Gerard Pique też marznie

Zastanawiałyśmy się, czy o tym pisać, bo z jednej strony po wczoraj możecie mieć już trochę dosyć wszystkiego co związane jest z Barceloną, Katalonią, Kastylią, Realem, a nawet realizmem w dziewiętnastowiecznym malarstwie polskim, ale jednak z drugiej - jest nam tak okropnie zimno, tak strasznie smutno, że różowe szpilki zamienić musiałyśmy na walonki, tak nadmiernie śnieżnie, i tak źle z powodu Nagłego Ataku Pani Z., że jedyne, co może nas rozgrzać to marznący Gerard Pique...    

A więc najsampierw (no co, w walonkach i czapce uszance możemy też mówić językiem starej babci) chciałyśmy serdecznie podziękować wszystkim, które wygrzebały Pikusia spod sterty śniegu, a więc: zjapanizowanej, aniyam i madziulinskiej_lfc , następnie zaś, popijając ciepła herbatę z różowego kubka, i nie myśląc o czekającej nas konieczności przebijania się zatłoczonym autobusem służbową limuzyną przez zaśnieżone miasto, ponapawać się widokiem prawdziwego człowieka w jego zmaganiu z żywiołem:

Prawdziwy człowiek, czyli Gerard Pique zmaga się z żywiołem w jedynym słusznym celu zwrócenia uwagi na los fok wąskonosych i pingwinów błękitnopłewych reklamy najnowszej, mrozoodpornej odzież Nike. A swoją drogą, jak bardzo denerwuje Was to, że oni sprowadzają sobie śnieg do studia? Czy bardziej niż to, że sprowadzają sobie do studia Gerarda Pique? Życie nie jest sprawiedliwe.

Chociaż musimy przyznać, że jest taka mała część redakcji, która by go najchętniej w tej zimnej komorze zostawiła na trzy miesiące i poszła pocieszać Ramosa.

Więcej o:
Copyright © Agora SA