Nasza Czytelniczka wygrzebała dla nas reklamę jeszcze ze złotych, londyńskich czasów, w których hartowałą się Despeszjalowatość, a Jose robił zakupy płacąc kartą American Express i występując w słodkich reklamach... ze swoją córeczką Matyldą...
...albo ratując świat, lub przynajmniej będąc ładniejszym od wszystkich Jamesów Bondów razem wziętych...
No jeśli to nie jest esencja Deszpeszjalowatości (zwłaszcza w reklamie z córką) to my nie wiemy co nią jest. I mamy nadzieję, że wybaczycie nam odgrzewanie mouriniowych kotletów, ale przecież On. Jest. Taki. Wspaniały. W każdym wieku i w każdym wydaniu.