Aaaargh. Przegrywamy z Danią

Jesteśmy wściekłe.

Wiele myśli przelatywało nam przez głowę w trakcie tego meczu. A to, że trzeba już szykować dziewczynki z kwiatami i łapać autobus na Okęcie, a to, że - niech to szlag - ależ ci Duńczycy są ładni wszyscy razem, i każdy z osobna, a to, że młodziutki Niklas Landin jest zdecydowanie zbyt piękny na to, żeby być "tym złym" w tym spotkaniu, i że szkoda, iż nie można brać jeńców i robić z nimi brzydkich rzeczy po dwudziestej drugiej , a to, że polski atak uparł się, żeby wykończyć ten szósty zestaw protez paznokci (prawdziwe paznokcie skończyły się nam w pierwszej połowie meczu ze Słowacją, a to, że sędziów chciałybyśmy wysłać w jakieś dalekie, ciemne i zimne miejsce, a to, że po przerwie na pewno musi się coś zmienić.

I zmieniło się. Zmieniło się, co znając efekt końcowy jest chyba jeszcze gorsze. Fenomenalny, i znów straceńcze, ułańskie szarże Polaków, które, no cóż kończyły się raczej jak pod Rokitną niż jak pod Somosierrą . Remis byłby cudowny, piękna klęska stawia nas w bardzo, bardzo ciężkiej pozycji. Trzeba wygrać z Serbią i Chorwacją i co gorsza, oglądać się na innych. I co z tego, że pan Duńczyk z numerem 13 jest taki ładny. Niech sobie idzie do boysbandu, o. Grrr. Mariusz Jurkiewicz, któremu mamy zamiar oświadczyć się, w razie gdyby Sławek Szmal nas odrzucił, momenty, w których byliśmy już tak blisko, a potem znów Duńczycy robili nam te wszystkie złe rzeczy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.