Maciej „Sawik” Sawicki: Przygodę z e-sportem zacząłem w 2005 roku tworząc pierwszą w Polsce telewizję internetową nadającą rozgrywki e-sportowe. Wcześniej byłem po prostu zapalonym graczem. Przez te kilkanaście lat było więc wiele projektów, o których zdążyłem już zapomnieć, więc nic dziwnego, że któreś mógł Pan pominąć. Gdy pana słucham, uświadamiam sobie, że było ich dużo, natomiast wynika to z tego, że przez ten czas mieliśmy w sporcie elektronicznym wiele możliwości do tego, aby działać i eksperymentować.
Jestem współwłaścicielem organizacji e-sportowej devils.one. Jesteśmy zdobywcą tytułu mistrza Polski i triumfatorem Ultraligi – Ligi Polsatu w grę League of Legends. Oprócz tego jesteśmy jedną z najlepszych drużyn w Polsce w grze Fortnite. Prowadzę także program „Misja Esport” w Onecie. Większość mojego czasu zawodowego poświęcam aktualnie projektowi inSTREAMLY - to startup ściśle związany z dynamicznie rozwijającym się rynkiem live stream i gamingiem. To dla nas szczególny czas, bo w ostatnich tygodniach transmisje na żywo, realizowane z domów, przez streamerów, przeżywają ogromny rozkwit.
Kluby rozumieją, że ich kibice mają wiele pasji. Jedną z nich są właśnie gry komputerowe. Dla fanów pasjonujące jest oglądanie, jak ich ulubiony piłkarz radzi sobie w grze komputerowej, w którą sami grają na tych samych zasadach. Wydaje się mi to bardzo naturalne i tworzy to możliwości, które kluby powinny teraz wykorzystywać.
Te kluby, które wcześniej inwestowały w e-sport, radzą sobie lepiej. Wiele z nich już kilka lat temu, w swoich długoterminowych strategiach odniosły się do fenomenu e-sportu. Nawet jeśli były to działania ostrożne to dziś mamy liderów, którzy lepiej poradzą sobie w obecnej sytuacji. Przykład to Legia Warszawa, która od lat jest już związana z e-sportem, ale w ślad za nią idą Piast Gliwice czy Wisła Kraków z sekcją Counter Strike’a.
Zatem to nie jest tak, że to zainteresowanie e-sportem przyszło nagle. Ale na pewno te działania w klubach stają się teraz bardziej zrozumiałe nie tylko dla kibiców, ale również dla zarządu. Uważam, że jest to coś, co zostanie na długo, na wiele miesięcy, być może lat, już po kryzysie. Drużyny sportowe będą w dużej mierze funkcjonować również w rzeczywistości cyfrowej.
To jest trudne pytanie, dlatego, że na przestrzeni ostatnich kilku lat tych klubów przewinęło się dużo. Były różne podejścia do e-sportu, począwszy od sekcji wyłącznie w grę FIFA przez Counter Strike’a, po wchodzenie jako bardzo ważny gracz, do ligi franczyzowej tworzonej przez telewizję Polsat, np. Wisła Płock tak zrobiła, grając na wysokim poziomie w League of Legends.
Na ten moment jest takich projektów co najmniej kilkanaście na różnym szczeblu. Jedne są na poziomie ekstraklasy np. Legia czy też Wisła Kraków, a inne na szczeblu niższym, lokalnym, gdzie jednostki sportowe bardzo mocno wiążą się z e-sportem. Choćby dlatego, że młody zawodnik, który jest juniorem, po skończeniu treningu idzie grać w Counter Strike’a, a na nazwę swojego wirtualnego zespołu wybiera nazwę klubu sportowego, który reprezentuje. Warto podkreślić, że często są to inicjatywy oddolne, na które klub reaguje.
Na pewno warto wyróżnić projekt Ekstraklasa Games, w który zaangażowały się wszystkie kluby piłkarskie z najwyższego szczebla rozgrywek. Wygląda to podobnie do aktualnie trwającego turnieju Bundesliga Home Challenge. Z tą różnicą, że w Niemczech w rozgrywkach biorą udział również profesjonalni piłkarze, którzy aktualne mają przerwę w treningach piłkarskich.
W Polsce jesteśmy dobrze przygotowani, aby w świecie wirtualnym stworzyć rozgrywki i wydarzenia atrakcyjne dla kibiców, którzy teraz mają przymusową przerwę od piłki nożnej. Mieliśmy duże doświadczenie w tym temacie. Wspomniałem o inicjatywie Ekstraklasy, tymczasem PZPN zaangażował się w grę Pro Evolution Soccer.
Jest nieuniknione, że w najbliższych tygodniach będzie się to szybko rozwijało, chociażby z tego względu, że piłkarze bardzo lubią taką rozrywkę. Czytając wywiady z zawodnikami, wielokrotnie trafiałem na informację, że ich ulubioną rozgrywką na zgrupowaniach, po skończonym treningu, była właśnie gra na konsoli.
Na pewno trzeba podzielić te aktywności na dwie kategorie. Jedne są ściśle związane z działalnością dobroczynną, a drugie dotyczą komercyjnych działań klubów w e-sporcie.
Akcje takie jak w Bundeslidze, gdzie profesjonalni piłkarze uprawiają e-sport, a rozgrywki są transmitowane do internetu, to niemal standard.
W Hiszpanii, w ramach La Liga Santander Challenge, kluby piłkarskie wybrały po jednym reprezentancie, który grał w turnieju FIFA. Wśród zawodników m.in. Sergi Roberto czy Marco Asensio. W czasie turnieju, na walkę z epidemią, udało się zebrać kwotę prawie miliona złotych. Warto zwrócić uwagę na fakt, że akcja była przeprowadzona w sposób błyskawiczny z udziałem setek tysięcy kibiców śledzących zawody online. Fanów, którzy w trudnych czasach epidemii znaleźli substytut dla stadionowych emocji.
Warto również zwrócić uwagę na Simracing, czyli wirtualne wyścigi samochodowe. Organizatorzy wyścigów samochodowych odnaleźli się w nowej rzeczywistości jeszcze lepiej niż kluby piłkarskie. Nascar już jakiś czas temu zaczął przeprowadzać swoje wirtualne wyścigi, a w dobie pandemii koronawirusa postanowił transmitować je w telewizji. Efekt? Przy braku wydarzeń sportowych, transmisja simracingu zanotowała najwyższe wyniki oglądalności ze wszystkich pozycji transmitowanych tego dnia w telewizji Fox Sport.
Mieliśmy podobne akcje w rozgrywkach koszykarskich, nie mam wątpliwości, że jeśli lockdown potrwa dłużej, to niemal każda dziedzina sportu tradycyjnego będzie szukać ratunku i wytchnienia w obszarze wirtualnym.
To, co odczuwamy teraz, i doraźnie, to jest ogromne zagrożenie z tego względu, że e-sport bazuje na kontraktach reklamowych, budżetach mediowych również na środkach inwestorskich. Generalna sytuacja gospodarki na całym świecie jest ogromnym problemem dla e-sportu, bo nie jesteśmy oderwani do szerszego kontekstu. Jest to czas, gdy wiele tych gorzej przygotowanych projektów po prostu skończy się ze względu na brak pieniędzy. Natomiast w rozumieniu długoterminowym wierzymy, że jest to wyjątkowy okres. Nasza dzisiejsza rozmowa pokazuje, że przez kilkanaście minut jesteśmy w stanie dyskutować o tym, jak świat sportu angażuje się w świat e-sportu. Nagle okazało się, że e- sport jest istotnym elementem całego systemu sportowego. Stacje telewizyjne potrzebują treści, drużyny piłkarskie, a właściwie ich kibice pragną adrenaliny, co sprawia, że rośnie popularność e-sportu. Jak to się skończy? Na ten moment nikt nie wie, jaka będzie konsekwencja tego zainteresowania.
Na pewno część klubów sportowych jest do tego lepiej przygotowana. To wielkie firmy, które inwestowały w zasoby i przedsięwzięcia cyfrowe. Aktualnie powiększają swoją przewagę pod względem technologicznym, wiedzy know-how, marketingowym. Jednocześnie jest to też ciężka próba dla wielu klubów, również tych polskich.
Należy jednak podkreślić, że wiele z tych polskich klubów odrobiło pracę domową. Dobrym przykładem jest Legia Warszawa, która za sprawą swoich dyrektorów ds. marketingu (Krzysztof Stalewski, Wiktor Cegła) od wielu lat obecna w e-sporcie.
Nie można powiedzieć, że od teraz kluby sportowe interesują się e-sportem. To są duże inwestycje realizowane na przestrzeni lat. W Polsce transfery w kwocie jednego czy dwóch milionów złotych wzbudzają zainteresowanie kibiców. Tymczasem, z mojej wiedzy, właśnie takie kwoty były inwestowane w e-sport, przez kluby, na przestrzeni ostatnich lat. Legia Warszawa, Wisła Kraków czy Wisła Płock to najlepsze tego przykłady.
Czy to będzie rosnąć, w jakim tempie? Każdy, kto teraz wypowiada się na temat tego, co wydarzy się na rynku sportowym, czy też e-sportowym w przyszłości, może być uważany raczej za fantastę, bo nie znamy odpowiedzi na pytanie, jak długo będzie trwał lockdown.
Myślę jednak, że do tego jeszcze długa droga, mimo że najlepsi polscy e-sportowcy zarabiają kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Warto jednak pomyśleć jak ta cyfrowa transformacja wpłynie na zarobki sportowców. Być może najwięcej będą zarabiać ci piłkarze, którzy najpierw będą grali fantastycznie na boisku, a potem będą transmitować swoje zmagania w FIFĘ, na Twitchu, Facebooku czy też Youtubie. Setki tysięcy fanów będą go oglądać i słuchać, jak opowiada o ostatnim meczu i bramce, którą strzelił. Wyobrażam sobie, że taka transmisja Roberta Lewandowskiego wzbudziłaby ogromne zainteresowanie. To jest nieuniknione, że świat wirtualny będzie się coraz bardziej przeplatać z rzeczywistym.