Ma 20 lat, pochodzi ze stanu Illinois, jej trenerką jest była trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa Lindsay Davenport, a gdy serwuje, rozpędza piłkę do ponad 190 km/godz. Madison Keys to jeden z największych talentów amerykańskiego tenisa. W tegorocznym Wimbledonie posłała już 47 asów, więcej od Sereny Williams. Agnieszka Radwańska w ćwierćfinale Wimbledonu będzie musiała przetrwać nie lada bombardowanie.
Amerykanie od dawna tęsknią w kobiecym tenisie za nowymi talentami na miarę sióstr Williams, Lindsay Davenport czy Jennifer Capriati. Wiele było już talentów niespełnionych, wiele artykułów zapowiadających wspaniałe kariery w amerykańskich gazetach wygląda z perspektywy czasu trochę śmiesznie, bo ich bohaterki do czołówki nigdy nie doskoczyły. Ba, nie wychyliły nawet nosa z drugiej setki rankingu.
Ale Madison to nie jest ten przypadek. Urodziła się w stanie Illinois w prawniczej rodzinie, która niedługo potem przeniosła się na Florydę, do Boca Raton i na tamtejszych kortach zaczęła się przygoda Keys z tenisem. Początkowo wcale nie garnęła się do rakiety, ale rodzice wspominają, że nabrała większej ochoty, gdy zobaczyła w telewizji Venus Williams, w jednej ze swoich oryginalnych kreacji w Wimbledonie. - Ja też chcę taką sukienkę! - miała wtedy krzyknąć czteroletnia Madison. Tak to się zaczęło.
Świetne warunki fizyczne - Keys ma 178 cm i jest dość mocno zbudowana - sprawiły, że już jako bardzo młoda dziewczyna wygrywała nawet ze starszymi od siebie. Od początku była nauczona grać mocno, agresywnie, do przodu. Tak gra się na Florydzie, nie tylko w akademii Nicka Bolletteriego.
Efekt był taki, że Keys już jako 14-latka wygrała pierwszy mecz w turnieju WTA, pokonując Ałłę Kudriawcewą w 2009 r. w imprezie w Ponte Vedra Beach. W tym samym roku w ligowych rozgrywkach WTT pokonała Serenę Williams. Gdy miała 16 lat, przeszła rundę w US Open, gdy miała 17 - już dwie w Melbourne.
Ma 20 lat, pochodzi ze stanu Illinois, jej trenerką jest była trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa Lindsay Davenport, a gdy serwuje, rozpędza piłkę do ponad 190 km/godz. Madison Keys to jeden z największych talentów amerykańskiego tenisa. W tegorocznym Wimbledonie posłała już 47 asów, więcej od Sereny Williams. Agnieszka Radwańska w ćwierćfinale Wimbledonu będzie musiała przetrwać nie lada bombardowanie.
Amerykanie od dawna tęsknią w kobiecym tenisie za nowymi talentami na miarę sióstr Williams, Lindsay Davenport czy Jennifer Capriati. Wiele było już talentów niespełnionych, wiele artykułów zapowiadających wspaniałe kariery w amerykańskich gazetach wygląda z perspektywy czasu trochę śmiesznie, bo ich bohaterki do czołówki nigdy nie doskoczyły. Ba, nie wychyliły nawet nosa z drugiej setki rankingu.
Ale Madison to nie jest ten przypadek. Urodziła się w stanie Illinois w prawniczej rodzinie, która niedługo potem przeniosła się na Florydę, do Boca Raton i na tamtejszych kortach zaczęła się przygoda Keys z tenisem. Początkowo wcale nie garnęła się do rakiety, ale rodzice wspominają, że nabrała większej ochoty, gdy zobaczyła w telewizji Venus Williams, w jednej ze swoich oryginalnych kreacji w Wimbledonie. - Ja też chcę taką sukienkę! - miała wtedy krzyknąć czteroletnia Madison. Tak to się zaczęło.
Świetne warunki fizyczne - Keys ma 178 cm i jest dość mocno zbudowana - sprawiły, że już jako bardzo młoda dziewczyna wygrywała nawet ze starszymi od siebie. Od początku była nauczona grać mocno, agresywnie, do przodu. Tak gra się na Florydzie, nie tylko w akademii Nicka Bolletteriego. Efekt był taki, że Keys już jako 14-latka wygrała pierwszy mecz w turnieju WTA, pokonując Ałłę Kudriawcewą w 2009 r. w imprezie w Ponte Vedra Beach. W tym samym roku w ligowych rozgrywkach WTT pokonała Serenę Williams. Gdy miała 16 lat, przeszła rundę w US Open, gdy miała 17 - już dwie w Melbourne.