Stracili setki tysięcy złotych przez decyzje polityków. "Nigdy tak nisko nie upadłem"

Patryk Stec
Turniej esportowy IEM Katowice 2020 był tak naprawdę jednym z pierwszych wydarzeń masowych w Polsce, które stało się ofiarą pandemii.

Na początek IEM Katowice 2022 przypominamy tekst, który powstał przy okazji kontrowersyjnej decyzji wojewody śląskiego o zamknięciu dla kibiców IEM Katowice 2020. Organizatorzy imprezy oraz wystawcy strefy EXPO zostali postawieni w trudnej sytuacji, gdyż decyzja została podjęta wieczór przed uruchomieniem imprezy, gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik.

Zobacz wideo Esportowe abecadło. Poznaj najważniejsze pojęcia w Counter Strike: Global Offensive

IEM Katowice 2020, jak co roku, miał być świętem esportu oraz gier. Wydarzenie na Śląsku zyskało miano kultowego, nie tylko w Polsce, ale również na całym świecie. Nie przez przypadek, katowicki Spodek uznawany jest za jedną ze świątyń światowego esportu. Oprócz areny esportowej rywalizacji, kibice mogli odwiedzić strefę EXPO, na której zwykle można było znaleźć stoiska największych firm, zajmujących się sprzętem, IT czy po prostu gamingiem. W 2020 roku było inaczej, a przedsiębiorcy dowiedzieli się o tym dzień przed rozpoczęciem imprezy o godzinie 21:00.

Przedsiębiorcy stracili setki tysięcy złotych

Pod koniec lutego 2020 roku pandemia koronawirusa rozwijała się w szybkim tempie na całym świecie. Wirus nieuchronnie zbliżał się również do Polski i wtedy już nikt nie zastanawiał się, czy w ogóle dotrze do naszego kraju. Pytanie, które sobie zadawaliśmy, brzmiało: "kiedy?". Cała Polska wiedziała o zagrożeniu, a wojewodowie zaczynali zamykać kolejne stadiony i wydarzenia masowe. Zdawali sobie również z tego sprawę organizatorzy IEM Katowice z ESL, którzy wielokrotnie przed rozpoczęciem wydarzenia pytali organy wojewódzkie czy zgoda na organizację eventu z udziałem publiczności jest aktualna. Otrzymywali pozytywną odpowiedź, do czasu. Złe wieści ogłoszono dzień przed rozpoczęciem turnieju, gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik.

- Światowa Organizacja Zdrowia zwraca uwagę, że należy zrobić wszystko, żeby zatrzymać kolejne zarażenia. Od organizatorów wiemy, że spodziewali się 176 tysięcy gości z połowy świata. Stąd wojewoda podjął taką decyzję, choć było to niełatwe - tak wyjaśniała wtedy decyzję rzeczniczka wojewody śląskiego. Choć trudno polemizować z tym, że decyzja była słuszna, to czas jej podjęcia był wręcz skandaliczny, tym bardziej że organizatorzy byli w stałym kontakcie z urzędem. Postawiła w nieciekawej sytuacji nie tylko ESL, ale również wszystkie firmy, które zdecydowały się uczestniczyć w wydarzeniu, chociażby w strefie EXPO. Straty były ogromne.

- To cały ekosystem i setki ludzi oraz godziny zmarnowanej pracy. Na etapie, w którym odwołano imprezę, można by było pomyśleć, że przecież nic się jeszcze nie stało. Prawda jest taka, że na tym etapie 95 procent kosztów zostało poniesionych. Prace przygotowawcze ruszają pod koniec roku, a pełną parą ruszają już w styczniu, czyli dwa miesiące przed imprezą. W zależności od skali przedsięwzięcia pracuje przy jednym stoisku od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Zaczynając od projektów stoiska, scenariuszy na imprezę, strategii promocji i komunikacji po realizację, czyli kampanie reklamowe, przygotowanie oprawy, która jest najważniejszy, bo po tym odwiedzający nas oceniają, i finalnie budowy całości na miejscu. Stoisko 100-150 metrów kwadratowych to koszt około 200-300 tysięcy złotych. Dodatkowo goście, gwiazdy czy influencerzy. Sama logistyka jest bardzo droga, biorąc pod uwagę chociażby ceny noclegu w tym okresie - tłumaczy Marcin "Padre" Kurzawski, właściciel Actina PACT, który miał być jednym z wystawców podczas EXPO.

O ile duże firmy co roku mają zabezpieczony budżet na tę imprezę, to straty realnie odczuwają ci najmniejsi, w tym między innymi firmy eventowe. - Wiem, że spora część firm, które budowały stoiska na zlecenie, nie otrzymała i pewnie już nie otrzyma za poniesione koszty żadnej rekompensaty. To jest problem - zdradza Kurzawski.

Takich wystawców, którzy stracili naprawdę spore pieniądze z powodu decyzji wojewody podjętej tak późno, jest więcej. - W naszym przypadku akurat to nie był większy problem. Mieliśmy podwykonawców jeżeli chodzi o samo stoisko. To moi koledzy w pewnej części musieli się też pogodzić ze stratą. Sprzęt mieliśmy własny, towar również. Podam natomiast przykład moich kolegów, znanych youtuberów - Sergiusza "Nitrozyniaka" Górskiego czy Szymona "Isamu" Kasprzyka. To miał być ich debiut sprzedażowy. Zamówili towar specjalnie pod tę imprezę. Nie były to setki, a tysiące produktów np. turniejowe koszulki ich esportowej organizacji - Pompa Team. Zostali z całym tym towarem i stoiskiem, które kupili specjalnie na tę okoliczność.

- ESL nie jest tu winne, winny jest wojewoda, który dostał paniki, gdy ktoś go wywołał do tablicy, aby się wypowiedział na temat koronawirusa i on, żeby dbać o swoje plecy, 15 godzin przed samą imprezą wbił nam i innym przedsiębiorcom kołek w serce - stwierdził wtedy Isamu. - Jakoś sobie poradzimy, ważne byście byli i oglądali. Ja się przez rok podniosę. Mam pełno dobrych osób dookoła, tylko potrzebuję waszej delikatnej pomocy - łapek w górę i komentarzy. Potrzebuję was, aktywnych widzów, którzy pomogą mi się odbić od dna, bo nie będę ukrywał - pierwszy raz leżę. Leżę i będę musiał się podnieść z ziemi, bo jeszcze nigdy tak nisko nie upadłem - zwracał się do widzów youtuber.

Finalnie okazało się, że Szymon "Isamu" Kasprzyk stracił na IEM Katowice 2020 około 250 tysięcy złotych. W tej kwocie jest budowa 15-metrowego stoiska, zatrudnienia sprzedawców i zakupu samego towaru. Kasprzyk miał wykupioną naprawdę niewielką przestrzeń w MCK, więc możemy sobie tylko wyobrazić, ile straciły firmy, które planowały prowadzić działalność na o wiele większych stoiskach ze wsparciem największych influencerów w branży.

Koronawirus w esporcie

Przypadek katowickiego IEM to tak naprawdę najgłośniejszy "skutek uboczny" koronawirusowej pandemii, który zarazem stał się precedensem dla innych turniejów na całym świecie. 2020 rok był pierwszym rokiem od wielu lat bez najważniejszej imprezy w kalendarzu Counter Strike'a - Majora, który tym razem miał się odbyć pod szyldem ESL One w Rio de Janeiro. Impreza początkowo została przełożona z wiosny na listopad. Jednak Valve, twórca gry, tak przekładał to wydarzenie, że ostatecznie się nie odbyło, a kolejny Major miał miejsce dopiero jesienią 2021 roku.

Wszystkie duże turnieje w kalendarzu Counter Strike'a przeniesiono do internetu. Podobnie działo się w przypadku innych gier. Wydarzenia, które zwykle odbywały się w studiu przy udziale widowni, tym razem przeniosły się do internetu - zawodnicy grali z domów. Wyjątkiem były Mistrzostwa Świata w League of Legends, odbywające się w Szanghaju jesienią 2020 roku. Zawodnicy rozgrywali je w studiu, zaś finał odbył się przy udziale licznie zgromadzonej publiczności. Jednak w tym mieście przypadki infekcji koronawirusem w tamtym okresie były nieliczne i prawie wszystkie wynikały z zagranicznych podróży.

Esport, tak jak każda branża, odczuwał trudy funkcjonowania w pandemicznej codzienności. Jednak dzięki temu, że w dużej mierze jest bytem internetowym i w każdej chwili dzięki swojej elastyczności może przenieść się do sieci, z pewnością radzi sobie lepiej niż inne branże. - Myślę, że esport zyskał na pewno nowych widzów i interesujących się esportem, a stracił sporą ilość wpływów finansowych. Niemniej, gdy już kryzys związany z koronawirusem zostanie zażegnany, esport będzie jeszcze silniejszy niż poprzednio - komentuje Dawid Szymański, właściciel agencji Knacks, działającej w branży esportowej.

Trzeba również wspomnieć o tym, że polska scena Counter Strike'a w trakcie pandemii znalazła się w nietypowej sytuacji. Różne wydarzenia spowodowały, że było najwięcej zawodników bez drużyn w jej dotychczasowej historii. Często byli to naprawdę świetni gracze, którzy z powodu sytuacji na świecie nie mogli znaleźć sobie nowego pracodawcy. - Organizacje esportowe na pewno dwa razy oglądają każdy wydany pieniądz. Zmienił się również ten rynek, tak jak rynek piłkarski czy koszykarski. Esport jest branżą rozrywkową, a ten rok (2020 - red.) jest dla wszystkich bardzo trudny. Atutem esportu jest to, że wiele aktywności można przeprowadzić online, ale myślę, że każdemu brakuje eventów i emocji z tym związanych. Jeżeli chodzi o zawodników - zdarzały się sytuacje, gdzie organizacje proponowały obniżenie pensji w związku z kryzysem, co jest zrozumiałe. W tym zakresie niejednokrotnie musieliśmy prowadzić negocjacje, czasem z powodzeniem, czasem bez - zdradza Szymański.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.