Roland Garros: Ciachowy raport z Paryża vol. 3

Druga runda to dwa razy mniej meczów, ale za to dwa razy więcej emocji, intensywności i nerwów. Oraz Łukasza Kubota.

Po sensacyjnym rozprawieniu się z Nicolasem Almagro Łukasz mierzył swoje siły z solidnym, ale jednak słabszym Carlosem Berlocqiem i nie dał Argentyńczykowi żadnych szans. Przyznam szczerze, że przed tym meczem miałyśmy wiele obaw, gdyż Łukaszowi zdarzały się wcześniej pojedyncze wybitne spotkania, ale zazwyczaj nie udawało się ustabilizować formy. Tym razem było inaczej. W nagrodę naszemu Kubocikowi uda się wrócić do pierwszej setki rankingu ATP, a o IV rundę powalczy z Alejandro Fallą, Kolumbijczykiem, który tak samo jak Polak, musiał grać w kwalifikacjach. Teoretycznie na razie z każdą rundą Kubot ma coraz to łatwiejszego przeciwnika, nic więc dziwnego, że jesteśmy bardzo, bardzo podekscytowane. No i cieszymy się, że nasz tenisista swoim stylem "serve and volley" podbija serca paryskiej publiczności. To się naprawdę fantastycznie ogląda.

A że piękna gra i dobre wyniki przekładają się na zainteresowanie prasowe, dowiadujemy się coraz więcej ciekawych szczegółów na temat tenisisty. Na przykład tego, że jest fanem piłki nożnej, jego tata jest trenerem i prowadzi Kolejarza Stróże, a sam Kubot jest fanem Jose Mourinho i Realu Madryt, w jutrzejszym finale będzie kibicował Manchesterowi United.

Dużo, dużo Kubota, a przecież na kortach Rolanda Garrosa grali także inni tenisiści. Cóż z tego, skoro w zasadzie wszyscy nasi ukochani są w wielkiej formie, nawet nie ośmielamy się myśleć o emocjach, jakie będą towarzyszyły meczom decydujących faz. I tak Novak Djokovic rozegrał tylko dwa sery z Victorem Hanescu, który w połowie trzeciego poddał mecz z powodu kontuzji, Roger Federer szybko i sprawnie w trzysetowym pojedynku nie dał szans Maximowi Teixerze, a trochę więcej problemów mieli Andy Murray i Rafa Nadal. Trochę więcej oznacza, że co prawda nie dali sobie odebrać ani jednego seta, to tracili więcej gemów i nawet dochodziło w ich meczach do tie-breaków. W następnej rundzie spotkamy się także z Martinem Del Potro i Fernando Verdasco. Swoją drogą Nadal to ma szczęście do ciachowych przeciwników, najpierw Isner, teraz Andujar...

Więcej niespodzianek, co samo w sobie nie jest niespodzianką, wydarzyło się w kobiecej części turnieju. Z turniejem szybko pożegnała się rozstawiona z nr 2 Kim Clijsters. Mówi się, że o jej porażce z Arantxą Rus zadecydowała kontuzja, jakiej Belgijka nabawiła się na ślubie kuzyna. Niesamowity przebieg miał mecz Marii Sharapovej z Caroline Garcią. Młoda, siedemnastoletnia Francuzka wygrywała już 6:3, 4:1, ale w tym momencie Rosjanka przypomniała sobie, że jednak kiedyś była nr 1 na świecie i wygrała 11 gemów z rzędu! Rosjanka sprawiła nam jeszcze jeden zawód. Po raz drugi wystąpiła w tej samej, naszym zdaniem niezbyt ładnej, kanarkowej kreacji - nie tego się spodziewałyśmy po najmodniejszej i najbardziej strojnej tenisistce.

Żadnych niespodzianek nie dostarcza nam za to Agnieszka Radwańska, która w dwóch setach pokonała Sanię Mirzę. To już kolejna, po Anie Ivanovic, tenisowa piękność, która żegna się z turniejem, a my trochę zdziwione, wsłuchujemy się w dobiegające zza ściany dźwięki męskiego szlochu.

Relację z kolejnych dni turnieju kończymy jednak smutnymi akcentami. Pożegnaliśmy już obie nasze eksportowe pary deblowe. Zmęczony Łukasz Kubot pogrążył swojego partnera, Oliviera Maracha, a duet Fyrstenberg/Matkowski przegrał dość nieoczekiwanie z francuską parą Bennetau/Mahut.

queenerica

Więcej o: