Z cyklu: Ciacho Niedoceniane - Kevin-Prince Boateng

Po rozkosznych niemowlętach z La Masii i małoletnich pacholętach rodem z Arsenalu przyszedł czas na przyjemność ze zgoła odmiennej kategorii - kategorii "rasowy bad-boy", który nie tylko Michealowi Jacksonowi się nie kłania.

Jeśli podczas zeszłorocznych MŚ oglądałyście jakikolwiek mecz z udziałem Ghany (gdzie gra Kevin-Prince) lub Niemiec (gdzie występuje jego brat) z pewnością jego imię i nazwisko nie tylko nie jest Wam obce, ale jesteście nawet w stanie z równym podekscytowaniem co Dariusz Szpakowski opowiedzieć pełną niesamowitych przygód i niespodziewanych zwrotów z akcji historię o dwóch braciach, z którego jednemu do świętości brakuje tylko aureoli nad głową, zaś ten drugi...hmm...jest trochę miej grzeczny.

Nasz dzisiejszy bohater tyczy się oczywiście tego drugiego opisu, a zadaniem, jakże odpowiedzialnym, które spoczywa dzisiaj na naszych barkach jest sprawienie, by jego pięć minut sławy na naszym portalu nie ograniczało się do tych pełnych gorzkich łez, po spowodowaniu kontuzji Micheala Ballacka wykluczającej go z przygody w RPA . A on sam za taką cenną szansę winien wysłać wielki kosz czekoladowych muffinek z dozgonnymi podziękowaniami na adres naszej ciachoczytelniczki Turiji i ukłonić się swojemu talentowi do wykonywania moon walku trochę też.

Książę Boateng pomimo swoich dwudziestu-czterech lat zdążył zwiedzić już nie jedną piłkarską szatnię, ale aż sześć różnych: dwie niemiecki, dwie angielskie i wreszcie dwie włoskie, w której to jednej z nich, dokładnie tej rossonerich zdecydował się, przynajmniej na razie, zostać na dłużej i dać szerzej poznać większej publiczności. Z historią związaną z grą w kadrze nardowej niestety nie jest już taka zgrabna i gładka, a wszystkie zawiłości z matką Niemką, ojcem Ghańczykiem i ostatecznym buntem "jeżeli mój brat gra dla Niemiec, ja będę grał dla Ghany" przestawi wam znacznie przejrzyściej pani wikipedia .

My zaś zgrabnie przejdziemy do kwestii, która jako redaktorki tego portalu powinna najbardziej nas interesować i nie oszukujmy się - najbardziej nas interesuje - kwestii image'u. Jaki image Kevina-Prince jest każdy widzi, a jak nie chce widzieć, to niech posłucha coś z twórczości Puff Diddy'ego by stworzyć odpowiedni obraz w głowie. Jedni mówią wprost o gangsta raperze, jeszcze inni o Hamiltonie na wysokobiałkowej diecie, ale wszyscy są zgodni co do jednego - z tatuażami pokrywającym 3/4 ramion i torsu...

..z okazałymi ustami, których nie powstydziałby się Sara Carbonero...

...klatą, która prezentuje się tak, jakby nad codziennymi ćwiczeniami nad nią czuwał instruktor Ronaldo

... i nie pasującym do tego wszystkiego czekoladowym spojrzeniem niewiniątka...

Fot. Michael Sohn AP

..pomimo wszystkich ostrzeżeń mamy, że to zły chłopak i sprowadzi nas na złą drogę, pomimo całej naszej bewzarunkowej miłości do loczków i nie tylko loczków Ballacka, Książe najzwyczajniej skradł nasze serce.

Czy skradnie i Wasze? To zależy od tego, czy:

...lubicie facetów z poczuciem rytmu i posiadacie wspólną definicją wyrażenia "szaleć na parkiecie"

...dostarczających wrażenia estetyczne, z dużego "E", które same klasyfikujemy w kategorii "sztuka"

..., którzy jednak są zwykłymi ludźmi, którym zdarzają się takie objawy słabości jak sesja zdjęciowa "takie tak z młotkiem"

...ale pod koniec dnia i tak mają czyste sumienie i spokojny sen, wszak wiedzą, że co by się nie działo, jakiekolwiek narzędzie by im nie włożono do ręki, zawsze mają w swoim dorobku jedno zdjęcie, które sprawia, że kolano/serce/płuca i wiele innych naszych organów życiowych zapomina o swoich nadrzędnych funkcjach, a my same zapominamy, że istnieje jeszcze jakieś życie poza tym ograniczonym do wpatrywania się w nie - zdjęcie od Dolce&Gabbana .

Kevin Prince BoatengKevin Prince Boateng www.dolcegabbana.com

marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.