Robert Kubica nie debiutował w serii długodystansowych wyścigów w platformie iRacing, ale jechał po raz pierwszy od trzech lat. Regularnie jeździł treningowo, ale nie widywano go w oficjalnych wyścigach. Podczas 12h Suzuka przejął samochód po Irlandczyku Niallu Quinnie. Orlen Team zaczął rywalizację z Marcinem Skrzypczakiem, a w momencie rozpoczynania stintu, Kubica był na piątym miejscu.
Pierwszy problem Kubica napotkał już na drugim okrążeniu. Zaliczył spin w jednym z zakrętów i delikatnie uderzył w barierę. Samochód nie miał jednak żadnych uszkodzeń i mógł wrócić do jazdy. Polak miał jeszcze problemy, gdy parę okrążeń później jego auto postawiło bokiem na torze, ale po tej sytuacji również wrócił do jazdy.
Kubica miał bardzo agresywny styl jazdy, przez co nie tracił dużo czasu na torze, dublując kolejnych przeciwników. Niestety, nie udało mu się pokonać żadnego z samochodów jego klasie GTE w bezpośredniej walce na torze, a jedynie przy chaosie związanym z pit stopami i zmianami kierowców. - Jest trochę zbyt agresywny jak na iRacing, ale jeździ szybko i dobrze sobie radzi - komentował Araujo.
Kubica, pomimo popełnienia kilku błędów, przekazał auto BMW M8 na 5. miejscu w wyścigu. Wraz z zespołem podjął decyzję o skróceniu jego przejazdu z powodu przegrania opon. Od tamtej pory bardzo dobrą robotę wykonywali pozostali zawodnicy Orlen Team Targa, którzy bardzo długo utrzymywali się na 4. miejscu.
Robert Kubica miał powrócić do rywalizacji na ostatni stint wyścigu, jednak z powodu walki o miejsce na podium, po wypadku auta jadącego przed polskim zespołem, postanowiono, że auto do mety dowiezie Niall Quinn. W ten sposób zaoszczędzono cenne sekundy, które trzeba by poświęcić na zmianę kierowców.
Ostatecznie Orlen Team Targa dojechał na 3. miejsce w klasie GTE i 3. w całym wyścigu, tracąc jedno okrążenie do zwycięzców, którymi okazał się zespół Williams Esports Fanatec. Polacy swoich rywali w walce o podium wyprzedzili ostatecznie o zaledwie 7,5 sekundy.