Zawody CONCACAF przeszły nam trochę koło nosa, ale też trochę trudno się dziwić, skoro najbardziej rozpoznawalne reprezentacje tego turnieju to MEksyk i USA, czyli ekipy, które nigdy nie gościły zbyt często na naszych łamach.
Że to straszny błąd wiemy już po sobotnim finale. W składach obu finalistów roi się od ciach - zarówno tych bardziej znanych (jak Chicarito, Giovanni Dos Santos czy Rafa Marquez w Meksyku, lub Tim Howard czy Landon Donovan w USA), jak i drugoplanowych. Długo nie mogłyśmy się otrząsnać po spojrzeniu w twarz Clarence'a Goodsona...
...a Andres Guardado przeszywał nas swoim spojrzeniem niczym... NICZYM... eee, no dobra, Andres Guardado jest po prostu gorący...
Ekipy Meksyku i USA były nie tylko najbardziej ciachowe, ale i najlepsze piłkarsko, toteż w sobotę spotkały się w wielkim finale. Finał był naprawde wielki, przez co rozumiemy: wielki stadion, wiele kibiców (90 tysięcy gardeł, z czego trzy czwarte krzyczało dla Meksyku) wiele goli - aż sześć i wiele emocji. W 23.minucie USA prowadziły już 2:0, ale potem...
A potem było już tylko wielkie świętowanie, i Chicarito, który został wybrany najlepszym zawodnikiem turnieju...
...i który jest bardzo kochany przez swoich rodaków...