Nick Heidfeld wyznaje miłość Bobby'emu

No prawie.

Biedny Brodaty. Widać, że w dalszym ciągu nie może przegonić demonów bycia kierowcą na zastępstwie i najchętniej to by chyba udał się na kolanach do Lichenia i przeprosił naród polski za swoje istnienie. Na razie poprzestał na kolejnym geście solidarności z Bobbym i wystosował do niego takiej oto treści list otwarty:

"Drogi Robercie,

Widziałeś? Umieściłem Twoje logo, a także flagę Polski na moim kasku. Chciałem, żebyś wiedział, że wciąż myślę o Tobie, chciałem również pokazać Twoim fanom, że wciąż jesteś częścią Formuły 1, a także naszego zespołu. To trzecie miejsce jest również Twoje!

Podczas wyścigu moje myśli wędrowały ku Tobie. Gdy przekraczałem metę, nieskrępowana fala radości wypełniła mnie po brzegi.

Wiem co sobie teraz myślisz. "Lotus - Renault przygotował świetny samochód na tegoroczny sezon. Chcę jak najszybciej wrócić do ścigania i zasiąść za jego kierownicą!" Na pewno Ci się uda. Życzę powodzenia w rehabilitacji. Zdrowiej!

Twój Nick"

Przyznajemy, że w pierwszym odczuciu pomyślałyśmy "cóż za ckliwy PR" i że chyba nam się Nick trochę zagalopował, ale, hej, dlaczego miałybyśmy mu odmawiać szczerości wyznań?

I wiecie co, życzymy mu żeby w barwach Lotus Renault udało mu się wreszcie odnieść to wymarzone pierwsze zwycięstwo w Formule 1. Tak. I na naszych łamach nie padnie już wobec niego określenie Brodaty. Ani nawet Król Lew. Przynajmniej przez tydzień.

embed

Ok, ok.

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.