Nie tylko Arsenal, czyli Środa z Ligą Mistrzów

Tak, tak, drogie Dziewczęta, wczorajszy odcinek Ligi Mistrzów sponsorowały wyrazy: "emocje" i "sensacja" oraz cyferka trzy.

A najlepsze jest to, że i choć wątpimy, czy znalazło się chociaż pół Czytelniczki, które oglądałoby Tottiego i kolegów miast kanoniersko-katalońskiego starcia, to uważamy, że chłopcy z Rzymu i chłopcy z Ukrainy ciężko zapracowali sobie na swoje pięc minut na Ciachach. Już chociażby dla samego faktu, że padło tam pięć goli. Już choćby dlatego, że na pierwszą bramkę Romy gracze Szachtara zareagowali z taką furią i oburzeniem, że do przerwy było 3:1 dla Ukraińców. Ale także dlatego, że po przerwie, śpiąca królewna z Rzymy postanowiła się obudzić i ukąsić swego prześladowcę z dalekiego Wschodu, było już jednak za późno i na zieloną Ukrainę Szachtar mógł zawieść trzy cenne gole strzelone na wyjeździe.

No i w końcu - last but not least - także dlatego:

embed

No dobrze, to teraz przejdźmy do tego, co interesuje wszystkich najbardziej, czyli do Londynu. Już same trochę nie wiemy, czy to nasze przedmeczowe emocje tak rozgrzały to spotkanie, czy też to spotkanie rozpaliło nasze emocje, bo to, że byłyśmy dosyć rozpalone akurat nie podlega większym dyskusjom. I zaczęło się chyba tak, jak powinno się zacząć: szybko, ostro, nieco nerwowo - a może to tylko roznamiętnione eksklamacje komentatorów i nasza potrzeba Wielkiego Przeżycia pompowała ogień w nogi napastników i dodawała rozmachu oskrzydlającym atakom? Nie wiemy, wszak byłyśmy w nie-tak-znowu-lekkim amoku. Zachowałyśmy jednak na tyle trzeźwego umysłu, żeby po bramce strzelonej przez Villę skupić się na kwestii najważniejszej: w ile sekund dobiegnie go Messi, i co mu zrobi? Odpowiedź mamy utrwaloną wizualnie dzięki Menthe :

embed

Jakbyście nie pamiętały dokładnie: chwilkę później nogo Messiego znalazły się na biodrach Davida... Wracając jednak do meczu, musimy przyznać, że jakoś w tym właśnie momencie straciłyśmy wiarę w Kanonierów, i snułyśmy właśnie - w zależności od preferencji klubowych - posępne bądź rozentuzjazmowane wizje barcelońskiej dominacji nad światem widząc Leo Messiego jako zdobywcę pokojowej Nagrody Nobla, Pepa Guardiolę jako Sekretarza Generalnego ONZ, a Xaviego w szarfie Miss Universe, kiedy stało się... no, same wiecie co się stało.

I chyba nie ma sensu powtarzać, jak bardzo niesamowity był gol van Persiego, jak wielki usmiech wywołała na naszych twarzach nie tyle bramka, co cieszynka Arszawina, jak wielki charakter pokazali londyńczycy, jak wspaniale zachował się Wojtek Szczęsny, i jak niewiele to w istocie znaczy przed rewanżem w Paszczy Lwa, bo to wszystko zostało nieco przyćmione, przez makabryczny widok, który już tej nocy wywołał w nas najstraszliwsze koszmary...

embed

I może na tym poprzestaniemy, musimy sobie zostawić jakieś rezerwy epickiej narracji na rewanż 8 marca...

PS. Aha, jeszcze tylko lolla(the one) mówi, że Jack chciałby o coś zapytać...

PS 2. A zwróciłyście uwagę na pełen satysfakcji pojazd Macieja Szczęsnego (taty Wojtka) na Gerarda Pique i te wyżyny samozadowolenia, kiedy mówił Gerard "Shakira" Pique?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.