Niegdyś wypełnione największe areny świata i studia pełne widzów, dziś wyłącznie transmisje w Internecie. Tak wygląda przykra sytuacja esportu w pandemicznej rzeczywistości. Rok 2022 nie przyniesie zmian, przynajmniej póki co.
Już w najbliższy piątek rozpocznie się kolejny sezon League of Legends European Championship, czyli najlepszych rozgrywek Europy. Wyścig zbrojeń wszystkich organizacji w trakcie minionego okienka transferowego zostanie przetestowany w boju. Jak się jednak okazuje, zawodnicy nie będą mieli okazji, aby stanąć ze sobą dosłownie twarzą w twarz.
Jak informuje oficjalny profil LEC na Twitterze, rozgrywki zostają w pełni przeniesione do formy zdalnej. Podjęta decyzja jest argumentowana stale zwiększającą się liczbą zachorowań na COVID-19 w Berlinie, czyli mieście-gospodarzu rozgrywek. Gracze pozostaną zatem w zaciszu gaming house’ów, skąd rozegrają spotkania.
Czy zmiana jest permanentna? Tego nie wiadomo. Organizator rozgrywek zobowiązał się do stałego monitorowania sytuacji w odstępach cotygodniowych. W momencie, gdy uzna to za bezpieczne, zawodnicy powrócą do studia.
Na profilu północnoamerykańskiego League of Legends Championship Series wkrótce pojawiło się oświadczenie informujące o podjęciu podobnych działań. Zawodnicy rozegrają zdalnie fazę grupową nadchodzącego turnieju LCS Lock in.
Organizator zapewnił o dokonaniu ponownej oceny sytuacji przed rozpoczęciem etapu drabinki turniejowej. Gracze mają powrócić do studia w Los Angeles najszybciej, jak będzie to możliwe.
Choć sytuacja jest zdecydowanie nieprzyjemna, można doszukać się pozytywów. Zdalne prowadzenie rozgrywek nie jest dla Riot Games nowością. Zarządca najważniejszych lig boryka się z problemem wywołanym przez koronawirusa od pierwszych tygodni pandemii.
Dzięki temu możemy mniemać, że sprawdzone rozwiązania pozwolą na dostarczenie widzom jak najlepszych wrażeń, pomimo oczywistych ograniczeń.