Tymczasem pod osłoną decyzji Małysza...

W Oslo odbył się obfitujący w niespodziewane rozstrzygnięcia konkurs indywidualny na dużej skoczni.

Niestety, częścią negatywnej niespodzianki był sam nasz Adaś kochany, który wypadł, trzeba przyznać, dość rozczarowująco zajmując 11 miejsce. Cóż, mistrz już swoje zrobił. Całe nasze nadzieje spoczywały na barkach szóstego po pierwszej serii Kamila Stocha, który ciężaru tego nie udźwignął i upadł. Szkoda, ale przecież cała piękna kariera dopiero przed nim, prawda, PRAWDA?

Zostawiwszy za sobą kolejny tej doby mini atak paniki w związku z zakończeniem kariery przez Małysza, przejdźmy do najbardziej ekscytujących rzeczy wczorajszego konkursu, a więc niezwykle wyrównanej walki o podium. Przyznajemy, że przez wzgląd na nasze skandynawskie sympatie i współczucie dla koczujących w namiotach na mrozie kibiców norweskich, życzyłyśmy Andersowi Jacobsenowi by utrzymał się na nim po świetnym skoku w pierwszej serii, jak było wszystkie widziałyście. Nie pomogło również nasze zaciskanie kciuków za smutnego Mattiego, które wystarczyło tylko na piąte miejsce dla Fina. On sam, mimo wszystko, postanowił odwdzięczyć się nam zbolałym ale jakże pięknym uśmiechem.

Ale to nie tak, że ostateczny skład podium nam się podobał, bo wszyscy znaleźli się tam jak najbardziej zasłużenie. I wszyscy byli raczej zadowoleni. Wielce kontent był trzeci Simon Ammann:

AFP/GETTY IMAGES/DANIEL SANNUM LAUTEN

Drugi Thomas Morgenstern przełykał pewnie gorycz porażki, ale zupełnie nie dał tego po sobie poznać i w niezwykle uroczy sposób celebrował niespodziewane zwycięstwo Gregora razem z nim.

AFP/GETTY IMAGES/CORNELIUS POPPE

AFP/GETTY IMAGES/DANIEL SANNUM LAUTEN

I w ogóle nie obraził się gdy ten odpatrzył od niego lewitującą cieszynkę na podium.

REUTERS/MICHAEL DALDER

A Wam, jak podobały się rozstrzygnięcia dnia wczorajszego?

Więcej o:
Copyright © Agora SA