Nowy pomysł Formuły 1 okazał się niewypałem. Reakcje kierowców mówią wszystko

Formuła 1 przeniosła rywalizację do świata gier. Pierwszy wyścig spotkał się jednak z ogromną falą krytyki ze strony fanów. - Kierowcy chcieli się ze sobą pościgać, nie brać udział w nie do końca poważnym evencie - mówi w rozmowie ze Sport.pl Wojciech Malaca, polski komentator simracingowy.

Formuła 1 z powodu pandemii koronawirusa przełożyła pierwsze osiem wyścigów nowego sezonu. Ostatecznie zdecydowano, że odwołane zostały GP Australii i GP Monako. Dlatego władze F1 postanowiły rozpocząć zmagania w wirtualnych wyścigach, organizowanych w grze F1 2019 od Codemasters. Pierwszy event - GP Bahrajnu - spotkał się jednak z ogromną krytyka z powodu niskiego poziomu sportowego. O simracingu i wirtualnych wyścigach F1 w rozmowie ze Sport.pl opowiedział Wojciech Malaca, komentujący największe polskie eventy simracingowe w serwisie Twitch.

Zobacz wideo Kubica o odwołaniu GP Chin: Koronawirusa nie można lekceważyć

Karol Górka: Dlaczego na wyścig promowany przez Formułę 1 spadła aż tak wielka krytyka?

Wojciech Malaca: Myślę, że to z powodu sposobu, w jaki reklamowała to sama Formuła 1. Za wszelką cenę chcieli udowodnić, że to będzie zastępstwo za realny wyścig w Bahrajnie, w którym wystąpią najlepsi kierowcy, zamiast pokazać, że liczyć się będzie dobra zabawa. Okazało się, że osoby, które wzięły udział w wyścigu, sprawdziły jak gra działa, ale podeszły do rywalizacji w inny sposób, niż oczekiwały tego władze Formuły 1. Mieliśmy dzięki temu wiele sytuacji, do których w wyścigach i wydarzeniach simracingowych dużej rangi jednak nie dochodzi. Nie często widzi się, aby dwóch zawodników nie potrafiło jechać koło w koło na prostej, a kierowca ruszający z końca stawki wychodzi na prowadzenie, ścinając pierwszy zakręt.

Widzowie się zawiedli, bo mieli duże oczekiwania do tego wyścigu. Wystarczy spojrzeć na listę startową wyścigu. Kierowców, obecnie startujących w Formule 1, było zaledwie dwóch  - Lando Norris i Nicholas Latifi. Ludzie potrzebowali jakiegoś zamiennika w miejsce odwołanych wyścigów, ale liczyli na coś lepszego, niż dała im Formuła 1.

Doskonale rozumiem tę krytykę, ale czy ten wirtualny wyścig miał jakieś pozytywy?

Największym plusem tego eventu był fakt, że Lando Norris streamował cały wyścig na własnym kanale. Gdyby tego nie robił, cały event okazałby się ogromną klapą. Co prawda spadła na ten wyścig zasłużona fala krytyki, bo pokazał, co w tej grze nie działa tak jak powinno. Dzięki obecności Norrisa czy Jimmy’ego Broadbenta, którzy mieli kolejno 100 tys. i 30 tys. widzów na swoich kanałach, co jest naprawdę dobrym osiągnięciem, widzowie zrozumieli, że to jednak jest zabawa. Ten event pokazał także, że kierowcy ścigają się w gry od Codemasters, mniej bądź bardziej, co jest pozytywnym przekazem medialnym dla całego simracingu.

Czym w ogóle jest simracing?

Simracing jest esportem, który do wirtualnego ścigania się na torze ma wykorzystywać najlepsze symulatory dostępne w zaciszu domowym. Nie wszystko da się w pełni odtworzyć w warunkach domowych, dlatego niezbędne były pewne założenia w procesie tworzenia tych symulatorów. Niektóre aspekty, jak poczucie prędkości, przeciążenia, czy skomplikowanie pojazdów zostały znacznie uproszczone. To bardzo trudne zadanie dla producentów, by symulatory były grywalne, jak najbardziej zbliżone do rzeczywistości, a jednocześnie dostępne dla jak największej liczby osób.

Jakieś przykłady symulatorów?

Czołowymi graczami na rynku simracingowym są iRacing, rFactor 2 i Assetto Corsa Competizione. Te symulatory są ciągle rozwijane przy wsparciu osób związanych z motorsportem i starają się jak najwierniej przełożyć rzeczywistość na realia wirtualne.

Ale chyba nie wszystkie gry wyścigowe można nazwać symulatorem?

Przykładem mogą być niektóre gry od Codemasters, które chyba za bardzo poszło w kierunku produktów dla każdego. Choć szczycą się tym, że F1 2019 jest symulatorem, mało kto bierze ich słowa na poważnie. Jednym z przykładów, co jest dla tego studia ważniejsze, niech będzie dodawanie specjalnych, płatnych malowań do bolidów w trybach online, co wydaje się dość śmieszne, biorąc pod uwagę opinie osób związanych z simracingiem, które jeśli inwestują już swoje pieniądze, chcą otrzymać coś możliwie jak najlepszego, niekoniecznie malowania bolidów. Codemasters dąży do tego, by dotrzeć do jak największej liczby osób, grających na padzie czy klawiaturze. Nie ma w tym nic złego, jednak trzeba umieć potem powiedzieć, że nasza gra jest dla wszystkich, a nie uważać ją za pełny symulator.

Sami kierowcy wypowiadali się na temat symulacji w grach od Codemasters niezbyt przychylnie. Dobrym przykładem może być Lando Norris, który tuż po premierze gry F1 2019, będąc po pełnym sezonie w F2, przejechał kilka okrążeń i sprawdził, czy na pewno dobrze działają mu pedały w jego komputerze.

Dlaczego simracing stał się tak popularny wśród zawodowych kierowców? Regularnie ścigają się online przecież m.in. Max Verstappen, Lando Norris, Nicki Thiim czy choćby kierowcy amerykańskiej serii NASCAR.

Choć trudno poczuć prędkość w simracingu, to jednak kierowcy mają możliwość stałego rozwijania swoich umiejętności, poprawiania refleksu czy swojego zachowania obok innych zawodników, czyli rzeczy, które w realnym ściganiu są bardzo przydatne. To także świetna okazja do poznawania torów, które są obecnie skanowane laserowo, aby jak najlepiej je odwzorować.

Zawodnicy stale chcą rywalizować, pokazywać, że są lepsi od innych. Świetnym przykładem jest iRacing. Tam nie spędza się wielu godzin na treningach, by potem pokazać się w wyścigu raz na dwa tygodnie. W iRacing można rywalizować co godzinę lub dwie. To są krótkie wyścigi, trwające maksymalnie godzinę, ale to daje możliwość rywalizacji z innymi na swoim poziomie.

Dlaczego tylu fanów sportów motorowych tak uważnie śledzi eventy simracingowe?

Wielu ma swoich ulubionych kierowców i śledzą ich wyniki, kibicują im. Sami także biorą udział w wyścigach, jeżdżą w swoich domach. Później chcą sprawdzić, jak ich idol sobie radzi. Weryfikują, czy miał tylko bogatych rodziców, którzy poprowadzili jego karierę, czy to są rzeczywiście jego ciężka praca i talent. Bardzo często zdarza się, że umiejętności profesjonalnych kierowców, pokazujących się w simracingu, są przeogromne.

Jak wiele simracing może zyskać, lub stracić, dzięki takim eventom jak wirtualne wyścigi promowane przez Formułę 1?

Przede wszystkim może zyskać na popularności. Dzięki temu wiele osób dowie się, co to właściwie jest simracing i dlaczego ludzie się tam ścigają. Może jednak wiele stracić, gdyż ludzie mogą negatywnie do niego podchodzić. Wyścig był zorganizowany w grze F1 2019. W transmisjach, czy to u Lando Norrisa, czy oficjalnym, było widać, że liczba błędów spowodowanych niedopracowaniem gry, była naprawdę duża. Głównie straci na tym Codemasters, jednak rykoszetem może się to obić także w kierunku symulatorów, które są już naprawdę dopracowane.

Trzeba także zwrócić uwagę na samo podejście zawodników do wirtualnego wyścigu, które moim zdaniem nie było wcale złe. Max Verstappen dość ostro skomentował samą grę, część z zawodników nie próbowało nawet swoich sił, bo widzieli jak wszystko wygląda. Problemem w tym wypadku jest to, jak gra jest skonstruowana, a nie niechęć zawodników do startu.

Dlaczego amerykańskie serie, czyli NASCAR czy IMSA, potrafią lepiej organizować eventy simracingowe?

Głównym problemem są licencje. Formuła 1 chce promować oficjalną grę od Codemasters. NASCAR, choć ma swoją oficjalną grę, organizuje eventy simracingowe dla profesjonalnych kierowców w iRacing. Władze amerykańskich serii w ten sposób reagują na to, co ich zawodnicy robią w wolnym czasie, gdy nie rywalizują na torze. Ścigają się w symulatorze, który możliwie jak najlepiej oddaje im ich odczucia z toru, zamiast w grze, w którą można być równie szybkim korzystając z pada zamiast kierownicy. Dlatego w takich wyścigach bierze udział cała stawka zamiast pojedynczych zawodników.

Wystarczy spojrzeć na fakt, że większość kierowców, którzy brali udział w wirtualnym wyścigu organizowanym przez Formułę 1, a którzy ścigają się w symulatorach, zaraz po zakończeniu eventu, rywalizowała w iRacing, a wcześniej w rFactorze 2. Kilkanaście minut później można było spotkać Maxa Verstappena, Lando Norrisa, Nickiego Thiima czy Nicholasa Latifiego, którzy chcieli się ze sobą pościgać, a niekoniecznie w evencie, który ostatecznie okazał się nie do końca tak poważny, jak zapowiadała to Formuła 1.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.