Pierwszy problem Kubica napotkał już na drugim okrążeniu. Zaliczył spin w jednym z zakrętów i delikatnie uderzył w barierę. Samochód nie miał jednak żadnych uszkodzeń i mógł wrócić do jazdy. Polak miał jeszcze problemy, gdy parę okrążeń później jego auto postawiło bokiem na torze, ale po tej sytuacji również wrócił do jazdy.
- To się zdarza. W trakcie wyścigu uświadomiłem sobie, że nie mam długich świateł do mrugania. Ustawiłem sobie przycisk na lewą stronę, ale jak przyszło co do czego, to o tym zapomniałem i zamiast schodzić sobie z balansem hamulców na tył, to coraz bardziej ustawiałem go na przód - opisał Kubica swój przejazd podczas transmisji.
Kubica miał bardzo agresywny styl jazdy, przez co nie tracił dużo czasu na torze, dublując kolejnych przeciwników. Niestety, nie udało mu się pokonać żadnego z samochodów jego klasie GTE w bezpośredniej walce na torze, a jedynie przy chaosie związanym z pit stopami i zmianami kierowców. - Jest trochę zbyt agresywny jak na iRacing, ale jeździ szybko i dobrze sobie radzi" - komentował Pablo Araujo, partner Kubicy w zespole Orlen Team Targa.
Kubica wytłumaczył, skąd wzięła się u niego tak duża agresja podczas dublowania aut niższych klas. - Jak masz tak wiele wspólnego ze ściganiem, to jesteś świadomy tego, co mogą zrobić dublowani i nie podejmujesz zbyt dużego ryzyka - opowiedział polski kierowca.
Robert Kubica miał powrócić za kierownicę na ostatnią godzinę ścigania. Ostatecznie zmieniły się plany z powodu walki o podium. - Pierwszy raz jeździłbym o 3 w nocy, ale plan się ostatecznie zmienił i będę oglądał wyścig do końca. W iRacing temperatura toru ma 10 razy większe znaczenie niż w rzeczywistości, szczególnie w autach GTE. Dlatego zdecydowaliśmy, żeby nie zmienić opon na ostatni, krótszy stint. Lepiej, żeby jechał ktoś, kto już jedzie, bo doskonale wie, jak zachowują się opony - wyjaśnił powody tej decyzji Polak.
Ostatecznie Orlen Team Targa dojechał na 3. miejsce w klasie GTE i 3. w całym wyścigu, tracąc jedno okrążenie do zwycięzców, którymi okazał się zespół Williams Esports Fanatec. Polacy swoich rywali w walce o podium wyprzedzili ostatecznie o zaledwie 7,5 sekundy.