Jeśli ostatnia kolejka meczów grupowych miała być przedsmakiem tego, co czeka na nas w ćwierćfinałach, to już nie mogę się doczekać. Widowiskowość, efekty specjalne, nieoczekiwane zwroty akcji, szybka zmiana dekoracji i sercowe dramaty - wszystko co rozgrywa się na ziemiach Argentyny pod oficjalną nazwą "Copa America" i nieoficjalną - "spektakl" - jest na najwyższym, światowym poziomie, którego nie powstydziłby się żaden szanujący się hollywoodzki dramat.
*** Brazylia - Ekwador 4:2
Czyli jak sobie Brazylijczycy wymyślili, jaki niecny plan na kreowanie napięcia podczas turnieju i ryzykowną zabawę na nerwach swoich kibiców , taki w swoim ostatnim meczu grupowym zrealizowali. Z nawiązką. Na pobudkę Argentyny w ostatnim meczu grupowym odpowiedzieli swoim zmartwychwstaniem. Na jej całkowite zdominowanie rywala, odpowiedzieli jego zmiażdżeniem. Na wbite mu trzy gole - swoimi czterema. Czy ktoś jeszcze ma jakieś pytania, poza tym oczywistym, cisnącym się na usta wszystkim, którzy oglądali mecz - "Czyż cieszynki Pato nie były nadzwyczaj widowiskowe?"
No właśnie.
*** Paragwaj : Wenezuela 3:3
No i się doczekałyśmy. Specjaliści od ów sztuki, Urugwajczycy tak ociągali się z wprowadzeniem nutki dramatyzmu w ten turniej i rozegraniem meczu z nieoczekiwanymi zwrotami akcji i golem goniącym gol, że wzięli się do tego reprezentanci z innego kraju z końcówką "gwaj" na spółkę z Wenezuelą. Sześć bramek? W tym dwie w ciągu dwóch minut? Ostatnich minut regulaminowego czasu gry? Po asyście bramkarza? Złowieszczy ddech czekającej na przegranego w ćwierćfinale Brazylii na plecach? Voila! Tak, teraz prezentują się spotkania grupowe na CA. A hasła "niesamowity powrót Wenezueli"/ "szaleńczy pościg Paragwaju" intonowane głosem Dariusza Szpakowskiego aż cisną nam się na usta.
P.S. Czy ktoś może skomentować to zdjęcie?
*** Nachodzą ćwierćfinały!
Bo tym też pięknym akcentem Copa America zakończyło mało-pasjonujący czas meczów grupowych, żarty poszły na bok, remisy odjechały ostatnim pośpiesznym z Argentyny, a manikiurzystki ciachoczytelniczek wszczęły stan podwójnej gotowości. Oto bowiem turniej wchodzi w fazę ćwierćfinałów, gdzie każda wpadka okupowana będzie traumą życiową, sukces przejściem do historii, a mecz nadaniem paznokciom statusu "Ś.P.", Jak to jednak mawiają, nie ważne gdzie, ważne z kim, a ów ćwierćfinały zaszczycą swoją obecnością nie byle jakie zespoły. Będzie to Argentyna, która psotliwy losie, zmierzy się z Urugwajem, Brazylia podejmie Paragwaj, Kolumbia Peru, a na przeciwko Chile stanie rozpędzona Wenezuela. Jednym słowem"będzie się działo", czyli mają Ciachoredaktorki co chciały. l
I z tego miejsca pozdrawiamy moją manikiurzystkę, która przy fragmencie "Argentyna, która psotliwie zmierzy się z Urugwajem" dostała zawału.
*** Kilka łzawych pożegnań
Kolejna faza turnieju ma bowiem to do siebie, że obywa się bez kilku ekip znanych z tej poprzedniej. Z rozdartym więc sercem machamy na pożegnanie Meksykowi, Boliwii, Kostaryce i Ekwadorowi, które żegnają się z udziałem w Copa America. Wyjątkowo energicznie i ocierając ukradkiem płynącą po policzku łzę robię to w kierunku mojej boliwijskiej miłości , która od początku była skazana na tragizm i niezrozumienie świata.
Pa, Pa, Marcelo
*** Kącik Diego Forlana
...kącik, który zawrze się dziś w jednym zdjęciu, ale jakże wymownym zdjęciu.
Takie tam z balkonu ciachoredakcji.
*** Kącik złamanych serc. Albo łamaczy serc. Albo właściciela serca o którego tak zaciekła walka się toczy.
Tak, tak, dziewczęta, tereny Ameryki Południowej zobowiązują, a Leo Messi staje się głównym bohaterem rozgrywającej się tam telenoweli. I choć na potrzeby realizatora luksusowa hacjenda została zamieniona ma murawy, a David Villa pozbawiony czepka pokojówki, to dramatyzm pozostaje na tym samym poziomie.
Na nic się zdały moje usilne próby wyciszenia sprawy, lekkiego zatuszowania nietaktu na linii Leo-Sergio, ganienie ich mniejszymi bądź większymi wyrazami dezaprobaty, ba! błagania o nie roztrzaskiwanie dawidowego serca. Mleko się rozlało, sekretne czułości, przestały być sekretnymi, tajemnica się wydała i plotka zwyczajnie poszła w świat. Cóż, najwyraźniej nikt nie powiedział Kunowi, że wakacyjne romanse mają to do siebie, że nie pozuje się z jego dowodami na okładkę popularnego krajowego dziennika.
I wcale nie nabierzesz nas na to, że Leo też jest tutaj winny.
A prawdziwa miłość, być może nie popierana przez papę Maradonę, zakazana ze względu na różnicę pochodzenia, ale przeznaczona dla Leo przez los, cierpi w samotności, pytana przez prasę o reakcję na całe zdarzenie, odmawia komentarza i odpowiada tylko wymownym bólem wymalowanym na twarzy.
Nawet przecinek jest jakiś taki smutniejszy.