No bo miałyśmy napisać o Australian Open, o zwycięstwie Isi Radwańskiej, które tym razem obyło się bez ofiar w rakietach , o deblowej wygranej Łukasza Kubota i jego ślicznego kolegi Oliviera Maracha i o triumfie Frytki i Matki, ale kiedy zobaczyłyśmy to zdjęcie, przypominające nam o najpiękniejszym momencie nocnego pojedynku Rafy z Amerykaninem Ryanem Sweetingiem, wszystko inne stało się takie jakieś... wyblakłe i pozbawione znaczenia...
Najchętniej kontemplowałybyśmy tę ulotną chwilę zastanawiając się, jak to jest być ręcznikiem, albo pomarańczową koszulką , ale gdzieś tam, w najbardziej zblakłych różowościach serca odzywa się jakaś resztka przyzwoitości, która każe nam wyrzucać z siebie zbitki słowne typu: "w imponującym stylu", "godzina i trzy kwadranse", "rywal podjął wyzwanie", "długie wymiany z głębi kortu" itp., itd. A kiedy już się zupełnie otrząśniemy (czyli za jakieś trzy tygodnie, albo do czasu kolejenj genialnej reklamy z Rogerem F.) będziemy mogły Wam nawet opowiedzieć o powziętych przez Hiszpana planach odwiedzenia melboursk... melbourneńsk... akwarium w Melbourne, bez snucia zbędnych fantazji, co by było gdyby wpadł do wody i zmoczyła mu się koszulka...
No ale dosyć już o tym Nadalu, zwłaszcza, że estetyczny trybut należy się rónież innym, chociażby naszym deblistom, wśród których, niestety, najbardziej podoba się nam austraicki partner Kubota...
GETTY IMAGES/Mark Kolbe
...ale pozostałym elementom tego kwartetu również serdecznie gratulujemy. A przy okazji wczorajszego zwycięstwa Novaka Djokovic, rozrzewniona Pepa przysyła nam nieco zakurzone, ale romantyczne zdjęcia Novaka i Any Ivanović z czasów Pucharu Hopmana. Nie wiemy tylko komu zazdrościmy bardziej - jej czy jemu...