Wygranie dwóch najbliższych meczów i próba wyszarpnięcia na koniec choćby remisu we Włoszech z SSC Napoli to na Łazienkowskiej wymarzony scenariusz. W tej chwili bliżej mu jednak do tego z gatunku science-fiction niż do futbolowego dokumentu.
TRANSMISJA NA ŻYWO Z MECZU BRUGGE - LEGIA
- Mamy dwa cele minimum, które zakładamy w budżecie: zdobycie tytułu i faza grupowa LE. Kolejnymi są awans do fazy pucharowej LE, czego już w budżecie nie zakładamy, i walka o Puchar Polski - mówił przed sezonem większościowy udziałowiec Legii Dariusz Mioduski. Pod koniec sierpnia piłkarze zrealizowali pierwszy cel - pokonali Zorię Ługańsk, awansowali do fazy grupowej i zarobili dla klubu 2,4 mln euro.
Ale do pełnej radości właścicieli droga daleka. Zwłaszcza że w poprzedniej edycji Legia na półmetku fazy grupowej była jednym z trzech uczestników (obok Fiorentiny i Dynamo Moskwa) z kompletem punktów na koncie. A po czwartej kolejce, pokonaniu 2:1 Metalista Charków na Łazienkowskiej cieszyli się z awansu.
Z awansu, za którym przede wszystkim stał Henning Berg. Norweg uznany został wówczas niemal za cudotwórcę, który sprawił, że polski piłkarz w zderzeniu z zagranicą w końcu stał się świadomy swojej siły. W klubie też uwierzono, że to początek dynamicznego rozwoju. Takiego, który sprawi, że Legia szybciej, niż się wszystkim wydawało, może urosnąć do rangi największego klubu w tym regionie Europy.
Czar zaczął pryskać dość szybko, bo już w lutym po przegranym dwumeczu z Ajaksem Amsterdam . A Berga już nie ma. W sobotę minie miesiąc, odkąd zastąpił go Stanisław Czerczesow. 52-letni Rosjanin szybko zaczął wprowadzać nowe porządki. Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, by wiedzieć, że dominacja, i to absolutna - od pierwszej do ostatniej minuty - to jest to, czym teraz ma się charakteryzować Legia Czerczesowa.
Transmisja z meczu Brugge - Legia w TVP2. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji Sport.pl LIVE.
Agresja, wysoki pressing, ofensywne nastawienie. Słowem: atak za atakiem. Tego wymaga Czerczesow od piłkarzy. A ci mu się podporządkowują, starają się tak grać, i to bez względu na to, czy rywalem jest Lech (porażka 0:1) czy Chojniczanka (wygrana 2:1).Co prawda jeszcze dwa tygodnie temu w drugim oficjalnym meczu Czerczesowa zremisowanym 1:1 z Club Brugge można było dostrzec u piłkarzy nawyki wpajane przez Norwega. Legioniści próbowali być wyrachowani, pragmatyczni i defensywnie nastawieni. Ale im bardziej wyczekiwali okazji do kontry i cofali się pod własną bramkę, tym bardziej denerwowali nowego trenera.
Ten już w przerwie zrobił dwie zmiany. - Jeśli myślicie, że w przerwie leciały butelki, to jesteście w błędzie. Tak nie było i nie będzie - mówił po meczu Czerczesow. Nie zdradził, co dokładnie się działo, piłkarze też nie, ale coś się stało, i to pozytywnego, bo Legia po przerwie przestała kalkulować. Szybko wyrównała, dążyła do strzelenia kolejnych goli, co w efekcie dało jej punkt.
W czwartek remis nie wystarczy. By odbić się od dna, trzeba wygrać. Musi spróbować Legia, ale też Brugge, która również ma ledwie jeden punkt. - Nasze szanse na awans są małe, ale chcemy się starać wygrać każde kolejne spotkanie, by gromadzić punkty do rankingu UEFA - przekonuje Bogusław Leśnodorski. - Mam nadzieję, że w Gdańsku będą kibicować Legii, reprezentujemy przecież cały kraj w Europie - spuentował Czerczesow konferencję po swoim na razie najlepszym meczu - sobotniej wygranej z Lechią 3:1.
Rosjanin do Belgii zabrał 20 piłkarzy. Wśród nich niewiele grającego Michała Kopczyńskiego, ale też Aleksandara Prijovicia, którego po meczu z Lechem i kłótni z Igorem Lewczukiem przesunął do rezerw.