza pierwszą dwudziestkę najlepszych zespołów CS:GO na świecie.

NAVI nadal utrzymuje się w fotelu lidera światowego rankingu, zdobyty jeszcze w lipcu, a ich postępowy progres sprawia, że niedługo mogą wskoczyć nawet i na pierwsze miejsce w klasyfikacji zespołów, które zarobiły najwięcej pieniędzy z wygranych turniejów. Obecnie skład CS:GO przebywa w Polsce, gdyż z wiadomych przyczyn zawodnicy nie mogą wrócić do Ukrainy.

1. Astralis -  9,27 miliona dolarów

Cytując Matthew "Sadokista" Trivetta: "The best of all f*cking time". Sukcesy Astralis z lat 2017-2019 przełożyły się na ogromne zdobycze pieniężne. Są rekordzistami w przynajmniej kilku różnych kategoriach. Cztery Majory, Intel Grand Slam 1 i masa, ale to masa innych osiągnięć. Efekt? Prawie 10 milion dolarów na koncie organizacji z samych nagród turniejowych. Wszystko w sześć lat, co jest naprawdę piorunującym rezultatem.

Zawodnicy z najbardziej zasłużonej piątki to nadal gracze z rekordowymi zarobkami w historii CS:GO, choć powoli gonią ich reprezentanci NAVI. Ów trzon Astralis nie jest już ze sobą, więc tym bardziej daje to szansę ukraińskiej organizacji na odebranie miana lidera. 

Aktualnie Astralis stoi na rozdrożu ze starego składu pozostało dwóch zawodników. Organizacja szuka stabilnej formy, a także graczy, którzy tworzyliby ją przez następne lata. Póki co czerwona gwiazda Duńczyków nieco się schowała, ale nigdy nie można o niej zapominać. Duński Counter Strike zawsze był i jeszcze długo będzie mocny wśród konkurencji, a Astralis z pewnością jeszcze to udowodni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.