Rosjanin pracę w Legii zaczął w październiku od korekty przygotowania fizycznego drużyny. Trudne treningi siłowe i biegowe miały przygotować legionistów do kluczowego elementu filozofii Czerczesowa - wysokiego i agresywnego pressingu. Zespół miał zmuszać przeciwników do błędu przez cały mecz.
Legia pierwsze spotkanie pod wodzą 52-latka rozegrała 149 dni temu z Cracovią (3:1). Co prawda piłkarze byli wtedy dopiero na początku zmian, ale nowości w ich grze były wyraźnie widoczne. - Trener wymaga od nas dominacji w środku pola i ciągłej gry na pograniczu faulu. Zmieniła się też rola obrońców. Musimy grać bliżej rywala, bez przerwy być przy napastnikach, nawet kiedy ci są daleko od naszej bramki - mówił po wygranej z krakowianami Igor Lewczuk.
Jednak właściwa praca nad tym, by Legia zaczęła dominować nad rywalami, rozpoczęła się podczas okresu przygotowawczego na Malcie. Warszawianie trenowali bardzo ciężko, często po dwa razy dziennie. Sztab szkoleniowy największy nacisk położył na siłę i wytrzymałość. Sztangi, piłki lekarskie, specjalne gumy i kilometry biegów - tak w skrócie wyglądała codzienność legionistów. Czasu na odpoczynek wiele nie było. Czerczesow z wykonanej pracy był bardzo zadowolony. Przed rundą wiosenną przyznał, że agresywny pressing jest stanem jego duszy, czym zasugerował, że Legia do takiej gry jest już gotowa.
Nie mylił się. Już w pierwszym meczu przeciwko Jagiellonii Białystok (4:0) drużyna pokazała moc. W pierwszych 15 minutach drugiej połowy rywale na połowie warszawian spędzili tylko 21 sekund z piłką przy nodze. Wynik ten wicemistrzowie Polski poprawili przed tygodniem, kiedy Górnikowi Zabrze sztuka ta udała się przez zaledwie 14 sekund. Legioniści, którzy przed przerwą nie mogli poradzić sobie ze szczelną obroną przeciwnika, w drugiej połowie po prostu zabiegali zabrzan i wygrali pewnie 3:1.
