My gratulujemy i oczywiście zazdrościmy, gdyż same byśmy chciały tak w środku zimy (także w Mediolanie temperatura oscyluje w okolicach marnych 5 stopni Celsjusza) wybrać się na wakacje do słynącego z pięciogwiazdkowych hoteli pustynnego kraju, w którym z pewnością poznałybyśmy pięknych książąt...
...i bogatych szejków o czarnych oczach, orlich nosach i krzaczastych brwiach, choćby trochę podobnych do poprzedniego władcy Emiratów i zarazem budowniczego stadionu, na którym rozgrywano mecze, Szejka Zayeda ( biczfejs godny najlepszych mimicznych osiągnięć Davida Villi.
Szerzej wcześniej nieznana kongijska drużyna Mazembe , pomimo porażki w finale, również może uznać swój występ za udany, w końcu kto by się spodziewał, że pierwszy znaczący sukces afrykańskiej piłki będzie należał do drużyny klubowej, a nie reprezentacji. Tak więc jedyną osobą, której nam w tym momencie trochę żal, jest Rafa Benitez, biedak odniósł swoje pierwsze (i być może ostatnie) poważniejsze zwycięstwo z Interem, a i tak będzie mu wypominane, że aby on mógł wygrać swoje dwa mecze, Kto Inny musiał wpierw wygrać trzynaście...