Kiedy pierwsza fala pandemii koronawirusa uderzyła Europę na wiosnę poprzedniego roku, sporty tradycyjne stanęły w miejscu. Kibice zmuszeni zostali do opuszczenia wypełnionych do tamtej pory stadionów, a sami sportowcy zamknęli się w domach w oczekiwaniu na wznowienie rozgrywek. Ten problem nie dotyczył esportu, który wrócił do swoich korzeni. To właśnie w tym okresie na esportowej mapie Polski pojawił się WKS Śląsk Wrocław.
Co skłoniło Śląsk do takiej inwestycji? - Przede wszystkim pasja do esportu i ogromny potencjał projektu. Z roku na rok zainteresowanie sportami elektronicznymi wzrasta. Co za tym idzie, coraz więcej firm, reklamodawców i osób z innych środowisk zaczęło się interesować tym tematem. Pojawiły się pieniądze, które jeszcze niedawno były niewyobrażalne za "klikanie w myszkę i klawiaturę". Zaczęto dostrzegać coraz większe możliwości m.in reklamowe i inwestycyjne. Obecnie większość profesjonalnych zawodników utrzymuje się w pełni z pensji wypłacanej od organizacji, indywidualnych sponsorów oraz donacji widowni po drugiej stronie ekranu podczas transmisji rozgrywki na żywo - mówi Jakub Szczygielski, koordynator sekcji esportowej WKS-u Śląsk Wrocław.
Jak dodaje, sam Śląsk prędko zauważył wachlarz możliwości. - My również dostrzegliśmy w odpowiednim czasie ten potencjał i zainwestowaliśmy w profesjonalną organizację. Obecnie jesteśmy związani umowami z kilkudziesięcioma zawodnikami, zaczynając od dywizji sportowych typu FIFA czy Pro Evolution Soccer, kończąc na grach typu First-Person Shooter [w skrócie FPS - dop. red.]. Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyników prezentowanych przez naszą sekcję i jako klub piłkarski mimo trudności przekonania kibiców tradycyjnych sportów do e-sportu, mamy wrażenie, że coraz większa grupa wspiera nas w poczynaniach na profesjonalnej scenie.
Spora część kibiców sportu ma problem z zaakceptowaniem esportu jako pełnoprawnej gałęzi sportu. I dzieje się tak, pomimo tego, że wiele klubów z Polski zaczęło już osiągać niemałe sukcesy. Wystarczy spojrzeć między innymi na esportową sekcję Wisły Kraków, która w rok wyrosła na lokalną potęgę w Counter-Strike: Global Offensive, w 2021 roku szykując się na podbój europejskiej sceny. W przypadku Śląska historia potoczyła się odrobinę inaczej, gdyż swoich pierwszych kroków nie stawiał w CS-ie.
W zamian za najpopularniejszego w Polsce FPS-a Śląsk zdecydował się na tytuły pokroju FIFA czy VALORANT. Kluby sportowe inwestujące w esport często zaczynają od gier związanych ze sportami tradycyjnymi, często w celu pozornie łatwiejszego nawiązania kontaktu z odbiorcą. Ten aspekt również komentuje Szczygielski.
- Przez pierwsze miesiące mieliśmy pod swoją marką trzy dywizje. FIFA - wybór był prosty. Jako sekcja należąca do klubu piłkarskiego chcieliśmy nawiązywać do tradycyjnych rozgrywek piłki nożnej. Najlepszym wyborem na tamtą chwilę była FIFA, którą rozwijać miał Damian 'natsu' Gajewski, czołowy polski zawodnik - podkreśla koordynator. Jedną z niewspomnianych do tej pory dywizji była ta z gry Fortnite, jednakże rosnąca niepewność na polskiej scenie prędko zniechęciła działaczy.
- Przez krótki czas rozwijaliśmy również dywizję Fortnite jednak z uwagi na jeszcze wtedy będącego w wersji beta VALORANTA, który bił rekordy oglądalności i rozgrywki, temat nie był tak prosty, jak się wydaje. Scena była bardzo mocno wymieszana, część graczy przechodziła na VALORANT, część została przy Fortnite, a inni po prostu czekali na dalszy rozwój sytuacji. Po pewnym czasie przyszła kolej na VALORANT, bo jak wszyscy się spodziewali, bił wszelkie rekordy.
Po prawie rocznej obecności w esporcie Śląsk Wrocław może w końcu pochwalić się także formacją we wspomnianym Counter-Strike’u, czyli najpopularniejszym esportowym tytułem w Polsce. - Jak wspomnieliśmy w dzień premiery sekcji esportowej, planowaliśmy otworzyć dywizję CS:GO. Miał to być projekt długoterminowy. W międzyczasie prowadziliśmy rozmowy z graczami bardzo doświadczonymi i z tymi mniej. Staraliśmy się znaleźć osoby, które niekoniecznie będą rozgrywały swoje mecze nazwiskami a talentem i zaangażowaniem. Dlatego po kilku miesiącach nadszedł dzień, w którym ogłosiliśmy przedstawicieli CS-a. Zaledwie po trzech tygodniach rozegraliśmy dwa turnieje, z których jeden wygraliśmy, a w kolejnym zajęliśmy 3. miejsce, co pozwoliło nam zająć miejsce top 15 w rankingu polskich drużyn Counter-Strike’a - podsumowuje Szczygielski.
Śląsk Wrocław dzisiaj nie może się nazwać czołówką polskiego CS:GO - o takie stwierdzenia zdecydowanie za wcześnie. W jej szeregach też nie ma sensu szukać doświadczonych osobistości o dużej renomie. Nikt nie oczekuje od Śląska cudów, dlatego każdy sukces będzie tym większy. Do tej pory esportowa działalność Śląska nie przynosiła wielkich sukcesów, ale wyniki z czasem są coraz lepsze.
A czego możemy spodziewać się po 2021 roku? - Na tym etapie jest wiele planów zarówno organizacyjnych jak i w poszczególnych dywizjach i rozgrywkach. Na pewno chcielibyśmy rozpocząć rozmowy ze sponsorem tytularnym, ponieważ generowane zasięgi i aktywności w social media organizacji i kluczowych zawodników poszły zdecydowanie do przodu. Co za tym idzie mamy większe grono odbiorców i interesantów. Na pierwszym planie jest zdobycie mistrzostwa Polski w rozgrywkach Ekstraklasa Games przynajmniej na Xboxie, gdzie obecnie Damian Gajewski jest w ścisłej czołówce. Liczymy też na awans do play-offów mistrzostw świata FIFAe World CUP. W PES naszym celem jest obrona mistrza EPL oraz E-LIGI. W CS:GO chcielibyśmy awansować do rozgrywek ESEA MAIN, Polskiej Ligi Esportowej, a także przejść kwalifikacje i awansować do mistrzostw Polski. Jak widać, planów jest dużo. Mimo ogromnych ambicji potrzeba będzie jeszcze trochę szczęścia.