Esportowcy zagrali mecz piłkarski. Poznaliśmy kulisy słynnego spotkania

Esport i sport mogą się lubić, a gracze niejednokrotnie udowadniali to angażując się w różne dyscypliny. Na potwierdzenie tego faktu przypominamy słynny mecz piłkarski Virtus.pro - SK Gaming z 2017 roku.

Esport od dobrych kilku przestał być dziedziną zamkniętą na nowe koncepty. Pro-gracze angażują się w różnego rodzaju projekty, niejednokrotnie pozytywnie zaskakując swoich fanów czymś nowym. Tyczy się to również i polskich osobistości. Nie tak dawno Jarosław "paszaBiceps" Jarząbkowski wszedł do oktagonu. W minione lato GGLeague zorganizowało piłkarski turniej pod nazwą "Esport Gra", w którym wzięły udział różne osoby powiązane z dziedziną. Najgłośniejszym wydarzeniem tego typu z udziałem Polaków, był jednak mecz pomiędzy Virtus.pro, a SK Gaming, zorganizowany w 2017 roku na na RheinEnergieStadion w Kolonii.

Zobacz wideo Esportowe abecadło. Poznaj najważniejsze pojęcia w Counter Strike: Global Offensive

Gratka dla fanów

Inicjatywa "Round 31" narodziła się od wspólnych zaczepek między członkami obu ekip. Sugestia przeniesienia rywalizacji na inną płaszczyznę niż CS:GO bardzo zaintrygowała sympatyków zespołów. Co by nie mówić - piłka nożna to najpopularniejszy sport na świecie. Zarówno Virtusi jak i SK cieszyli się wtedy szczytową popularnością. Za polskimi "Niedźwiedziami" stała rzesza fanów z całego świata, kochająca charakter ekipy. Brazylijczyków wspierali przede wszystkim rodacy, choć sukcesy z 2016 roku przyciągnęły do nich nowych kibiców.

W końcu słowa ciałem się stały. 10 lipca 2017 roku Virtus.pro i SK Gaming wybiegły na murawę RheinEnergieStadion w Kolonii. Oba składy w nieco innym wydaniu, bo w formacie 7 na 7. Zespoły uzupełnili ludzie z powiązani z organizacjami. 

Nagrodą za zwycięstwo było 50 tysięcy dolarów. Mecz odbywał się rzecz jasna na zmniejszonym boisku, a spotkanie potrwało 40 minut.

Kulisy spotkania

Portal cyber.sports.ru ujawnił kilka ciekawych smaczków zza kulisów wydarzenia. Polacy - choć tuż przed meczem nawalili na ESL Kolonia, zajmując ostatnie miejsce - byli w dobrych humorach. Żartowali z ówczesnego CEO Virtus.pro Gleba Czerniawskiego, który przyjechał z nimi do Niemiec, przezywając go pociesznie "Chlebem".

Sam "pasza" wysnuł całkiem ciekawą analizę, subtelnie sugerując proste spotkanie:

W 2014 roku pokonaliśmy Niemcy 2-0, a Brazylijczycy przegrali z nimi 1-7!

Nawet rosyjskim komentatorom udzielił się lekki, luźny nastrój. Panowie Witalij Woloczaj i Wiktor Gusiew postanowili sobie wymyślić ksywki w stylu graczy tylko pod to jedno spotkanie. Tym sposobem powstał duet "V1lat" oraz "Lebed". Panowie - choć eksperci od piłki nożnej - kompletnie nie znali się na CS:GO, przez co wywiązało się kilka dość nietypowych dialogów.

-Mam napisane, że "fer" jest riflerem. Co to znaczy?-To znaczy, że gra z karabinem snajperskim."

Przebieg i rezultat starcia

Na długo po pierwszym gwizdku nie działo się wiele. Marazm przełamał Janusz "Snax" Pogorzelski. Choć Polak rozpoznawalny jest ze swojej tuszy, to na boisku poruszał się niczym dziki kot. Jego uderzenie nie zostawiło żadnych złudzeń bramkarzowi SK.

Gol ożywił spotkanie, bo niecałe dwie minuty później na listę strzelców wpisał się Marcelo "coldzera" David i ponownie "snax". Do przerwy padły więc trzy trafienia, a Virtusi prowadzili 2:1. Wszystko nadal utrzymywało się jednak w przyjaznej i kumpelskiej atmosferze. Wywiady na półmetku tylko to potwierdziły - po graczach widać było, że bawią się świetnie.

Start drugiej połowy należał do "paszy". Jarząbkowski zanotował dwa urodziwe trafienia, choć w międzyczasie ponownie do siatki trafił "cold". Virtusi wciąż utrzymywali się na prowadzeniu, a do końcowego gwizdka było coraz mniej czasu. Nagle jednak SK zabrało się do odrabiania strat za sprawą dubletu Benjamina "Kane'a" Reicherta. W ostatnich sekundach "złotego gola" zapakował za to Alex "theslash" Muller. Finalnie więc to niemiecka organizacja triumfowała.

Wygrane 50 tysięcy SK Gaming zdecydowało się honorowo oddać na cele charytatywne - połowę na brazylijskie, drugą część zaś na niemieckie.

Bezpowrotna nostalgia

Z perspektywy czasu patrzy się na to wydarzenie z łezką w oku. Ta nietypowa okazja zaprezentowała esport z zupełnie odmiennej, odświeżonej strony. Od meczu minęło niemal pięć lat, a nadal można wspominać go z sentymentem.

Zwłaszcza że dobre, złote czasy polskiego Virtus.pro są już przeszłością. Brazylijczycy też nie mogą być obecnie dumni z własnych reprezentantów na scenie CS:GO. W 2017 roku sytuacja prezentowała się zupełnie inaczej. Wtedy VP z SK należały do ścisłej czołówki, a kilka tygodni po samym meczu piłkarskim obie formacje miały się udać na Majora w Krakowie. 

Inicjatyw jak "Round 31" mogłoby być znacznie więcej. To miłe urozmaicenie i przystępna promocja dla samej dziedziny. Szansa na wyplenienie pewnych stereotypów odnośnie esportu. W końcu coraz większa ilość sportowców chętniej angażuje się w sporty elektroniczne, a łączenie dyscyplin wcale nie jest już tak surrealistyczne jakby się to mogło wydawać jeszcze przed kilkoma laty. O rewanżu VP z SK też kilkukrotnie się mówiło, lecz ten nigdy nie nastąpił. Gleb Czerniawski wspomina:

"Moim zdaniem nie było już prób organizowania czegoś innego, bo wszystko w zespole się rozpadło, zrobiło się źle. Chociaż na Twitterze było trochę zamieszania: pisali gracze SK, a "pasha" się przekomarzał.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.