Esport też ucierpiał przez koronawirusa. Branża mocno się zmieniła

Obostrzenia wciąż przypominają nam o początkach pandemii koronawirusa. Ten drastycznie zmienił wizerunek esportu. Jak było na początku 2020 roku, a jak jest dziś? Przyjrzeliśmy się temu zagadnieniu.

Szum w mediach, krążące w sieci filmy prosto z Wuhan a wkrótce panika i chroniczny brak papieru toaletowego na sklepowych półkach. Od początku pandemii koronawirusa minęły już lata, a świat wciąż boryka się z pochodzącym z Chin problemem. Ten wpłynął na każdą sferę życia, nie omijając przy tym rywalizacji na płaszczyźnie gier komputerowych.

Zobacz wideo Marcin Gortat i Bogusław Leśnodorski zainwestowali w żyłę złota. Biznes marzeń

Katowice ucierpiały jako pierwsze

Turniej Intel Extreme Masters odbywający się w katowickim Spodku był pierwszą imprezą esportową, która ucierpiała w wyniku koronawirusa. I to nie tylko w Polsce, lecz na całym świecie. Co ciekawe, wówczas w kraju nie odnotowano pierwszego przypadku zakażenia SARS-CoV-2. Był to efekt prewencyjnej decyzji Wojewody Śląskiego, który zakazał organizacji imprezy masowej.

Decyzja była jak najbardziej słuszna. Do Spodka bowiem zjechały się sympatycy esportu z całego świata. Wątpliwości wśród społeczności budzi jednak termin jej publikacji. Ta trafiła do opinii publicznej na kilkanaście godzin przed planowanym otwarciem bram. W tym momencie większość podróżujących było już w Katowicach i poniosło koszty związane z zakwaterowaniem oraz transportem.

Intel Extreme Masters ostatecznie się odbyło. Gracze, którzy mieli sposobność do występowania w arenie co roku, po raz pierwszy widzieli puste trybuny zamiast rozemocjonowanego tłumu. Smutny widok zapadł w pamięci każdemu, kto miał sposobność wejść wówczas do Spodka. Oprócz zawodników byli to pozostali członkowie ich drużyn, organizatorzy oraz prasa.

Esport w ślad za Katowicami

Turniej z Katowic stał się przykrym trendsetterem na kolejne długie miesiące dla całej sceny. Największe imprezy zostały odwołane i przeniesione w pełni na serwer. Identyczny los spotkał rozgrywki w formie ligowej - najlepsze rozgrywki League of Legends w Europie zostały zawieszone, a po kilku tygodniach wznowione w formie zdalnej. Podobny, lecz zawsze identyczny w skutkach los spotkał rywalizację w innych regionach świata.

Przeniesienie pełnej infrastruktury do Internetu było wymagającym zadaniem dla organizatorów. Eventy stacjonarne są wygodne, bo wykluczają wiele problemów. Jednymi z nich są różnice w pingu, opóźnieniu pomiędzy graczem a serwerem oraz weryfikację graczy pod kątem stosowania nielegalnych rozwiązań. Rozproszenie graczy zwiększało także szanse na awarię wynikające z sytuacji losowych - brak Internetu czy przerwa w dostawie prądu.

Jedną z pierwszych imprez, która odbyła się w pełni zdalnym środowisku był dwunasty sezon ESL: Pro League. Zrezygnowano z LAN-owych finałów, które miały odbyć się na Malcie. Zamiast tego zorganizowano osobne rozgrywki dla poszczególnych regionów. Takie działanie było rozwiązaniem na problem różnicy opóźnienia pomiędzy poszczególnymi drużynami.

Esport pomógł sportowi

Pandemia koronawirusa wpłynęła także na tradycyjny sport. Niezależnie od dyscypliny, do opinii publicznej wciąż trafiały informacje o odwołanych wydarzeniach. O ile skoki narciarskie czy piłkę nożną są niemożliwe do przeniesienia do komputera, z dobrodziejstw symulatorów wyścigowych postanowiła skorzystać Formuła 1.

Formula One Esports Series zostało powołane do życia w 2017 roku celem zwiększenia zaangażowania sympatyków gier komputerowych z realnym sportem wyścigowym. Nie spodziewano się wówczas, że wkrótce w rozgrywkach nie będą brali udziału sympatycy wyścigów w bolidach, lecz zawodowcy, którzy na co dzień biją rekordy na rzeczywistych torach.

W pierwszej połowie 2020 roku, czerpiąc garściami z rozwiązania F1 Esports One utworzono Virtual Grand Prix Series. Udział brali obecni oraz byli kierowcy Formuły 1, przedstawiciele innych sportów oraz twórcy treści. Łącznie zorganizowano osiem eventów, z czego aż cztery wygrał George Rusell. Serię trzech wyścigów powtórzono także w podczas przygotowań do sezonu 2021.

Z dobrodziejstw esportu skorzystały także firmy bukmacherskie. Te mierząc się z brakiem wydarzeń sportowych, które nadawałyby się do obstawiania, spojrzeli przychylnym okiem na gry komputerowe. Wszak organizatorzy turniejów szybko potrafili rozwiązać problem, który był niemożliwy do przewidzenia.

Jak esport wygląda dziś?

Przeszło dwa lata po wybuchu pandemii koronawirusa esport nadal nie powrócił do pierwotnej formy. Jednak proces się rozpoczął, a jego pierwsze efekty możemy obserwować już teraz. Katowicki Spodek po dwóch latach przerwy ponownie przywitał kibiców. Organizacja imprezy wciąż liczyła się z wieloma wyrzeczeniami: zrezygnowano ze strefy wystawców, wstęp na imprezę jest w pełni biletowany, a także wymagane jest okazanie paszportu covidowego.

Intel Extreme Masters nie jest imprezą wyjątkową. Pod koniec ubiegłego roku odbył się PGL Major Stockholm 2021 w Counter-Strike: Global Offensive, który doczekał się udziału publiczności. Pozostając przy grach Valve, wkrótce do tego samego miasta powróci turniej Doty 2.

Obecnie podejście do stosowania prewencji przeciwko rozpowszechnianiu się koronawirusa są zależne od kraju, w którym ma odbyć się turniej oraz organizatora. Podczas, gdy imprezy w Katowicach czy Sztokholmie pozwalają na udział publiczności, omówione powyżej rozgrywki League of Legends wciąż od nich stronią. Zależnie od regionu zawodnicy powrócili do studia lub wciąż rozgrywają mecze zdalnie. Na trybuny jednak wciąż nie wpuszczono fanów.

Więcej o:
Copyright © Agora SA