Przełomowy sukces esportowców Wisły Kraków! Jedna zmiana odmieniła cały zespół

Czy ktoś się tego spodziewał? Nie, ale cała scena Counter Strike'a tego potrzebowała. W końcu po ponad rocznej działalności, sekcja esportowa Wisły Kraków może się pochwalić wygranym turniejem. I to nie byle jakim, bo w pokonanym polu Polacy pozostawili naprawdę dobre ekipy.

W czasach, gdy ciągle się mówi o problemach finansowych krakowskiej Wisły, całkiem nieźle radzi sobie jej esportowa odnoga. Zapewne w wielu głowach zrodziło się teraz pytanie: "A skąd mieli na to pieniążki?". Odpowiedź jest prosta - klub pozyskał sponsora, co pozwala na utrzymanie składu CS:GO. Dlatego esportowcy Białej Gwiazdy grają pod nazwą Wisła All in! Games Kraków. I odnoszą pierwsze sukcesy.

Polacy głodni sukcesów

Sytuacja polskiego Counter Strike'a jest bardzo podobna do tej, którą obserwujemy w polskiej piłce nożnej. Wciąż żyjemy sukcesami z przeszłości. Kibice wspominają legendarny skład Virtus.pro, podobnie jak fani piłki powołują się na dobre mecze Legii i Widzewa w Lidze Mistrzów w latach 90, czy dobrą grę Wisły Kraków w Pucharze UEFA. Co prawda zdarzają się wyjątki, bo dwa polskie zespołu grały w ostatnich latach w esportowej Lidze Mistrzów - ESL Pro League. Jednak większych ciągle brakuje.

Tym bardziej mieliśmy wczoraj powody do ekscytacji. Wisła All in! Games Kraków była jedną z ekip zaproszonych do play-offów turnieju Nine to Five 5. Tam najpierw pokonała zespół K23, co nie było jakąś gigantyczną niespodzianką, a w półfinale Sprout, które co prawda w ostatnich miesiącach dołączyło do europejskiej czołówki, lecz obecnie nie może się poszczycić najwyższą formą. Z najtrudniejszym zadaniem podopieczni Mariusza "loorda" Cybulskiego mieli się zmierzyć w finale. Tam czekał na nich duński zespół MAD Lions, który m.in. na początku tego roku wygrał pierwszy sezon rozgrywek Flashpoint, zgarniając tym samym pół miliona dolarów.

Finał był bardzo wyrównany. Pierwszą mapę zdecydowanie wygrało MAD Lions, drugą Wisła. Prawdziwa batalia rozegrała się w trzecim decydującym pojedynku na Overpassie. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były aż trzy dogrywki. Ostatecznie ze swoimi nerwami lepiej poradzili sobie Polacy, dzięki czemu mogli się cieszyć z wygranej w całym turnieju i z nagrody 35 tysięcy dolarów.

- Wszystkie mecze wygraliśmy 2:1, ale myślę, że szczególnie te dzisiejsze mecze i ostatnie mapy to było coś niesamowitego. Przegrywaliśmy 10:15 i nie przeżyłem w swojej wieloletniej karierze czegoś takiego co zrobiliśmy. Pokazaliśmy mega charakter, niesamowite powroty i fajnego Counter Strike'a. Jesteśmy bardzo zadowoleni, w końcu coś się udało wygrać. To pierwsze trofeum w naszej drużynie - mówił po meczu na twitterowym profilu swojej drużyny Grzegorz "Szpero" Dziamałek.

Najlepszy transfer obecnego roku?

Nikt wcześniej nie wątpił, że wiślacka ekipa ma potencjał. Jednak zespołowi z Krakowa zawsze czegoś brakowało. Po czasie i pierwszym sukcesie poznaliśmy odpowiedzi na pytania. Zdaje się, że jednym z brakujących ogniw był Patryk "ponczek" Wites, który w sierpniu zastąpił Dominika "fanatyka" Barkieta. Trzeba przypomnieć, że to nie pierwszy kontakt ponczka z tym zespołem, bowiem kilka miesięcy wcześniej wystąpił w jego barwach w kilku spotkaniach. Dzięki temu wszyscy doskonale wiedzieli na co się piszą - zawodnik znał drużynę, zaś drużyna wiedziała czego się spodziewać po nowym graczu. Ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę i Wisła nie raz zaskoczyła Polskę oraz Europę. Już teraz ponczka wymienia się w gronie najlepszych transferów bieżącego roku.

- Dla mnie jest to sytuacja wyrównana. Nie ujmuję Patrykowi, zdecydowanie zasłużył na to, żeby nazywać go najlepszym transferem polskiej sceny CS:GO w 2020 roku. Jednak pamiętajmy też, że identyczny wpływ na swoją ekipę miał byali, który dołączył do AVEZ, a to przecież oni większość tego roku dominowali w Polsce, jak i często grywali za granicą na ciekawych wydarzeniach. Dla mnie to właśnie oni we dwójkę powinni być nazywani najlepszymi wyborami - mówi znany na esportowej scenie Damian "DDEsport" Dąbrowski.

"Mariusz pomógł Wiśle poukładać rozsypane klocki"

Wczorajszy sukces Wisły All in! Games Kraków ma przynajmniej jeszcze jednego ojca. Jest nim Mariusz "Loord" Cybulski, który w ciągu kilku miesięcy udowodnił jak ważny i pomocny może być doświadczony trener. Tego wiele polskich drużyn może im pozazdrościć. Nie jedna nasza ekipa w tym roku w decydujących momentach nie potrafiła wygrać spotkania. Często w tych przypadkach zabrakło doświadczenia z wielkich imprez, a niewątpliwie Loord przeżył w esporcie już wiele.

- Zawsze wzięcie kogoś z ogromnym doświadczeniem i autorytetem jest bardzo dobrym wyjściem. Mariusz pomógł Wiśle poukładać rozsypane klocki, w międzyczasie dokonali parę zmian w składzie, które jak widać się opłaciły. Mimo aktualnie nałożonej kary, która dla mnie nie jest jakoś bardzo surowa, jest częścią tego sukcesu, który osiąga Biała Gwiazda w ostatnim czasie. Przecież normalnie gada z chłopakami, trenuje ich, pomaga, układa taktyki, tylko po prostu nie może być go na serwerze w oficjalnych starciach. To zwiększa odpowiedzialność chłopaków trakcie gry, ale jak widać - radzą sobie z tym wyśmienicie - tłumaczy Dąbrowski.

Mariusz Cybulski, podobnie jak kilku znanych trenerów na świecie, został zawieszony za wykorzystywanie błędu, pozwalającego na ustawienie kamery w dowolnym miejscu mapy i podglądanie ruchów przeciwnika. Użył go tylko raz Trzeba jednak uczciwie podkreślić, że to właśnie Loord był osobą, która nagłośniła ten błąd w mediach społecznościowych, a potem pomagała w całym śledztwie.

- Chciałem upublicznić ten problem, ponieważ czułem, że ludzie powinni wiedzieć, że tego rodzaju błędy istnieją i mogą mieć duży wpływ na niektóre gry. Z mojego punktu widzenia od tego zaczął się cały dramat, mimo że już się nim zajmował Michał Słowiński, o czym dowiedziałem się później - mówił wtedy Loord, który pod koniec września został zawieszony na pół roku. - Z tego, co wiem, ESIC sprawdził wszystkie moje dema i był to jedyny raz, kiedy użyłem błędu (jest też jedna runda z 2017 r., Nawet jej nie pamiętałem, dopóki nie dostałem wideo od ESIC, w którym zachowuję się jakbym nie wiedział, co się dzieje i rozłączyłem się zaraz po rundzie). Otrzymałem informację zwrotną, że kiedykolwiek mi się to przytrafiło, zawsze uciekałem do normalnego widoku - podkreślił.

Na uwagę zasługuje jeszcze jeden fakt. Wisła All in! Games Kraków miała w środę prawdziwy esportowy maraton. Zawodnicy spędzili przed komputerami 17 godzin, co spowodowało, że na ostatni mecz w Polskiej Lidze Esportowej przeciwko Actina PACT zabrakło im po prostu sił i przegrali ten pojedynek. Jednak nikt nie miał im tego za złe, bowiem chwilę wcześniej wygrali Nine to Five 5, a poza tym z powodu problemów technicznych zagrali bez jednego ze swoich zawodników. Mimo to, wiślacy nadal plasują się w czołówce Polskiej Ligi Esportowej, a rundę zasadniczą ESL Mistrzostw Polski zakończyli na pierwszym miejscu w tabeli.

Masz ciekawy temat związany z esportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.