Zwycięzcy i przegrani IEM-u Katowice 2022. 16-latek zachwycił publiczność

IEM Katowice 2022 to już przeszłość. Przez miniony weekend tysiące fanów z całego świata żyło wydarzeniami ze Spodka. Pora wyciągnąć kilka wniosków z ledwo zakończonego turnieju. Co pokazało polskie święto esportu?

No i koniec. W minioną niedzielę dobiegła końca kolejna edycja IEM-u Katowice - już dziesiąta w historii zmagań w Spodku. Przez ostatnie dwa lata rywalizacja odbywała się bez publiczności, temu dobrze było znów zobaczyć, jak do katowickiej areny schodzą się sympatycy esportu. Być może nie wszystko przebiegało tak sprawnie, bo zabrakło klasycznych dla imprezy targów, ale to dobry znak powolnego powrotu po okresie zaawansowanej pandemii. Zwłaszcza że atmosfera w obiekcie naprawdę dopisała, a wszyscy obecni z pewnością nie wyszli z niego rozczarowani.

Zobacz wideo Marcin Gortat i Bogusław Leśnodorski zainwestowali w żyłę złota. Biznes marzeń

To jeszcze nie czas dla Polaków

Tegoroczna edycja to już czwarta z rzędu, kiedy to polski zespół nie był w stanie załapać się do głównej fazy turnieju. Staje się to trochę uwłaczające, że jako gospodarz Polska nie ma żadnego reprezentanta w tak renomowanej kompetycji. Niestety chwilowe przebłyski to póki co za mało. Polski Counter Strike jeszcze nie jest gotowy na powrót na salony. 

Z Wisłą All in! Games Kraków pokładano spore nadzieje. Finalnie nie było nawet blisko awansu. Rywale z wyższej półki zweryfikowali Polaków. Bez złudzeń odprawili Wisłę do domu. Skład zaprezentował się nierówno i chaotycznie. Szwedzkie Ninjas in Pyjamas oraz Fnatic wykorzystywały pomyłki Polaków, podczas gdy ci nie potrafili się odgryźć tym samym.

No cóż, nie był to pierwszy kubeł zimnej wody, jaki polska społeczność CS:GO musiała przyjąć z grymasem w ostatnim czasie. Wypada mieć nadzieję, że to jedynie błędy wieku wczesnego Wisły All in! Games Kraków. Póki co bowiem są jedynym konkretnym składem, który może reprezentować kraj na arenie międzynarodowej. Awans na 24. miejsce światowego rankingu tylko to potwierdza. Okazji do wykazania się będzie w tym roku w bród. Kwestia to sumiennie je wykorzystywać, a być może niedługo występy wśród najlepszych przestaną być rzadkością.

Koniec ery CIS jest bliski?

2021 rok to przede wszystkim Natus Vincere, ale też i świetne miesiące w wykonaniu innych drużyn z Europy Wschodniej. Zespoły z zachodu przebijały się tylko okazyjnie. O poziomie CS'a zza oceanu nie ma co nawet wspominać.

Tymczasem Katowice to przede wszystkim show w wykonaniu odświeżonych FaZe i G2. Choć NAVI doszło do półfinału, tak dla nich każdy inny wynik niż zwycięstwo to rozczarowanie. Gambit zagrało bardzo słabe ćwierćfinały i podobnie można powiedzieć o Virtus.pro. Zachwianie formy to jednak małe piwo przy problemach, z jakimi będą się borykać rosyjskie zespoły.

Natus Vincere to nie dotyczy, ale jak podawaliśmy dzisiaj na naszej stronie, reszta składów z rosyjskimi graczami została wykluczona z turniejów BLAST. Wszystko ma oczywiście związek z agresją Rosji na Ukrainę. Esport, śladami sportu, mówi wojnie nie.

Tak prężnie rozwijająca się scena rosyjskiego Counter Strike'a stanęła właśnie na rozdrożu. W Katowicach było średnio, ale okazji na poprawę może już dla wielu składów nie być. Na razie poważne kroki podjął tylko BLAST, co będzie jednak, jeśli podobnie zrobi chociażby ESL czy PGL? To oznaczałoby praktyczne wyeliminowanie rosyjskich organizacji ze świata nie tylko CS:GO, lecz również i całego esportu, bowiem bliźniacze ruchy występują obecnie m.in. w Docie 2.

16-latek z nerwami ze stali

Wraz z IEM Katowice 2022 oczy wielu fanów były zwrócone na młodzieniaszka, jakiego zakupiło G2 Esports. Ilja "m0NESY" Osipow w wieku 16 lat wszedł do jednej z najbardziej renomowanych organizacji na esportowej scenie, a swój pierwszy poważny debiut miał zanotować w katowickim Spodku - miejscu, gdzie piszą się legendy. Choć ostatecznie jego zespół nie wygrał, to i tak młodziutki Rosjanin swoją historię już napisał. 

Pokazał, że naprawdę jest kimś wyjątkowym. Rozpościera się przed nim świetlana przyszłość. Nie zawiódł swojego składu. Wręcz przeciwnie, był jednym z architektów drogi, jaką "Samuraje" pokonali, by dojść do finału. Nie przerosła go presja tłumu i tysięcy widzów obserwujących każdy jego ruch. Po prostu robił swoje, potwierdzając nietuzinkowe umiejętności:

Jak na razie nie poznałem tej atmosfery, bo nigdy nie grałem na tak dużym LAN-ie. To będzie mój pierwszy raz. Zachowuję zimną krew

Tak Osipow wypowiadał się na konferencji przed ćwierćfinałami, kiedy dziennikarz Sport.pl zapytał go o radzenie sobie z presją. Tak jak powiedział - nie zna jej, ale zarazem i przez to się tego nie obawia. W Spodku błyszczał, a najlepsze jest cały czas jeszcze przed nim.

Ten gość zasługuje na nowy zespół

Justin "jks" Savage stał się jednym z symbolów minionego IEM-a. Australijczyk od kilku tygodni był kompletnie poza grą. Nagle po jego pomoc zwrócił się FaZe Clan, nękany absencją jednego z zawodników z powodu koronawirusa. Savage, niewiele myśląc, zgodził się wesprzeć amerykańską organizację. Finalnie zagrał z nią cały turniej, zastępując początkowo Robina "ropza" Koola, a następnie Håvarda "raina" Nygaarda. 

Został dobrany z marszu, nie będąc w rytmie meczowym. Mimo to dawał z siebie wszystko. Po FaZe nie było widać żadnych braków. Australijczyk spisywał się świetnie, dostosowując do poszczególnych aspektów w zespole. Finał tej historii jest istnie bajkowy. FaZe Clan zwyciężył w Katowicach, a sam "jks" dołożył do tego sukcesu pokaźną cegłę.

Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.

Fantastyczny występ Savage'a zwrócił uwagę społeczności i kibiców, którzy bardzo szybko stawili się za graczem, kibicując mu w poszukiwaniach stałej drużyny. Od października "jks" przebywa na ławce w Complexity, z którym cały czas jest związany kontraktem. Głos w sprawie zabrał nawet właściciel organizacji, Jason Lake:

W zupełności się zgadzam. "jks" chce żyć i trenować w Europie. Cały czas jest u nas pod wypłatą i ma utrzymaną wizę, ale nie otrzymaliśmy żadnych konkretnych ofert. Oby ten turniej rozbudził zainteresowanie, bo jest oczywistą gwiazdą i zasługuje na nowy zespół.

Savage jest aktywnym graczem od 2014 roku. Ma duże pokłady doświadczenia i z pewnością potrafi zaoferować jakość najwyższej klasy. Nie zostaje nic innego, jak tylko trzymać kciuki za jego przyszłość, bo w Katowicach udowodnił wszystkim, którzy go skreślali, że jeszcze ma to "coś".

Dust2 odchodzi do lamusa

Chociaż Dust2 to mapa ikoniczna i mocno związana z Counter Strikiem, tak społeczność od dłuższego czasu kręci nosem na jego obecność w aktywnej puli map turniejowych. Valve dokonało kilku zmian w tej kwestii, ale wciąż w odstawce są Train, Cache czy Cobblestone, podczas gdy nadal gracze są zmuszani do widoku tych samych i nudnych pustynnych alejek. Krytykami mapy są również i profesjonalni zawodnicy, czego dowodzą ich osobiste komentarze oraz statystyki.

W głównej fazie IEM-u Katowice Dust2 został wybrany tylko czterokrotnie. Fakt, że rozegrano na nim ostatnią mapę turnieju, może działać łudząco, ale nie zmienia wniosków dowodzących na niską popularność piaskowego Dusta. Częstotliwość jego wyboru względem wszystkich map wynosiła 5%. 

To ewidentny sygnał - pora na zmianę. Czas nieco odświeżyć wizerunek Counter Strike'a. Przebudowane Cache i Cobblestone już od dawna czekają na przetestowanie. Valve powinno poważnie zastanowić się nad zmianą, bo obecnie Dust2 jest brzydkim kaczątkiem wśród całej puli map.

Więcej o:
Copyright © Agora SA