No dobra, to, że polski żużel to potęga to wie nawet małe dziecko i najbardziej żużloodporna redaktorka Ciacha.net. Nie znaczy to jednak, że trzecie mistrzostwo świata z rzędu smakuje słabiej niż pierwsze, o nie. Smakuje właśnie trzy ray lepiej. Podczas zawodów Drużynowego Pucharu Świata rozgrywanych w Gorzowie Wielkopolskim Polacy w składzie: Krzysiek Kasprzak, Tomek Gollob, Janusz Kołodziej, Jarek Hampel i Piotrek Protasiewicz pokonali ekipy Australii, Szwecji i Danii. Oznacza to, że trofeum odebrane z rąk legendarnego Ove Fundina zostanie już z nami na zawsze.
Nie było jednak łatwo:
Po ośmiu wyścigach mieliśmy wciąż zaledwie osiem punktów na koncie, a tacy na przykład Australijczycy - 16! Ale cóż, jak nie motocykl nadaje się lepiej do ułańskich szarży? Któż jak nie Tomasz Gollob na rycerza, który przybywa z odsieczą? Gollob jako joker wygrał brawurowo kilka wyścigów, zdobył 17 punktów i po 13. kolejce mieliśmy już 26 punktów przewagi, co jednak tylko rozwścieczyło Australię, która nie zamierzała odpuszczać. Rozpętało się piekło, godne lepszego niż my wieszcza - nie wiemy czy Homer by sobie z tym poradził, nie mówiąc już o Adasiu M. Przejdźmy więc może od razu do happy ednu, czyli złota, fruwającego w górze Jarka Hampela, confetti, szampana i szaleństwa. Gratulujemy!