O rrrany, jak się strasznie boimy, czyli Wisła gra ze Skonto Ryga

Ale serio, w tym tytule nie mam żadnej ironii. Naprawdę bardzo się boimy. O tempora, o mores!

Dobra, już dajmy spokój tej Jagielonii . Już przestańmy wymieniać randomalne zbitki spółgłoskowe, które rzekomo oznaczają nazwy drużyn, z którymi na jakichś przedwstępnych etapach odpadały polskie zespoły . Ale nie wymieniajmy nawet miejsca Łotwy w rankingu FIFA (82., my jesteśmy na 67.), ani liczby punktów jakie jej drużyny zdobyły w klasyfikacji lig (cztery, na nasze dwadzieścia jeden). Nie wspominajmy ile zarabiają najlepsi piłkarze Skonto (dwóch z nich ma profesjonalne kontrakty, opiewające na 700 łatów miesięcznie, co jest równowartością około 4 tysięcy złotych), i nie żartujmy, co nasi mogliby kopnąć i gdzie za takie sumy.

Nie róbmy tego wszystkiego, gdyż naprawdę wydaje się nam, iż nie powinnyśmy lekceważyć rywala. Ileż to razy słyszało się buńczuczne teksty o kelnerach i ogrodnikach, szafowanie statystykami i szelest husarskich skrzydeł, a potem okazywało się, ze jednak można odpadać z europejskich pucharów jeszcze szybciej i z jeszcze większym hukiem. Owszem, Skonto Ryga też odpadało i to z takimi potęgami jak Sliema Wanderers (liga maltańska) czy Rabotnicki Skopje. Ale wiemy przecież, że to już absolutnie nic nie znaczy.

Dlatego trzymając kciuki za Wisłę bardzo mocno, podchodzimy jednak do jutrzejszego meczu w stolicy Łotwy z pokorą, lękiem i pewną dozą nieśmiałości. Bo wiecie... No, właśnie. Zwłaszcza, że nasz rywal również nie ma zamiaru nas bagatelizować i do spotkania przygotowuje się na zamkniętym zgrupowaniu. Nasi chłopcy ostatni tydzień spędzili w Tallinie skąd dzisiaj odlecieli do Rygi. To my idziemy pożegnać się z paznokciami.

PS. Pasjonujące informacje o Skonto Ryga zaczerpnęłyśmy z artykułu kolegów Z czuba , którzy tez się chyba trochę niepokoją.

Los nie był łaskawy dla polskich drużyn...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.